Nienawidził tego kretyńskiego uśmieszku, który pałętał się na twarzy tego głąba. Nagorszej kanalii jaka chodziła po tym świecie i główne źródło jego problemów. James Potter dupek bez kręgosłupa moralnego, który jakimś cudem został prefektem naczelnym. Severus naprawdę nie wiedział co ten stary Dumbledore miał w głowie wybierając Pottera na tak ważne stanowisko. Prefekt naczelny miał świecić przykładem a jedyne czym świecił okularnik to głupotą. Jak można było wybrać go na prefekta naczelnego skoro jeszcze dzisiaj on i Black moczyli jego głowę w sedesie na czwartym piętrze?! Jebani Gryfoni, którym wszystko uchodzi na sucho.
- Nad czym myślisz, Snape? Pewnie o pracy z eliksirów, którą zadał Slughorn.
Nawet chwili spokoju człowiek nie mógł mieć w lochach. Jak nie myślał o idiotach to idioci pojawiali się przed nim chociażby Yaxel, który najwidoczniej sądził, że jego przemyślenia są tak płytkie jak esej z eliksirów. I on z takim myśleniem chciał zostać śmierciożercą...dobre sobie!
- Nie do końca- odburknął zachmurzony.
- Nie będę w to wnikać, ale ojciec Blacka przysłał list- brunetowi zaświeciły się złowrogo oczy.- Idziesz?
- Natychmiast.
Och, to była akurat najlepsza wiadomość tego dnia. Pan Black czyli po prostu stary Regulusa dwa lata młodszego od nich Ślizgona zarówno jak cały a przynajmniej większość rodu Blacków interesował się czarną magią i wytępieniem szlam z powierzchni ziemi przez co chętnie stosował się do ideologii głoszonej przez tego, którego Imienia nie wolno wymawiać czyli Czarnego Pana jak nazywali go śmierciożercy.
- I o co chodzi? Bellatrix przeszła już inicjację?- spytał cicho Severus kiedy znaleźli się w sypialni Regulusa.
- Owszem- odpowiedział szybko czarnowłosy.- Musiała zabić jakąś szlamę, która pracowała w ministerstwie. Razem z Rudolfem później torturowali jej męża i syna.
- Też chciałby już przejść inicjację- jęknął niepocieszony Mulciber.
- Z takim nastawieniem głąbie, Czarny Pan nawet nie przyjmie cię w swoje szeregi.
- Dokładnie zachowujesz się jak jakaś szlama, która zachwyca się magią- zaśmiał się kpiąco Avery co uczyniła również reszta chłopców w pomieszczeniu.
On sam czuł ekscytację na myśl aby móc wreszcie stać się kimś wielkim u boku Lorda Voldemorta aby takie gnoje jak Black i Potter kłaniali się przed nim jak przed królem. Och, zdecydowanie chociażby aby zobaczyć na ich twarzach cierpienie mógł zgodzić się być śmierciozercą. I jak najbardziej chciał to uczynić. Aby on i Lily Evans wreszcie mogli być kimś wielkim.
***
-
James zatrzymaj się na brodę Merlina!
Siedemnastolatka z wypiekami na twarzy szpetnie zaklnęła złorzecząc na wysokiego chłopaka, który śmiejąc się jej w twarz dalej uciekał z jej piórem w dłoni.
- To chodź Lily i je sobie weź! Nie dosięgasz? A to szkoda.
Nagle do jej głowy wpadł szatański pomysł na odzyskanie ukradzionej rzeczy i zachowania resztek godności nie upakarzając się jeszcze bardziej przed Gryfonami w pokoju wspólnym. Odczekała chwilę a kiedy chłopak podszedł wystarczająco blisko wyciągnęła błyskawicznie różdżkę chcąc go spetryfikować.
- A a a nie tak szybko Evans- szepnął jej do ucha James chwytając jej nadgarstek w dłoń w stalowym uścisku.
- Ćwiczyłeś- rzuciła luźno patrząc w górę na jego twarz.
- A ty się zasiedziałaś słonko- cmoknął w powietrzu ustami oddając jej pióro.
- Być może.
Nagle znikąd James poczuł ogromny przypływ pewności siebie i w innych okolicznościach już by się na to nie odważył, ale nim jego mózg przeanalizował co ma się wydarzyć to po prostu się stało.
- A umówisz się ze mną?
- Być może.
Och, naprawdę nie wiedziała co jej strzeliło do tego rudego łba aby tak mu odpowiedzieć. W końcu przez tyle lat jego starań nie czuła niczego prócz irytacji i złości prawda?
***
Zniknęła mu w mgnieniu oka zaledwie ogarnął co się stało a jej rudy kucyk zniknął na schodach do damskich dormitoriów. Oczywiście mógł za nią pobiec w końcu już na czwartym roku jemu i chłopakom udało się odkryć zaklęcie, dzięki któremu schody nie zamieniały się w ślizgawkę, ale nie poczuł takiej potrzeby. Gdyby się jej zapytał o randkę mogłaby się zgodzić. Na stringi Merlina ZGODZIŁABY SIĘ! A raczej było na to około pięćdziesięciu procent, ale nie widział żadnej złej wersji tylko tą pozytywną gdzie kończąc Hogwart jako para, później biorą ślub i żyją długo i szczęśliwie opiekując się gromadką ślicznych dzieci.
- Rogaś, wiesz jaka jest pora? Bo ja wiem.
Usłyszał te słowa jak przez mgłę kiedy trafił do swojego dormitorium otumaniony odpowiedzią Lily.
- Jak wiesz to po co się pytasz.
- Pora na zrobienie kawału!
Syriusz przeskoczył na jego łóżko niemal wybijając przy tym zęby, ale nawet to go nie obeszli. Był zbyt zaaferowany wydarzeniem sprzed kilku godzin. Oczywiście w dormitorium byli sami Remus szwendał się gdzieś z Mary a mając na myśli szwendał pewnie pieprzyli się w składziki na miotły, ale to akurat nie byli takie ważne. Peter miał korepetycje z Flitwickiem a Syriusz zapewne byłby z Dorcas gdyby nie fakt, że dziewczyna uczyła się w bibliotece. A Syriusz Orion Black od przynajmniej czterech lat nie odwiedził tego świętego miejsca dla kujonów.
- Wysadzamy toaletę na drugim piętrze?
- Czytasz mi w myślach Rogaś.
***
Pył, kurz i resztki muszli klozetowej jak najbardziej wlały się po korytarzu tak samo jak duże kałuże wody zbiarające się na płytkach.
- Zajebiście, ale teraz zmywamy się.
I James Potter wraz z Syriuszem Blackiem zbiegli z miejsca zdarzenia biegając ku długiemu korytarzowy pełnemu w większości pustym klasom. Szybko zatrzasnęli drzwi od sali, do której wpadli słysząc już z daleka stukot szpilek Mcgonagall z drugiego końca korytarza.
***
Witam ponownie. Rozdzialik dość krótki, ale nie bijcie! Ojć szkółka wykańcza i to bardzo. Koniec moich zażaleń o szkole bo zapewne was to nie interesuje przejdę do spraw czysto dotyczących ff. Pytanko do osób, które czytają czy, czysto teoretycznie czytali byście ff również o Huncwotach, ale w nieco innym stylu pisania po zakończeniu tego? I jeszcze jedna ważna sprawa dziękuję za 7 tysięcy odsłon lecimy po więcej!

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...