Kiedy wielki piorun przeciął granatowe niebo Lily siedząca na łóżku z kubkiem parującej herbaty podskoczyła wylewając nieco gorącej cieczy na kołdrę.
- A niech to!
Szybko wymamrotała zaklęcie a mokre ślady znikły zostawiając po sobie głuche wspomnienie.
- Lily widziałaś moje czarne dzwony?- usłyszała głos Dorcas dochodzący z łazienki.
- Na szafce są!- odkrzyknęła przekartkując stronice książki.- Szykujesz się gdzieś?
- Jak to gdzie?- głowa połowicznie umalowanej Dorcas wychyliła się zza łazienkowych drzwi.- Przecież urodziny Blacka są organizowane w wieży w końcu jest połowa listopada!
- Idziesz- bardziej stwierdziła niż zapytała Lily.
- Oczywiście, że tak a ty idziesz ze mną- brunetka widząc sprzeciw malujący się na twarzy przyjaciółki dodała pośpiesznie.- Marlena też idzie więc nie próbuj się nawet wymigać.
Jak na zawołanie blondynka otworzyła drzwi z czterema wieszakami obwieszonych różnymi ubraniami.
- Co się dzieje?- zapytała od wejścia rzucając ciuchy na swoje łóżko.
- Lily mówi, że nie idzie na imprezę Blacka a ja jej staram się to wyperswadować
- Nieźle Cas nie wiedziałam, że znasz takie trudne słowa- odgryzła się rudowłosa.
Panna Meadowes pokazała jej język i już kompletnie ubrana wyskoczyła z łazienki z włosami skręcającymi się w loki.
- Ruda i tak tam będziesz- Marlena spojrzała na przyjaciółkę a następnie na ubrania leżące na jej posłaniu i po chwili rzuciła w Lily złotą bluzką.- Masz zakładaj i nie gadaj.
- Wielkie dzięki- burknęła, ale przyjęła bluzkę.- Czyli nici ze spokojnego wieczoru.
- Evans proszę cię- Dorcas oderwała się od malowania oczu.- Jesteś nastolatką tylko raz, tylko r-a-z!
Przeliterowała jak małemu dziecku a panna Evans wzniosła oczy ku górze prychając cicho.
- Dorcas ma rację na spokojne wieczory będziesz miała czas jak będziesz starą babką!
Całą trójką zaśmiały się gromko a następnie dokończyły przygotowywanie się do imprezy urodzinowej.
*
Syriusz Black stał pośrodku pokoju wspólnego i z szerokim uśmiechem wysłuchiwał wszelkich życzeń czy przyjmował podarowane mu prezenty. Zdecydowanie był typem imprezowicza i kiedy ujrzał jedną roześmianą brunetkę uśmiech zamarł mu na ustach. Podeszła do niego z lekko zarumionymi policzkami od śmiechu i pakunkiem w dłoni.
- Meadowes!- klasnął w dłonie co częściowo zostało zagłuszone przez dudniącą muzykę.- Wiedziałem, że mnie lubisz!
- Lubię czy nie to uwielbiam imprezy- wzruszyła ramionami.- Dobrze więc wielkiemu głupiemu Syriuszowi Orionowi Blackowi życzę wszystkiego co najlepsze i, aby ci się w życiu powiodło- podała mu w dłonie prostokątny przedmiot owinięty szarym papierem ozdobnym.
- Dzięki Dorcas.
Brunetka uśmiechnęła się i pomknęła w głąb pokoju wspólnego oddając się imprezowemu szaleństwu.
- Sarenka!
- Łapcia!- przedrzeźniła go Lily.- Jako, że masz już siedemnaście lat to życzę ci dużo prezentów, wspaniałego życia i dobrego domu starców, staruchu- szybko przytuliła go i wepchnęła mały pakunek w ręce nim zdołał się odgryźć.
*
Kiedy zabawa trwała w najlepsze solenizant i jego grupka znajomych przenieśli się do o dziwo czystego pokoju szkolnych rozrabiaków.
- Łapa daj tę butelkę- James wyrwał butelkę z alkoholem z dłoni przyjaciela.
