Westchnięcie pełne ulgi wydostało się spomiędzy pomalowanych na czerwono ust. Albowiem wreszcie nadszedł ten jeden dzień, w którym to siódmoklasiści mogli na spokojnie przymknąć oczy, roześmiać się w głos i odpocząć pierwszy raz od bardzo dawna i Lily Evans postanowiła to jak najlepiej wykorzystać. Kiedy tylko dwie godziny wcześniej wyszła z ostatniego OWUTE'ma, którym była obrona przed czarną magią, postawiła wszystko na jedną kartę. Stało się, napisała to czego się nauczyła i to co powtarzała napisała i zademonstrowała. Natomiast teraz dzięki spokoju, który ją wypełnił mogła delektować się ciszą i delikatnym śpiewem ptaków. A raczej taki miała zamiar dopóki nie doczłapali się do niej Huncwoci. Kiedy jako mała dziewczynka, po raz pierwszy przekroczyła próg magicznej szkoły od samego początku wiedziała, że ona i ten wredny chłopak z rozczochraną fryzurą się nie polubią, nigdy. I tak było ona i chłopak ze swoimi przyjaciółmi uprzykrzali życie zarówno uczniom jak nauczycielom a i tak wszyscy ich kochali, wszyscy oprócz niej, która z nienawiścią patrzyła na to jak płatają kolejne figle, tylko odejmując punkty jej domowi...a potem nastał jej piąty rok, i dużo rzeczy uległo zmianie James starał się z nią umówić, co ją bawiło, ale jak wściekła kotka prychając odmawiała choć w głębi duszy, zastanawiała się jak by taka randka z Potterem wyglądała. Severus się od niej oddalił, a dziewczyny z dormitorium stały się bliskie. Koniec piątego roku przyniósł ból, ale i nowe spojrzenie na świat, zaprzyjaźniła się z Huncwotami a ona bliżej poznała śliczną Mary Macdonald, która stała się dziewczyną Remusa. Marlene i Remus przestali ze sobą kręcić, Syriusz i Dorcas zaczęli ze sobą chodzić, ale i też zerwali, Marlene zaczęła umawiać się z rok starszym Beniem Fenwickiem a ona i James stali się dobrymi przyjaciółmi. Siódmy rok, och tam dopiero się wydarzyło rzeczy a najważniejsza z nich ona i Potter zostali parą, Lily do teraz pluła sobie w brodę, że zgodziła się z nim na randkę tak późno. I tak zamyślona z nostalgicznym uśmiechem na twarzy nie usłyszała jak James Potter zakradł się do niej od tyłu kładąc twarz na jej ramieniu, a jego ręce wylądowały na jej talii.
- O czym tak rozmyślasz panno Evans?- spytał sunąc nosem po jej szyi na co zachichotała.
- O tym panie Potter, że będę musiała cię przedstawić moim rodzicom a razem z tobą całą resztę Huncwotów, bo jak was brać to całą czwórką a nie osobno, szkoda- mruknęła patrząc w jednym kierunku gdzie Remus i Syriusz przepychali się między sobą a Dorcas, Mary i Marlena się z tego jawnie naśmiewały.
- Ej! Potter, Evans przestańcie się tam gzić minus dwadzieścia punktów- krzyknął na nich Syriusz naśladując głos Mcgonagall.
- Łapo czyżbyś zapomniał, że to ja jestem prefektem- James uniósł brew.- W dodatku naczelnym- podkreślił wyraźnie.
- Och, dobra dobra Minnie ciebie z naszej dwójki bardziej kocha, nieważne- prychnął niezrażony niczym Black a kiedy Remus zauważył swoją przewagę popchnął go w bok przez co Syriusz zaliczył widowiskowy upadek zapewniając śmiech całej grupy. - No tak śmiejcie się, śmiejcie z biednego Łapy, a ty Lupin zobaczysz jeszcze się odegram!- wygrażał się dalej.
- No i co Evans, wreszcie zeszło ci ciśnienie po tych testach?- zapytała Marlene wpychając się chamsko pomiędzy nią i Jamesa z papierosem w ustach. Kiedy Potter zaproponował, aby usiąść i pogadać przy ich drzewie wszyscy ochoczo się zgodzili.
- A żebyś wiedziała, Mckinonn wreszcie osiągnęłam spokój ducha- Lily zamknęła oczy i ustawiła w odpowiedni sposób palce udając, że medytuje, ale kiedy poczuła jak ktoś podszczypuje ją w bok zwinęła się śmiejąc cicho natychmiast otwierając oczy.- Potter nic nie zrobisz? Twój przyjaciel mnie obmacuje- poskarżyła się jak mała dziewczynka wskazując oskarżycielsko palcem Syriusza, który już szarpał się z Remusem.
