Rozdział 27
*Nat's pov*
Kiedy po obiedzie Jo wyszła z domu szybko pobiegłam do Ashtona.
-Ash, gdzie masz te bilety? - zapytałam podchodząc do chłopaka.
-Spokojnie, są w sypialni. - powiedział uśmiechając się na widok mojego zdenerwowania. Jo miała jutro urodziny i chciałam żeby wyszły idealnie. Razem z Ashtonem kupiliśmy jej bilety na koncert i meets ang greets Ed'a Sheeran'a.
Ed był idolem Jo już przez kilka dobrych lat, czego wcale się nie dziwię, bo on ma ogromny talent.-To dobrze, a Calum i Mikey załatwili ten tort? - zapytałam bawiąc się palcami.
-Mam nadzieję, ale lepiej ich zapytam. Mikey! - krzyknął, a po kilku sekundach w pokoju znalazł się niebieskowłosy. - załatwiłeś ten tort dla Jo? - zapytał, a Michael pokiwał głową.
-Taaa, Calum chciał czekoladowy, ale Jo nie lubi czekolady wiec zamówiłem owocowy - powiedział wyciągając banana z miski na barku.
-Super, czyli teraz zostało nam ustrojenie domu - oznajmiłam. Postanowiliśmy, że zrezygnujemy z tego całego udawania, że zapomnieliśmy o urodzinach, ponieważ było to trochę oklepane. Dom przyszykujemy w nocy, kiedy Jo bedzie spała, tak aby rano zrobić jej niespodziankę.
-Luke, wyjdziesz do sklepu po balony? - Ashton zwrócił się do blondyna, który właśnie przechodził obok kuchni sprawdzając coś na telefonie.
-Jasne - wzruszył ramionami i zabrał portwel, następnie wychodząc z domu.
Teraz nie zostało nam nic, tylko czekanie na noc.
Przez resztę wieczoru oglądaliśmy filmy i śmialiśmy się z debilnych komentarzy Caluma, który nie potrafił w ciszy oglądać filmu.Około godziny 21 Jo przyszła do domu z Luke'iem który ledwo szedł a na jego twarzy było widać cierpienie. Chłopcy od razu podbiegli do blondyna pytając co się stało, ja natomiast podszedłam do Jo która miała łzy na policzkach
-Co się stało Jo? -spytałam ze zmartwieniem, a gdy tylko zobaczyłam ,że w jej oczach już są łzy które gotowe są wypłynąć podszedłam do brunetki i przytuliłam ją. Wszyscy uznali ,że będzie lepiej jeśli Luke się już położy a Jo ,że była wykończona emocjonalnie poszła razem z blondynem. No przynajmniej możemy teraz spokojnie działać, więc przystopliśmy do pracy.
Około godziny 4 wszystko było już gotowe, więc usiedliśmy na kanapie z której najlepiej było widać czy ktoś z chodzi ze schodów.
Ja jednak po chwili zajęłam wtulona w Caluma który wydawał się z tego powodu być bardzo zadowolony.
Obudziłam się o godzinie 8 z tego co zobaczyłam wszyscy spali, ja tym razem leżałam na Michael'u ok nawet nie chcę wiedzieć jak się przemiescilam, Ashton spał na fotelu a Cal na podłodze.
Obudziłam wszystkich gdy tylko usłyszałam ,że ktoś z chodzi z góry. Schowaliśmy się za sofę a kiedy tylko usłyszałam głosy Jo i Luke'a wyskoczyliśmy zza sofy a Jo nie mal ,że dostała zawału.*Jo's pov*
Kiedy razem z Lukiem znalazłam się w salonie zza sofy wyskoczyli chłopcy oraz Nat, a światło w pokoju włączył Luke. Wystraszyłam się i podskoczyłam zasłaniając dłonią swoje usta, tak aby nie zacząć krzyczeć. Cały salon ozdobiony był balonami i rożnymi ozdobami.
Nat i Ash podszedli do mnie trzymając w dłoniach małe pudełeczko.- Wszystkiego najlepszego Jo, mam nadzieję, że prezent się spodoba - powiedzieli jednocześnie podając mi pudełko. Mocno przytuliłam Nat i Ashton i ucałowałam ich policzki.
-Jejku dziękuję wam, tak bardzo was kocham - powiedziałam dalej przytulona do pary. Po chwili odkleilam się od nich i zauważyłam Caluma i Michaela przed sobą.
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fiksi Penggemar- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.