12

1.3K 68 8
                                    

Ostatnimi czasy Marlene była bardzo przygnębiona i wszyscy jak najbardziej wiedzieli dlaczego, w końcu plotki w Hogwarcie szybko się rozchodzą a jeśli chodziło o zakończeniu związku jakiegoś Huncwota była to błyskawiczna prędkość gdyż już cztery dni później nie było osoby, która by tego nie wiedziała. Blondynka widocznie schudła, miała czerwone od płaczu oczy a jej rumiane policzki jakby zapadły się w sobie. Lily wraz z Dorcas próbowały poprawić jej samopoczucie, ale kiedy po raz kolejny odprawiła je z kwitkiem odpuściły dając jej trochę przestrzeni, aby sama przetrawiła to rozstanie. Remus też nie wyglądał najlepiej, ale Lily szczerze wątpiła, aby związane to było z ich rozstaniem jak sądziła większość uczniów. Jedynie miała nadzieję, aby ich paczka się przez to nie rozpadła bo to było by powrotem do trzeciej klasy gdzie Marlene i Dorcas omijały Huncwotów szerokim łukiem, Lily spędzała czas z Severusem a Huncwoci nabijali się ze wszystkiego i wszystkich. Korepetycje Lily z Jamesem nie miały już żadnego sensu po dwóch spotkaniach gdzie dziewczyna wszystko rozumiała i transmutacje wychodziły jej za pierwszym razem a chociażby zmienienie koloru włosów z rudości w blond nie stanowiło większego problemu więc przestali spotykać się na korepetycje. Sam James miał mało czasu bo jako kapitan drużyny Gryfonów organizował pobór do drużyny i spędzał czas na treningach przez co Łapa chodził rozdrażniony i większość czasu spędzał albo z Peterem i Remusem lub ewentualnie umilał sobie czas jakąś niezbyt inteligentną dziewczyną, która chcichotała za każdym razem gdy powiedział w jej stronę komplement.

- Evans- Syriusz przysiadł się do Lily kiedy pod salą od eliksirów zaczytywała się w podręczniku.

- Black- odparła nie patrząc na niego dalej zerkając w książkę choć jej oczy nie poruszały się więc nie czytała jak zauważył chłopak.

- Nie sądzisz, że powinniśmy mówić do siebie inaczej niż po nazwisku?

- Możliwe- poparła go zamykając lekturę i wrzucając ją do torby.- Po co przyszedłeś? Bo wątpię, żeby pogadać o zwracaniu się do siebie po nazwisku.

- Dziesięć punktów dla Gryffindoru za poprawność pytania- zironizował Syriusz.- Ale masz rację przyszedłem spytać czy będziesz na meczu za tydzień?

- Nie wiem.

- To przyjdź.

- Mówię, że nie wiem.

- No to jak nie wiesz to przyjdź.

- Nie wiem co będę robiła za tydzień o jedenastej. Może będę mieć szlaban.

Syriusz spojrzał na nią z politowaniem śmiejąc się w głos na co i ona się uśmiechnęła.

- No dobra szlaban jest mało prawdopodobny, ale przez tyle lat nie było mnie więc po co mam iść tym razem?

- Dla Jamesa- odpowiedział jej tonem jakby było to czymś oczywistym.- Po tym waszym pocałunku chodzi jak na skrzydłach więc twoja obecność go zmotywuje, aby wygrać.

- A to gnida powiedział ci- syknęła Lily.

- Kto gnida?

I tak sam James Potter powitał ich swoją obecnością tak niespodziewanie jak był istotny pocałunek w bibliotece.

- Ty.

- Czemu ja?

- Bo powiedziałeś chłopakom o tym co się nie wydarzyło- objaśniła pokracznie rudowłosa.

- A chodzi ci o ten pocałunek, Liluś- zaśmiał się James a jego ręka zmierzwiła roztrzepotaną czuprynę.

- To nie był pocałunek- zaprzeczyła gwałtownie.

Just the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz