Powrót po świątecznych feriach był błyskawiczny. Nim uczniowie tonący w stosach prac domowych i obowiązkach zorientowali się nastał luty. Wraz z lutym przyszedł ten magiczny dzień czternasty luty. Święto Zakochanych po szkole krążyły wyznania miłosne, prezenty czy łzy osób, które zostały odrzucone. Jeśli chodzi o kartki walentynkowe to uczniem, który otrzymał ich najwięcej był Syriusz Black. Szesnastolatek o arystokratycznych rysach, przydługich, czarnych włosach, szarych oczach i łobuzerskim uśmiechu. Posiadał on wiele wielbicielek tak, że te najbardziej zdesperowane zakładały fankluby. Randkując z nimi nigdy żadnej niczego nie obiecywał i chociaż niejedna wylała po nim tony łez i tak lgnęły do niego jak ćmy do ognia. Jemu ta atencja oczywiście się podobała, ale na dzień czternasty luty miał zdecydowanie inne plany niż szeptanie słodkich słówek, naiwnym dziewczynkom z jego fanklubu, ale do planów Syriusza na spędzenie Walentynek wrócimy później.
Lily Evans szóstoroczna uczennica Hogwartu nie miała szczególnych planów na spędzenie romantycznych Walentynek. W przeciwieństwe do Marleny i Dorcas nie szła do Hogsmeade na randkę, planowała zostać w dormitorium okryć się ciepłym kocem i jedząc przekąski przeczytać dobrą książkę. Jej plany uległy jednak zmianie przez pewnego osobnika płci przeciwnej. Owy osobnik był bardzo przystojny, ale równocześnie irytujący dla panny Evans. Oczywiście do tego dlaczego Lily nie spędziła popołudnia tak jak planowała przejdziemy później, ale najpierw przyjrzyjmy się randce Marleny.
*
Blondynka umówiła się z Beniem Fenwickiem. Był on rok starszym gryfonem, który komentował mecze Quidditcha. Czasem kiedy chadzała do biblioteki zamieniła z nim parę słów, czy pracowała przy jednym stoliku. Benio był dość przystojny być może nie był modelem, ale coś w jego urodzie przyciągało dziewczyny. Był blondynem o ciemnych oczach i ślicznym uśmiechu z dołeczkami w policzkach. Kiedy zaproponował jej randkę zgodziła się bez zawahania mimo iż jej serce nadal leczyło się z resztek uczuć do Remusa, potrzebowała otworzyć się na nowe znajomości.
Nie chciała zbytnio stroić się na to spotkanie, ale przy namowach przyjaciółek wyszła z zamku wyglądając jak milion galeonów. Swoje blond włosy upięła w koka, z którego wychodziły pojedyńcze pasma przy skroniach. Biała sukienka z dziewczęcym wiązaniem z tyłu pleców dodawała niewinności a czarne botki na obcasie zadziorności. Bawiąc się guzikami czarnego płaszcza szła do umówionego miejsca. Wraz z oczekiwaniami Benio czekał na nią z czerwoną różą w ręku. Marlena Mckinnon uwielbiała czerwone róże a chłopak musiał pozyskać tę informację od jej przyjaciółek lub miał dobrą intuicję.
- Cześć- przywitała się uśmiechając się lekko.
- Witaj Marleno mam nadzieję, że róża ci się podoba.- odwzajemnił uśmiech wręczając jej kwiat.
- Jest piękna, zresztą uwielbiam róże.
- To co, jeśli masz ochotę zacznijmy może spacerem? Znam kilka fajnych dróżek w Hogsmeade.
- Z miłą chęcią.- od początku spotkania Mckinnon czuła, że będzie ono udane a na razie nic nie wskazywało, aby coś miało pójść źle więc pełna optymizmu chwyciła ramię chłopaka i udała się z nim na spacer.
- Ślicznie wyglądasz.- szepnął jej kiedy prowadził ją przez pustą uliczkę.
Zarumieniła się lekko, i mamrocząc podziękowanie wsłuchała się w kojący głos chłopaka, który opowiadał jej historię związaną z tym jak poznał to miejsce po raz pierwszy.
*
Dorcas tak jak Marlena ubrała się najlepiej jak umiała, chociaż w przeciwieństwie do stroju Mckinnon trudno było doszukać się jakichkolwiek szczegółów niewinności. Brązowe włosy, zakręciła w fale a na siebie włożyła krótką, czarną sukienkę do połowy uda. Aby dopełnić swój ubiór założyła długie czarne kozaki oraz złote, kolczyki koła, które były bardzo popularne w ostatnim czasie. Z uwodzicielskim uśmiechem zjawiła się przed starszym o rok krukonem. Kiedyś flirtowała z nim trochę, ale kiedy zaproponował jej randkę zgodziła się nie widząc przeszkód.

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...