37

1.1K 51 34
                                    

Cały luty i marzec zleciały zarówno jak i uczniom jak i nauczycielom w błyskawicznym tempie, a niektórzy już odczuwali skutki stresu wywołanego przez zbliżające się egzaminy więc nikogo nie dziwiło, że niejeden uczeń lądował w skrzydle szpitalnym u pani Pomfrey, która po wnikliwej analizie zleciła nauczycielom, aby przystopowali ze straszeniem piątego i siódmego rocznika egzaminami a studentom wręczała po prostu odpowiednie eliksiry. Sama Lily jako jej pomocnica miała mnóstwo roboty przez to ledwo wyrabiała z codziennymi obowiązkami, nauką do egzaminów, obowiązkami prefekta naczelnego i masowym uspokajaniu zestresowanych uczniów, chociaż sama na myśli o tym, że sama ma niedługo będzie pisała OWUTEMY coś ściskało ją w gardle a ręce niemiłosiernie się pociły. I nawet zapewnienia Jamesa o tym, że jest przygotowana i napisze je z zamkniętymi oczami zbytnio nie pomagały. Jej jedyną prawdziwą odskocznią od tego całego zamieszania były sobotnie wieczory, które po prostu spędzała z przyjaciółmi lub tak jak teraz w ramionach Jamesa z głową na jego ramieniu wpatrując się razem w gwiazdy.

- Mam dość, Jamie. Pomfrey tak faszeruje tych biednych uczniów prochami, że zaraz sami przestaną ogarniać na jakiej płaszczyźnie się znajdują- powiedziała cicho, mając na myśli stan w jakim znajdowali się po wyjściu ze skrzydła szpitalnego i szczerze zastanawiała się czy nie w lepszym stanie wchodzili do  szpitala niż kiedy cali otępiali z niego wychodzili.

James zaśmiał się dźwięcznie na jej słowa na co uniosła głowę i przekręciła w taki sposób, że teraz siedzieli na przeciwko siebie a dziewczyna patrzyła zaciekawiona w jego oczy.

- Nie żartowałaś?- mruknął poważniejąc.

- Chciałabym, naprawdę- westchnęła przeciągle.- Obiecaj mi, że nawet kiedy będziesz najbardziej zestresowanym człowiekiem na świecie nie pójdziesz do skrzydła, nie zniosłabym gdybym musiała wiedzieć jak wyglądasz jak zombie.

- Obiecuję- uśmiechnął się ciepło.- Poza tym zombie?

- Kiedyś ci wyjaśnię. Zresztą o czym ja gadam, wyglądasz jakbyś wyszedł z okładki magazynu modowego, które przegląda Dorcas. Jakim cudem jest to możliwe skoro sam masz mnóstwo obowiązków, prefekt naczelny, uczeń a na dodatek jeszcze robicie te kawały.

- Po pierwsze, kochanie ja akceptuję takie coś jak fakt, że jeśli czegoś nie zrobię to świat się nie zawali- rudowłosa otworzyła usta już mając zamiar zaprzeczyć, ale jej na to nie pozwolił kładąc na nich swoją dłoń.- Zanim zaprzeczysz, pomyśl bo mam rację- Lily zmarszczyła brwi, ale zdała sobie sprawę, że nawet  nie wie jakich argumentów miałaby użyć gdyż była to najzwyczajniej prawda.- Skoro mamy to już ustalone przejdę dalej- James zdjął z jej ust rękę.- Samo to sprawia, że nie mam takiego stresu, a żarty z chłopakami i ich wymyślanie sprawia mi przyjemność tak samo jak i Quidditch więc moim jedynym stresem jest to wertowanie podręczniku myśląc, że znajdę w nich coś czego nie wiem lub oddanie eseju na czas.

- Właściwie to ci tego zazdroszczę- wyznała przewracając oczami. Od najmłodszych lat przejmowała się najmniejszymi rzeczami, które innym ludziom nie zawracały nawet głowy.- jestem chorą perfekcjonistką.

- Moją perfekcjonistką- poprawił ją chwytając jej dłoń.

- Tak, James twoją.

Dla postronnego obserwatora było to tylko kilka wypowiedzianych nic nie znaczących słów, które w każdej chwili mogły okazać się nie prawdą, ale dla Pottera były właściwie jak najlepszy prezent, a sam poczuł się jakby unosił się kilka metrów nad ziemią. Bo właściwie w przenośni tak było mając ponownie w ramionach jej drobne ciało był najszczęśliwszym chłopakiem w całych wszechświecie.

***

Lily nie panikowała a dokładniej tak sobie wmawiała siedząc w bibliotece wraz z całą ekipą i ku ogólnym zdziwieniu ucząc się. Tak początkowo kiedy Huncowci to zaproponowali pomyślała, że jest to żart taki jak zrobili na prima aprillis zamieniając meble w wielkiej sali w zwierzęta, ale widząc ich oczekujący na odpowiedź wzrok zrozumiała, że wcale nie żartowali. I w taki sposób całą ósemką wylądowali w świątyni kujonów jak lubił określać to miejsce Syriusz ślęcząc nad książkami. Wbrew jej początkowym założeniom, że zupełnie będą to zmarnowane godziny, podczas których niczego sobie nie powtórzy a pani Pince wyrzuci chłopaków przez ich głośne zachowanie teraz czytała książkę od zaklęć utrwalając zaklęcia, a bibliotekarka tylko od czasu do czasu rzucała im podejrzliwe spojrzenia zza regałów. 