- Nie bądź zachłanny Jamie- Lupin wyrwał alkohol z rąk Jamesa i zdołał on upić tylko parę łyków.
Reszta towarzystwa z samym Potterem roześmiał się ciepło.
- A teraz panie i panowie- Syriusz uśmiechnął się porozumiewawczo z Jamesem.
Syriusz podszedł do jeden z komód i wyciągnął siedem kieliszków i jedną dużą butelkę.
- Moi mili jest to mocny alkohol ostrzegam- powiedział James podając każdemu kieliszek.
- O nie znam to!- jęknęła Lily a wszyscy zwrócili ku niej swoją uwagę.- Zawsze kiedy brat mojego taty przyjeżdża to razem z moim ojcem wyciągając to i na drugi dzień moją cholernego kaca. Poza tym ja więcej z wami nie piję, chyba że sok pomarańczowy.
- Evans nie bądź śmieszna to moje siedemnaste urodziny- namawiał ją Syriusz.
Mimo początkowych narzekań Lily rozlali wszystkim dany napój, o którym później Lily powiedziała, że jest wódką do kieliszków i nim ktokolwiek się odezwał James z Syriuszem zaczęli śpiewać, a raczej wyć jak wilki do księżyca.
- A kto się w styczniu urodził ma wstać ma wstać na wstać!
Lily z pobłażliwym uśmiechem podniosła swój kieliszek i wstała, aby następnie przechylić go i zawartość wlać do gardła. Skrzywiła się i zakasłała, James klepnął ją dwa razy w plecy, aby się uspokoiła i dało to oczekiwany efekt.
- A kto się w lutym urodził ma wstać ma wstać ma wstać!
Dorcas na lekko chwiejnych nogach wstała i również przechyliła swój kieliszek. Potężny grymas obrzydzenia wstąpił na jej twarz i zatkała sobie usta dłonią kiedy ostro-gorzki płyn przeleciał jej przez gardło.
Tym razem śpiewali już wszyscy.
- A kto się w marcu urodził ma wstać ma wstać ma wstać!
Dwójka Huncwotów podniosła się z ziemi i stukając się kieliszkami wypiła zawartość krzywiąc się lekko. Remus i James usiedli na wcześniejszych miejscach śpiewając radośnie.
- A kto się w kwietniu urodził ma wstać ma wstać ma wstać!
Marlena uniosła kieliszek, ale nie wstała. Połknęła przeźroczysty alkohol i lekko zakrztusiła się na koniec.
- Obrzydlistwo- podsumowała, ale chwilę później dalej śpiewała.
I tak dotarli do września wypijając obrzydliwy trunek przeklinając, śmiejąc się i kaszląc z powodu ostrego smaku.
- A kto się we wrześniu urodził ma wstać ma wstać ma wstać!
Peter lekko zielony na twarzy podniósł się i jednym susem przechylił naczynie kaszląc. Resztę miesięcy prześpiewali i przepili aż dotarli do listopada.
- A KTO SIĘ W LISTOPADZIE URODZIŁ MA WSTAĆ MA WSTAĆ!
Syriusz z szerokim uśmiechem poderwał się ku górze i wypił alkohol skrzywiając jedynie lekko usta. I kiedy siedzieli tak w stanie upojenia alkoholowego żartując i ledwo składając poprawnie jakiekolwiek zdania muzyka na dole ucichła, ale nie przejęli się tym.
- Ej Marlena a ty wiesz, że niebo jest czarne?- powiedziała Lily wpatrując się w czerwony sufit w dormitorium.
- Nieoraeda- wybełkotała.- Czerwone jest patrz!
Wybuchnęły śmiechem. I gdyby nie wściekły głos profesorki ubranej w długi, czerwony szlafrok wybuchnęły by jeszcze większym śmiechem.
- A tutaj co się wyrabia?!
A oni naprawdę nie wiedzieli co zrobić czy zaśmiać się czy próbować wytrzeźwieć. O tak te urodziny Syriusza Blacka wszystkim wyjątkowo zapadły w pamięć.

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...