*jo pov*
Wczorajszy dzień był świetny tylko dziwne było spotkanie przyjaciela Zayn'a w Paryżu, ale z resztą nie będę nim sobie głowy zawracać. Wczoraj chyba o 22 wróciliśmy z restauracji i wszyscy uzgodnilsmy, że pójdziemy spać żeby jutro wstać na 6.
Obudziło mnie natarczywe dzwonienie budzika, Luke chyba był tak samo niezadowolony jak ja, że musimy tak wcześnie wstawać ale na to już nic nie poradzę.-Hejj -powiedział jeszcze zaspany blondyn
-Cześć -odpowiedziałam i wtuliłam się w jego klatkę przymykając oczy.
-Jo, Luke wstawać idioci bo jak się spóźnimy na ten pieprzony samolot, to obiecuje wam na jaja mojej matki, że Was zabije -powiedział uśmiechnięty Calum
-A może by tak, Hmmm no nie wiem przywitać się czy coś? -zapytałam chłopaka
-Mam gdzieś te wasze maniery, a teraz wstawać! -wrzasnął i zabrał nam kołdrę na co usłyszał przekleństwa Luke'a skierowane w jego stronę, chłopak zbytnio się tym nie przejmując wyszedł dumnie z pokoju.
Po jakiejś godzinie byliśmy na lotnisku czekając na samolot który zjawił się 10 minut później, każdy zajął swoje miejsce a po chwili odlecieliśmy z Paryża. Na początku każdy rozmawiał zawzięcie o różnych tematach, a potem nic nie pamiętam bo obudziłam się już w Sydney. Na serio spałam cały dzień?
Podeszliśmy całą grupą na przystanek, aby po chwili wsiąść do autobusu i odjechać w stronę domu chłopców.Kiedy dotarliśmy na miejsce pierwsza rzecz jaką zrobiłam to pokierowałam się w stronę sypialni Luke'a, i wyciągnęłam jedną z jego koszulek szybko się w nią przebierając i zaslaniajać okno. Przez tą zmianę czasu byłam nieźle wykończona. Wspięłam się na łóżko blondyna i przykryłam się kołdrą aż po czubek nosa.
Zanim zdążyłam zamknąć oczy szybko wyskoczyłam z łóżka i zabrałam swój telefon oraz słuchawki które leżały w mojej torbie przy drzwiach.
Wybierajać moją ulubioną playlistę do spania przyczołgałam się z powrotem do łóżka i tym razem już ze słuchawkami w uszach.
Zamknęłam swoje oczy i zaczęłam wspominać tydzień z Nat i chłopcami.
Tak naprawdę wiele się zdążyło przez ten jeden krótki tydzień - Ash i Nat są razem, podobnie jak ja i Luke. Dowiedziałam się także, że rodzice Luke'a biorą rozwód, a jego ojciec wyjeżdża do Stanów. Calum i teraz już niebieskowłosy Mikey mają pamiątkę do końca życia w postaci tatuaży.
Kiedy przypomniałam sobie wszystko co wydarzyło się we Francji zasnęłam, ostatnią rzeczą jaką pamiętam to Ed Sheeran śpiewający mi ucha.
Obudził mnie szept Luke'a, który stał nade mną z uśmiechem. Ziewnęłam wyciągając swoje ręce na kołdrę, a Luke poczochrał moje włosy i pochwalił koszulkę, którą miałam na sobie.-Jo, przespałaś już trzy godziny, pora coś zjeść - powiedział blondyn bawiąc się swoim czarnym kolczykiem w wardze.
-Tak jasne, już wstaję - powiedziałam ocierając oczy.
Postanowiłam nie przebierać się i zejść na dół do kuchni gdzie czekała cała reszta towarzystwa jedząca kanapki.
Kiedy znalazłam się przy stole zabrałam Calumowi kanapkę z ręki bo na talerzu nie było już żadnej. Chłopak jękną żałośnie i kazał mi ją oddać na co ja zareagowałam śmiechem i uciekłam do ogrodu.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy w ogrodzie wspominając stare czasy-Ej... -jeknął Calum -bo ja to ostatnio jakiś taki nie wyżyty jestem, czy jest na to lekarstwo? -zapytał na co wszyscy wybuchneli śmiechem
-Calum, czemu ty jesteś taki głupi? -zapytałam wciąż rozbawiona
-Jo, ty się nawet nie odzywaj bo jak będziesz spała to cię zgwałce -powiedział Calum na co spotkał się z morderczym spojrzeniem Luke'a
-Caluś, jeżeli jesteś tak bardzo nie wyżyty -zaczął blondyn -to sąsiedzi z naprzeciwka mają całkiem ładnego pieska, tam sobie szukaj zaspokajania potrzeb -powiedział blondyn
-Boże, Hemmo jaki ty jesteś zazdrośnik -powiedział ruszając brwiami Calum
-Dobra, pieprz się.