- Lily, zrobiłaś się nieco blada, dobrze się czujesz?- pytanie Marleny wyrwało ją z letargu a sama dziewczyna powróciła myślami do księgi przed nią.

- Tak, Marleno czuję się wspaniale- uśmiechnęła się w nieco wymuszony sposób, przez co blondynka wzdychając powróciła do swojej księgi wiedząc, że nie zmusi Lily do zwierzeń.

Przerwała ona jednak patrzenie się w strony książki kiedy poczuła na swojej osobie natarczywy wzrok. Spojrzała po kolei na wszystkich obecnych, którzy zajęci byli swoimi sprawami aż zatrzymała się na orzechowych tęczówkach, które jasno mówiły, że nie wierzy w jej tłumaczenia i dość wyraźnie wskazywały, aby wstała i poszła w regały gdyż Potter najwyraźniej musiał upewnić się, że wszystko z nią dobrze. Wstała poprawiając spódnicę i informując siedzącą obok Mckinnon, że idzie po książkę. W między czasie James również wstał a Evans usłyszała niezbyt cichy szept Syriusza.

- Serio, Rogacz szybki numerek w bibliotece?

- Nie tym razem- mrugnął do niego na co Black parsknął śmiechem narażając się na krzywe spojrzenie pani Pince.

Odeszła kilka kroków dalej wchodzą w jeden z ogromnych regałów gdzie księgi dotyczyły zielarstwa. Ledwo usiadła na krześle a obok niej usiadł James z poważną miną.

- O  co chodzi?- spytał od razu nie bawiąc się w podchody.

- Mi o nic to ty zakłóciłeś mój spokój chcąc gadać- wzruszyła ramionami.

- Lily- powiedział ostrzegawczym tonem.

- To głupie.

- Nic związanego z tobą nie jest głupie opowiadaj natychmiast czym się ta twoja ruda główka tym razem martwi.

Ruda westchnęła przekornie, ale ostatecznie zaczęła opowiadać Jamesowi o tym, że te egzaminy nie dają jej spać, że się boi, że nie zda a zadania w szpitalu przestały być takie łatwe jak na początku. Czarnowłosy słuchał ją uważnie przez cały czas nie odzywając się ani słowem aż kiedy skończyła mówić mocno ją objął chowając twarz w zagłębieniu jej szyi i mówiąc, że z przyjemnością wziął by od niej wszystkie jej zmartwienia byleby była szczęśliwa i bez troska oraz, że nie pozwoli jej się już niczym martwić do końca dnia. Wyjął z tylnej kieszeni jeansów różdżkę i nie pozwalając jej zobaczyć co robi po kilkunastu sekundach odsłonił swoje dzieło, a mianowicie był to wyryty w biurku napis J.P kocha L.E i nie pozwoli, aby się czymkolwiek martwiła. Czytając to aż coś poruszyło się w jej środku, kochał ją, on James Potter cholerny król Hogwartu kochał ją, kujonkę Lily Evans. Sama wyciągnęła różdżkę i wyryła obok jego napisu swój, który brzmiał L.E mówi, że J.P to idiota, który nie szanuje biurek w bibliotece, ale też go kocha. Po chwili pozwoliła mu zobaczyć co nabazgrała bacznie obserwując jego twarz, na którą wkroczył szczerze szeroki uśmiech, a następnie poczuła jak James kładzie ręce na jej biodrach przez co swoje zarzuciła mu na kark a następnie wcisnął na jej wargi szczery pocałunek. Kiedy się od siebie oderwali spokojnym tonem rzuciła;

-  Wiesz czego żałuję najbardziej?- zapytała dalej trzymając splecione palce na jego karku.

- Czego?

- Że tak późno pozwoliłam, abyś pojawił się w moim życiu.

***

Tak więc jestem ponownie! Rozdział początkowo miałam napisać i opublikować w sylwestra, ale plany osobiste nieco to pokrzyżowały. Wiem, że nieco przyśpieszyłam czas i mamy kwiecień, a w ostatnim rozdziale była końcówka stycznia, ale hej kto mi zabroni! Jako funfact mogę wam zdradzić, że w urodziny Jamesa kiedy Lily zabrała go na randkę wymykając się do Hogsmedge czym mu zaimponowała James poprzysiągł sobie już wtedy, że jest ona kobietą jego życia i kiedyś się jej oświadczy o czym poinformował Syriusza, który potraktował to jako żart i dopiero nie słysząc śmiechu jelenia zorientował się, że był to jego przyszłościowy plan. Funfact 2 w mojej głowie zrodził się pomysł, że Harry, który siedział przy biurku w tym regale znalazł ten napis a kiedy zorientował się, że to jego rodzice napisali przez długi czas się uśmiechał myśląc jakby to było gdyby jednak żyli i czy by mu o tym powiedzieli. To tyle ode mnie mam nadzieję, że się podobało i do następnego!

Just the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz