Lily z trudem przełknęła ślinę patrząc na swoje odbicie w lustrze. Dzisiejszy dzień był, dla niej wyjątkowo trudny a na dodatek nawet jej włosy wyglądały źle. Zwykle falowały się delikatnie a dzisiaj zwisały smętnie na jej ramionach. Zielone oczy straciły swój blask a skóra zrobiła się o kilka odcieni bledsza niż powinna. Delikatne pukanie do drzwi jej pokoju przerwało jej rozmyślania. Pani Evans weszła do pomieszczenia napotykając rozżalone spojrzenie córki, z pokrzepiającym uśmiechem objęła dziewczynę rękami.
- Och, przykro mi Lily. Wiem, że przywiązałaś się do tego chłopca- szepnęła gładząc ją dłońmi po plecach.
Lily westchnęła cicho w ramię matki i trwając jeszcze kilka chwil w jej opiekuńczym uścisku odsunęła się z bladym uśmiechem w już nieco lepszym humorze.
- Idź już lepiej będzie jak zrobisz to szybko.
Ale jej mama się myliła to wcale nie było takie łatwe jak ówcześnie twierdziła. Ani w momencie krótkiego pocałunku Chriss'a w policzek ani teraz stojąc przed nim i patrząc w jego pełne bólu, niebieskie tęczówki, która zawsze wywoływały na jej twarzy uśmiech.
- Przepraszam, ale tak będzie dla nas lepiej, ja... - zająknęła się i zdecydowanie potrząsnęła głową chcąc odzyskać rezon.- Ja za chwilę wyjeżdżam do szkoły i związki na odległość nie są dla mnie- zakończyła odwracając wzrok w bok.
Usłyszała głośne chrząknięcie chłopaka a następnie poczuła jak jego silne palce zaczynają gładzić wierzch jej dłoni. Opuścił jej rękę wzdłuż ciała i chwycił delikatnie jej twarz w ręce zmuszając pannę Evans do patrzenia mu prosto w oczy.
- Rusałko, urzekłaś mnie tamtego dnia w bibliotece kiedy poprosiłaś mnie, abym sięgnął ci jakąś głupią książkę. I każdego dnia urzekałaś od nowa nawet z alergią szalejącą w najlepsze i rozciągniętym dresie- oboje uśmiechnęli się na tamto wspomnienie.- Dążę do tego, aby powiedzieć ci, że masz całe moje serce, które właśnie łamiesz i ja... Kocham cię Lily Evans.
Nogi dziewczyny stały się jak z waty na wyznanie Chriss'a. On się w niej zakochał! Miał być jedynie wakacyjną miłostką, słodką chwilą zapomnienia. Kochał ją, ale czy ona mogła odpowiedzieć mu tym samym? Przed oczami przeleciały jej wydarzenia z Chriss'em, wszystkie randki, spotkania i rozmowy. Te przy świetle księżyca na małym moście przy miejscowym jeziorze w Cokeworth. Zdjęła jego dłonie z twarzy i znacznie odsunęła się do tyłu.
- Chriss to bardzo mi schlebia, ale ja nie mogę odpowiedzieć ci tego samego- odrzekła już pewniejszym głosem.
Z frustracją blondyn zamknął oczy i zacisnął ręce w pięści.
- A więc żegnaj Lily Evans.
Odpowiedziawszy to odwrócił się do niej tyłem i odszedł w kierunku przeciwnym do jej przyjścia. Lily wzięła duży wdech a wszystkie negatywne emocje gromadzące się w niej od wczorajszego wieczora zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Ach, ta młodzież nic tylko się kłóci i zdradza na prawo i lewo.
- W pełni się z tobą zgadzam, Hannah. Nie to co w naszych czasach.
Z irytacją spojrzała w kierunku skąd dochodziły głosy tych namolnych starszych pań. Okazało się, że to te same co kilka tygodni temu przerwały jej i Chriss'owi chwile czułości w parku. Z niezadowoleniem warknęła a jej ognisty temperament zaczął o sobie dawać znać.
- Wiedzą panie co... nawet jeśli to nie pań interes. Zacznijcie żyć własnym życiem a nie żerujecie na cudzym nieszczęściu jak sępy. O! Nawet je z wyglądu przypominacie- powiedziała i odwróciła się na pięcie widząc ich zaskoczony profil.

CZYTASZ
Just the marauders
FanfictionHistoria Huncwotów jest piękna, lecz niezwykle bolesna i nieszczęśliwa. Niestety nie udało im się żyć długo, ale ich lata szkolne można zaliczyć do tych najszczęśliwszych. I tak oto jest moja interpretacja ich przygód z dwóch ostatnich lat w Hogwarc...