*Nat's pov*
Siedzieliśmy wszyscy w moim i Jo pokoju. Oglądaliśmy jakiś film, którym nie byłam zbyt zainteresowana, więc przeglądałam na telefonie różne portale społecznościowe. Leżałam obok Ashton'a, który bawił się końcówkami moich włosów.
Kiedy film się skończył, reszta postanowiła pójść zrobić jakieś zakupy bo uznali, że "nie będziemy jeść tylko w restauracjach". Ja i Ash nie poszliśmy, siedzieliśmy na łóżku rozmawiając i co jakiś czas wybuchając śmiechem, do momentu w którym Ashton położył rękę na moim kolanie i przesuwał ją stopniowo w górę, uśmiechając się przy tym niczym pedofil w sklepie z zabawkami.
-Co robisz? -zapytałam chłopaka i przygryzłam wargę, ale i tak wiedziałam co szatyn ma na myśli.
-Oj Nat, po pierwsze -zaczął -dobrze wiesz co robię, a po drugie -kontynuował swój monolog -nie przygryzaj wargi bo to na mnie cholernie działa przez co mam ochotę wziąść Cię tu i teraz -powiedział specjalnie podkreślając ostatnie słowa. Nie zdążyłam odpowiedzieć na jego komentarz bo chłopak wpił się w moje usta, a ja automatycznie oddałam pieszczotę. Swoimi pocałunkami zjechał najpierw na szczękę, później na obojczyki cały czas bawiąc się krawędziami mojej koszulki. Wplątłam palce w jego włosy, kiedy chłopak ponownie wrócił do moich ust. Oderwałam się od szatyna, żeby pozbyć się jego koszulki, on nie został mi dłużny bo po chwili byłam bez górnej części garderoby. Złączyłam ponownie nasze usta, a szatyn przygryzł moją wargę, sprawiając, że jęknęłam prosto w jego usta. Kiedy zdejmowałam jego spodnie celowo otarłam ręką o jego krocze powodując, że tym razem chłopak jękął co zmotywowało mnie do dalszej pracy. Przestało liczyć się to co było obok nas, teraz liczyliśmy się tylko my.
Po skończonej "robocie" Ashton opadł obok mnie, w okół nas było słychać tylko nasze nie równe oddechy które powoli się normowały. Leżeliśmy tak wtuleni w siebie kilka minut kiedy chłopak przerwał ciszę.
-Nat, czy to...-zaczął Ashton, spojrzałam na niego pytająco -czy to był twój pierwszy raz? -zapytał a ja wyobrażałam sobie jaki piękny kolor musi mieć teraz moja twarz. Westchnęłam i pokiwałam głową.
-Aw, Nat rumienisz się skarbie. -stwierdził chłopak uśmiechając się szeroko.
Skarbieskarbieskarbieskarbie...-Co się tak cieszysz? -spytałam chowając twarz w dłoniach.
-Bo wyglądasz tak słodko kiedy się rumienisz -powiedział i uszczypnął mój policzek i przy okazji pocałował w usta. Przez następne kilka minut panowała cisza którą tym razem ja postanowiłam przerwać.
-Ashton... czy my teraz... no... jesteśmy razem czy coś? -spytałam, chłopak uśmiechnął się
-Tylko jeśli ty chcesz. -powiedział z uśmiechem. O Jezu nie, nie chcę kocham Cię od 5 lat, codziennie myślę tylko o tobie, ale wiesz co nie chcę.
-Dobrze chłopaku -powiedziałam a na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy na świecie uśmiech, teraz już wiem, że chce codziennie rano widzieć ten wspaniały uśmiech i jeszcze wspanialszego właściciela. Teraz doszłam do wniosku, że go kocham.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie przez długie minuty.
Myślałam o tym, co właśnie się zdarzyło. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, wręcz przeciwnie, podobało mi się.
Mogłabym tak leżeć z Ashtonem przez na prawdę długi czas, ale usłyszałam, że ktoś wchodzi do naszego pokoju.Pewnie Calum i Mikey wrócili.
Nie mieliśmy klucza do sypialni, więc popatrzyłam na Ashtona i kazałam mu się ubierać.
Kiedy byliśmy już ubrani chwyciłam rękę Asha i wyszliśmy z sypialni.
Jo i Luke leżeli na fotelu. Blondyn szeptał coś brunetce do ucha, a ona co jakis czas chichotała.
Mikey i Cal stali przed stolikiem i wyciągali pudełeczka z jedzeniem z Nandos.
Kiedy cała czwórka nas usłyszała odwróciła się w naszą stronę.
Wpatrywali się w nas jak w jakis obrazek.
-Co tam się działo? -Zapytał Luke patrząc na moje i Ashtona palce splecione razem.
-Nic takiego, leżeliśmy sobie - szybko odpowiedziałam, ale Luke tylko prychnął
-Taaa.... Głuchy to jeszcze nie jestem, dobrze wiem co tam się działo. -powiedział z szerokim uśmiechem
-Uuuuuu czyżby mamy nową parę w paczce? - Calum zaczął podskakiwać i klaskać jak mała dziewczynka.
-Ni... - Zaczęłam, ale Ashton mi przeszkodził
-Tak - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy, po czym ja wtuliłam się w jego tors bo najprawdopodobniej znowu się zarumnieniłam.
-Gratulacje! - Jo z podekscytowania spadła z fotelu, ale szybko sie podniosła i podbiegła do nas przytulając się do mnie i Ashtona.
-To może zamienimy się pokojami? -Luke zaproponował prawdopodobnie tak szybko, jak ta myśl przyszła mu do głowy.
Wymieniłam spojrzenia z Jo i kiwnęlysmy głowami.
Bez zwlekania Jo zaczęła przenosić swoje rzeczy do pokoju Luke'a, a Ash do mojego.
Zaraz po tej małej przeprowadzce przypomnieliśmy sobie o jedzeniu, które juz prawdopodobnie wystygło.
Zaczęliśmy konsumować zawartość pudełek z jedzeniem jednocześnie oglądając bajki na telewizorze.
Kiedy się tylko obejrzeliśmy była już godzina 22, więc Calum i Mikey postanowili wrócić do swojego pokoju, a Luke i Jo chcieli zostać jeszcze z nami. Leżeliśmy całą czwórką na podłodze i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-To co jutro robimy? - Zapytała Jo.
-Idziemy do Disney Land'u -Powiedział Ashton, a ja i Jo popatrzyliśmy tylko na siebie, wstaliśmy z fotelu i zaczęłyśmy skakać po całym pokoju.
Chłopcy zaczęli się z nas śmiać i wstali z sofy. Ashton podszedł do mnie, chwycił mnie i przerzucił przez ramię, podobnie zrobił Luke z Jo. Blondyn krzyknął szybkie "dobranoc" i wybiegł z pokoju z Jo na rękach.
Ashton zaniósł mnie do sypialni, położył na łóżku i przykrył mnie kołdą.
-Dobranoc, dziewczyno - powiedział zaspanym głosem, a ja uśmiechnęłam się na jego ostatnie słowo.
-Dobranoc, chłopaku - odpowiedziałam ziewając. Poczułam dłonie Ashtona na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Po kilku minutach byłam juz pogrążona w śnie.
__________________________
Awawawaw Nashton *-*
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fanfiction- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.