15

1.3K 61 61
                                        

Lily podparła głowę na ręce i ze znudzeniem obserwowała otoczenie dziwnego pokoju. Ona naprawdę nie wiedziała co ją podkusiło żeby kontynuować ten beznadziejny przedmiot, wróżbitka była z niej jak z żaby przekąska czyli krótko mówiąc żadna. W pomieszczeniu unosił się zapach duszącego kadzidełka a wielkość sali mogła wywołać u niektórych klaustrofobię nawet ta stara wariatka Tralewny nie dała otworzyć im okna bredząc coś o uciekającej aurze, która sprzyjała wewnętrzemu oku.

- Witajcie na kolejnych zajęciach dzieci w tym roku powtórzymy sobie jakże szlachetną sztuką wróżenia z kuli! Dawniej próbowaliście coś z niej odczytać, ale teraz powinniście widzieć już pełny obraz- profesor Tralewny jak podekscytowana dziewczynka rozpoczęła lekcje.- Ostrzegam nie jest to łatwa sztuka.

Rudowłosa wywróciła oczami i przyjrzała się swojemu koledze, który siedział obok niej i co rusz wysyłał liściki do Syriusza siedzącego za nimi. Nagle jeden z ich małych samolocików wleciał prosto w jej włosy, które związane w długi warkocz leżały luźno na jej plecach.

- Black!- syknęła w jego kierunku na co rozbawiony chłopak wzruszył ramionami i wyszeptał coś do Remusa.

- Poczekaj Liluś pomogę ci- James powstrzymując parsknięcie przybliżył się do koleżanki i chwycił w dłonie jej delikatne włosy.- Ależ ty masz miękkie włosy- zdziwił się.

Powstrzymała irytację starając się nie wybuchnąć. On wcale nie chciał źle, chciał jej pomóc zresztą ostatnie czego chciała to przywołanie tu Sybilli i jej szlachetnego daru jasnowidzenia.

- Czyli te odżywki, które siłą wklepała mi Dorcas zadziałały- mruknęła Evans czym wywołała uśmiech na ustach Pottera.- Auć James!- syknęła kiedy mocniej szarpnął rudy kosmyk.

- Wybacz, nie wiem czym Syriusz przeklął ten samolocik, ale nie chce się odlepić.

- Jak to nie? Dawaj.

Lily bezsilnie mocowała się z włosami a z tyłu Syriusz i Remus przybili sobie piątkę.

- Lily daj pomogę ci.

- Sama sobie poradzę!

- Evans dawaj te włosy!

Małe poruszenie przy stoliku w końcu sali zainteresowały profesorkę, która opowiadała coś parze przy jednym ze stolików niedaleko.

- Moi drodzy co tam widzicie? Potter co widzisz?

- Emmm- zmieszany chłopak puścił rudy pukiel włosów i przyjrzał się kuli.- Sam nie wiem.

- A ty złociutka?

Evans niemal prychnęła. Miała dość mocowania się z cholernym samolocikiem od Syriusza a na dodatek jeszcze ta wariatka coś od niej chciała.

- Nie wiem- odpowiedziała sucho mimo wszystko starając się być uprzejmą.

Zaintrygowana nauczycielka zbliżyła się do ich kuli a większość uczniowie zwrócili ku nim swoje głowy. Lily warknęła w myślach ten dzień był naprawdę fatalny, w najlepszym wypadku przepowie im szybką i bezbolesną śmierć.

- Och- Tralewny uśmiechnęła się a zza jej grubych szkieł poleciała łza wzruszenia.- To dziecko. A dokładniej chłopiec!

Syriusz w tylnej ławce wybuchnął śmiechem jaki nigdy nie był obecny w tej sali. Mieszanina szczęścia, niedowierzania i głupiego rozbawienia towarzyszyła Blackowi w tamtej chwili kiedy wyobraził sobie Jamesa jako ojca.

- Sarenka i Rogaś będą mieli dziecko, ja pieprzę będzie rogasiątko- parsknął pod nosem narażając się na surowy wzrok profesorki.

- Ja mam mieć dziecko z Jamesem Potterem? Jasne- powiedziała powątpiewająco Lily.

Just the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz