Z głośnym westchnięciem odstawiła kolejny list na podłogę. Mcgonagall nie miała do nich serca po urodzinach Blacka i chociaż Lily niewiele pamiętała co tam się działo to nawet nie miała ochoty wyobrażać sobie wściekłości profesorki.
-Nie no ona zwariowała! Zadręczać nas jakimiś głupimi listami- narzekała Marlena gniotąc kopertę ze złością.- Czemu Flitch to zbiera?
-Marleno nie narzekaj i tak mamy lepiej niż Huncwoci- zbeształa ją Lily i z miną cierpiętnika usiadła rozmasuwując czerwone kolana.
- Mam dość, pierniczę.
- Dorcas uwierz mi jak dzisiaj tego nie skończymy to jutro tu wrócimy musimy to dzisiaj posortować.
Brunetka warknęła sfrustrowana i nie przejmując się nikim rozłożyła się na zimnych kafelkach.
- Meadowes podnieś swoje cztery litery ja nie chcę robić tego sama z Marleną.
Piętnastolatka nawet nie zareagowała jedynie zmęczonym spojrzeniem lustrowała ściany.
Nagle klamka drzwi zaczęła niebezpiecznie drgać co poderwało dziewczynę z podłogi, w napięciu całą trójką oczekiwały kto ukarze się za drewnianymi drzwiami.
- A o to i nasi wybawiciele- mruknęła Lily i przejechała ręką po twarzy.- Powiedzcie mi czy ja chcę wiedzieć jak udało wam się skończyć tak szybko czyszczenie kibli?
- Lily słonko oczywiście, że chciałbym ci powiedzieć, ale to tajemnica Huncwota- James uśmiechnął się szeroko.
- Powiedzcie, że pomożecie nam to posortować. Proszę będę dla was miła czy coś- jęknęła zrezygnowana Dorcas.
- Niech będzie mamy dzień dobroci dla zwierząt- powiedział Syriusz i wypowiedział zaklęcie dzięki, którymi wszystkie listy posortowały się w jedną schludną kupkę.
Nagle z kieszeni spodni Rogacza zaczął wydobywać się męski głos. Brwi trójki dziewczyn powędrowały zdziwione do góry.
- James czy ty..?- zapytała Marlena, ale nim dokończyła myśl jej pytanie nie miało sensu.
Czarnowłosy wyjął ze spodni lusterko.
- Rogacz, Łapa biegnijcie szybko Flitch za chwilę przyjdzie- Dorcas zajrzała Potterowi przez ramię i zobaczyła znikającą twarz Remusa.
- Macie zaczarowane lusterka? Też takie chcę.
- Może kiedyś się doczekasz Meadowes- zaśmiał się Syriusz.- Żegnamy was czas nas goni.
Resztę szlabanu przesiedziały na podłodze rozmawiając cicho. Drzwi po jakimś czasie otworzyły się ukazując profesorkę.
- Nie sądziłam, że uda wam się to dzisiaj zrobić, ale cóż proszę wasze różdżki. Za chwilę cisza nocna idźcie prosto do wieży Gryffindoru.
Dziewczęta posłusznie skinęły głowami i odbierając różdżki skierowały się do wskazanego przez opiekunkę Gryffindoru miejsca.
- Ale jestem zmęczona.
- Uwierz mi Marleno ja także.
- Lily to dopiero początek tygodnia. Nie mówicie mi nic.
- A my mamy jeszcze mnóstwo werwy- odezwał się głos za ich plecami.- Może wpadniecie do nas na mały wieczór gier?
- Chłopcy my jesteśmy zbyt zmęczone na jakiekolwiek gry- powiedziała Dorcas ziewając przeciągle.
- Dajcie spokój pogramy sobie innym razem.
CZYTASZ
Just the marauders
FanficHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...