James widział to bardzo dokładnie co mianowicie? Już wam tłumaczę, przez ostatni tydzień chodził zły jak osa. Doskonale widział jak Syriusz zbliżył się do Lily i to w tak krótkim czasie od momentu kiedy wpadła do ich dormitorium po spotkaniu klubu Ślimaka. W ciągu tych kilku dni Black był bliżej Lily niż on przez cały rok! Co gorsza rudowłosa śmiała się z dowcipów Syriusza czochrając jego idealnie uczesane włosy w przyjacielskim geście oraz warto dodać do tego, że zaraz po lekcjach znikali gdzieś na kilka godzin wracając później o radykalnych porach nocnych. Zazdrość dławiła go w gardle a Syriusz nie raczył nawet słowem wspomnieć gdzie był jak na najlepszego przyjaciela przystało, nawet uspakajające słowa Remusa o tym, że Łapa na pewno nie robi żadnych rzeczy z Lily, o które mógłby być zazdrosny go nie pocieszały, wręcz przeciwnie chodził podenerwowany wprawiając wszystkich w zły nastrój. Aż pewnego niedzielnego wieczoru stracił panowanie nad sobą widząc jak Syriusz flirtuje z jego Lily na kanapie w pokoju wspólnym gdzie ona głaskała go po głowie a on leżał na jej udach. Odczekał dobre dwadzieścia minut siedząc jak na szpilkach w fotelu aż Lily uda się na patrol i postanowił porozmawiać z Syriuszem jak mężczyzna z mężczyzną. Przegonił dwóch czwartoklasistów z pomieszczenia, którzy grali w gargulki i usiadł z nietęgą miną naprzeciwko chłopaka na krześle.
- Co tam Rogasiu? Jakiś taki podminowany chodzisz- powiedział bujając się na krześle Black.
- Co to miało być?- spytał zimno James patrząc prosto w szare oczy szesnatolatka.
- Ale co?- palnął głupio, próbując dowiedzieć się o co tym razem chodzi Jamesowi.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi nie rżnij głupa Black. Co jest między tobą a Lily?
- A o to ci chodzi- mruknął lekceważąco a do jego głowy wpadł szatański pomysł.- Jesteśmy razem... Wiesz jest całkiem niezła- dodał z mrugnięciem.
Trzask łamanego serca dzwonił Jamesowi w uszach... Jak on mógł? Jego najlepszy przyjaciel... Jego brat. Smutek rozsadzał go od środka więc starając się nie rozpłakać zdołał jedynie wyszeptać łamiącym się głosem:
- Jak śmiałeś? Wiesz, że ją kocham... Jak mogłeś po tym jak w wakacje dałem ci dom kiedy uciekłeś od swojej popieprzonej rodzinki.
Rozbawienie uleciało z twarzy Blacka w jednej chwili. Najwidoczniej musiał wyprowadzić Pottera z błędu nim wynikną z tego bardzo nieprzyjemne sytuacje.
- James wysłuchaj mnie. Ja żartowałem, między mną a Lily nie ma nic poza przyjaźnią.
Okularnik uniósł smętnie głowę, ale widząc szczerość na twarzy Blacka coś jego środku wykonało salto i masę fikołków przywracając mu nadzieję.
- To dlaczego nagle z was tacy wielcy przyjaciele?- zapytał z powątpieniem.
- Dlatego, że... Cholera Evans mnie zabije jak się dowie, że ci powiedziałem, ale trudno w końcu to już jutro- burknął pod nosem.- A więc pewnie kojarzysz tego krukona co ostatnio zaczął się kręcić wokół Lily? No właśnie okazało się, że założył się ze swoim współlokatorem o to, że ją poderwie a nasza kochana Evans się o tym dowiedziała i pomagam jej dokonać zemsty.
James kiwnął twierdząco głową, ale nadal jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
- A czemu z nią flirtujesz? Bo nie wmówisz mi, że to jest część planu.
- To tylko nasze wybitne poczucie humoru, które ograniczona ilość osób rozumie. Daj spokój ja i Evans?- parsknął i Potter również to uczynił. Lekkość z jaką Syriusz mówił sprawiało, że owszem miało to sporo niedorzeczności.- Poza tym wolę brunetki.
Śmiejąc się z siebie nawzajem James poczuł ulgę, której nie czuł od kilku dni a napięcie w klatce piersiowej uleciało z niego jakby zostało przedziurawione igłą a on poczuł się wreszcie szczęśliwy i pełen nadziei.

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...