- Odpieprz się, Łapo- warknął rozbawiony blondyn kopiąc czarnowłosego w łydkę jako odwet za przerwany odpoczynek.
- Sam się odpieprz, Lunatyku trzeba było wcześniej mnie nie popychać.
- Black, czy ty zmacałeś moją dziewczynę?- zapytał poważnie okularnik prostując się.
- Zależy kiedy- parsknął jak cała reszta prócz Remusa, który wciąż się z nim użerał i Jamesa, którego oczy zwęziły się błyskając groźnie. W jednej chwili Syriusz przestał ciągnąć za nogę Remusa dość boleśnie rzucając ją na ziemię przez co jej właściciel syknął ostrzegawczo.- Ale Jamie nie pamiętasz, co moje to i twoje? Sam tak mówiłeś!
- W kontekście szczoteczki do zębów debilu- wywarczał przez zaciśnięte zęby James chociaż i tak każdy wiedział, że żartuje i wcale nie jest zły na Syriusza i dało się to zauważyć w wesołych promyczkach, które błyskały w jego orzechowych oczach, no ale przerażony Black raczej ich nie dostrzegał skupiony na szukaniu drogi ucieczki.
- Czemu nie ma Petera?- zapytała cicho Lily Mary obserwując całe zajście.
- Dorcas mi mówiła, że podobno miał jedną sprawę do załatwienia i nie za bardzo miał ochotę przyjść, był zmęczony po egzaminach- odszepnęła czarnowłosa na co ruda pokiwała twierdząco głową.
- Ejej wy! Co to za podejrzane sojusze zawieracie?!- wykrzyknął panicznie arystokrata widząc jak Remus i James dogadują się między sobą.
- Pamiętaj, że nie warto nas wkurzać Łapciu- powiedział uśmiechając się złośliwie likantrop.
- Jak wy możecie tak spiskować, zobaczycie co to?!- wskazał na coś za ich plecami a kiedy zorientowali się, że ich podpuścił sam uciekając w przeciwnym kierunku szybko za nim pobiegli.
- Oni zostaną wiecznymi dzieciakami- westchnęła Dorcas patrząc jak po kolei starają się nie wywrócić przez swoją szybkość a następnie jak Łapa potyka się o najwidoczniej coś wystającego z ziemi a za nim Remus i James śmiejąc się w niebogłosy.
- To po prostu Huncwoci*.
***
- Szczerze, nie spodziewałem się, że rozdanie dyplomów przyjdzie tak szybko- powiedział James poprawiając niebieską czapkę absolwenta, która cudem trzymała się na jego rozczochranej czuprynie.
- Uwierz mi ja też- westchnął melancholijnie Glizdogon, ale jakoś żaden z jego przyjaciół nie zauważył tej nutki melancholii w jego głosie.
- A więc teraz tylko wojna pozostała.
- Och, przestań Marlene wszyscy ją przeżyjemy a za dziesięć lat będziemy ją wspominać- zaśmiała się Mary popychając biodrem Marlene.
- Kotki moje najmilsze musimy iść zrobić pamiątkowe zdjęcie!- uśmiechnęła się promiennie Dorcas wskazując palcem na miejsce gdzie było specjalne miejsce do zdjęć.
- Nie wyobrażam sobie tego, Dorcas i tak płakałam jak głupia pisząc te bzdety w albumie z naszego rocznika- mruknęła Lily.
- Jakoś to przeżyjesz, idziemy na zdjęcia!
I kiedy błysnął flesz aparatu fotografa uśmiechnęli się szeroko zostawiając dzieciństwo raz na zawsze w murach tego ogromnego zamku myśląc szczęśliwie o ich dorosłym życiu, choć wcale nie będzie w nim miejsca na zbyt dużo dobrych wydarzeń, bo w końcu w wojnie nie ma niczego dobrego prócz zmian, które ze sobą wprowadza. Zmian, których niestety oni już nie dożyją i tylko te zimne mury będą pamiętać te słodkie chwile bandy dzieciaków, których noga już nigdy nie postanie w tym zamku, aby ponownie odbyć cudowną przygodę.
***
* celowo w tamtej scenie nie umieściłam Glizdogona patrząc na to jak wydarzenia się później potoczyły
A więc tak przyszedł czas, aby się pożegnać z tą powieścią. 39 części zostało opublikowanych dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę czy wyświetlenie mam ogromną nadzieję, że was nie zawiodłam zakończeniem. Dla osób, którzy są ciekawi być może napiszę malutki sequel bo mam pewien pomysł na niego, ale czy ostatecznie się pojawi...zobaczymy. Jeszcze zajmując wam chwilkę wspomnę, że początkowo zakładałam na całość 20 rozdziałów, pierwsze dziesięć poświęcone na rok szósty a pozostałą na siódmy... cóż jak widać nie bardzo mi to wyszło. Do usłyszenia kiedyś!

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...