-Ale z Jo -odpowiedział z triumfalnym uśmiechem
-Boże Calum ogarnij dupe -powiedziała rozbawiona Nat, a ja juz nawet nie miałam ochoty włączać się do tej bezsensownej kłótni.
Kłócili się przez jakieś pół godziny kiedy nagle Ashton odbiegl od tematu-Wiecie co dziewczyny -zaczął -tak się ostatnio zastawialismy czy nie chciały byście z nami zamieszkać? -zapytał z uśmiechem
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Nat-Tak -odpowiedziałam pewna swoich słów i uśmiechnęłam się na myśl, że codziennie będę się budziła obok mojego księcia. - kiedy?
-Kiedy chcecie? Może w piątek? W tym tygodniu macie szkołę, ale w czwartek i piątek możecie zrobić sobie przerwę i spakować się, co wy na to? - Mikey przedstawił swój plan, a Nat bez zastanawiania zaczęła kiwać głową.
Wieczorem, kiedy siedzielismy w salonie i oglądaliśmy PewDiePie na moim laptopie moja mama właśnie zadzwoniła do mnie na skype.
Odebrałam, chociaż nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z moją mamą.-Halo? - zaczęłam rozmowę włączając kamerkę, a Cal, Mikey, Ash i Nat wyszli z pokoju, pewnie nie chcieli nam przeszkadzać. Luke usiadł na innym fotelu, chociaż wiedziałam, że bedzie przysłuchiwał się naszej - prawdopodobnie bardzo interesującej rozmowie.
-Gdzie jesteś? To nie jest twój pokój dziewczyno - nawet nie zdążyła się przywitać, a już zaczynała się czepiać. Tak bardzo to kocham...
Przewróciłam oczami i ściągnęłam laptop ze swoich kolan następnie stawiając go na stolik.-Jestem u chłopców mamo, nie przejmuj się - powiedziałam.
-Jo! Jest już godzina 22, powinnaś leżeć już w swoim łóżku! Jutro masz szkołę!
-Mamo, mam 17 lat, zapomniałaś? Pewnie byłaś czymś bardzo zajęta, nie dzwoniłaś przez miesiąc. Nie martw się, dalej żyję - powiedziałam posyłając jej sztuczny usmiech. Zauważyłam jak Luke przygląda mi się, dobrze wiedział jaka była moja matka.
-Nie pyskuj dziecko! Powinnaś brać przykład ze swojej siostry - o Boże, znowu się zaczyna...
-Mamo, przeprowadzam się do chłopców - powiedziałam zmieniając temat mojej siostry.
-Nie ma mowy, dlaczego myślisz, że bym ci pozwoliła? - Zauważyłam jak obok mojej mamy przechodzi jakiś męszczyzna - znowu inny. Nie zdziwiłam się, taka była moja matka. Co miesiąc znajdowała sobie nowego, bogatszego, młodszego.
-Jezu, nie myślisz chyba, że prosiłam cię o zgodę? - powiedziałam z irytacją w głosie, a moja rodzicielka zdziwiła się na te słowa.
-Jo, wracasz do domu, będziesz mieszkała teraz razem ze mną. Mam dość tych twoich humorów. - powiedziała obracając kosmyk swoich włosów wokół palca.
-Nigdzie się nie ruszam mamo, w piątek przeprowadzam się do chłopaków, razem z Nat. Nie wracam do domu, nie ma mowy.
-Nie masz wyboru smarkaczu - powiedziała śmiejąc się sama do siebie. W tym momencie Luke wstał z fotelu i podszedł do mnie siadając obok.
-Niech Pani sobie za dużo nie pozwala -zaczął ostrym tonem blondyn
-A to kto? Twój chłopaczek, pewnie za nie długo przyjdziesz do mnie na kolanach bo Cię zostawi, zobaczysz! -powiedziała moja matka
-Może Pani sobie darować? -spytał ze zdenerwowaniem w głosie Luke, a potem zaczęła sie ostra wymiana zdań, na końcu moja matka powiedziała coś co zabolało
-Mogłam wtedy dokonać tej aborcji, a teraz wypieprzaj z mojego życia! -warknęła a blondyn zamknął laptopa obrócił się do mnie i prztulił mnie a ja nawet tego nie zauważył kiedy z moich oczu popłynęła fala łez.
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fanfic- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.