2

1.3K 70 6
                                    


- Ojciec i Robert już spisali mnie na stratę. Żaden z nich nawet się nie pofatygował by mnie odprowadzić - mówi z żalem Vincent gdy pakuję mu walizkę. W takich właśnie chwilach jak ta najbardziej brakuje nam mamy. Ona jednak zdecydowała się ponad dziesięć lat temu odejść od ojca. To było naprawdę zaskoczenie, że tata zgodził się na rozwód, lecz postawił jeden bardzo istotny warunek. Mama raz na zawsze miała zapomnieć o swoich dzieciach. Na co ona przysłała. Najwyraźniej wolność okazała się dla niej dużo bardziej kusząca.

- Tata zawsze miał problem z okazywaniem nam uczuć, a Robert to kretyn, którym nigdy się nie przejmowałeś. Będzie dobrze - mówię, a następnie się do niego przytulam. Znam go od zawsze i jeszcze nigdy nie widziałam żeby był taki załamany.

- Sama w to nie wierzysz Valerie. Poza tym to ty zawsze byłaś ulubienicą tatusia. Pamiętaj jednak, że to ciebie najbardziej kochałem z tej pieprzonej rodziny - cholera on brzmi zupełnie tak jakby się ze mną żegnał. On się sam zadręczy psychicznie.

- Nie mam pojęcia jeszcze jak, ale obiecuję, że niedługo cię tam odwiedzę, a jeśli coś mi się nie spodoba to cię stamtąd zabiorę. I pamiętaj, że cię kocham braciszku. A teraz niestety musimy już jechać, bo czas nas nagli.

Vincent nic nie mówi tylko kiwa głową, a następnie wstaje. Widzę jak drżącą dłonią chwyta rączkę od walizki. Jest bardzo blady i wygląda jakby zaraz miał upaść. Oglądanie mojego brata w takim stanie jest dla mnie prawdziwą katorgą.

Na miejsce z moim bratem jadę ja, a także dwóch naszych pracowników. W duchu modlę się aby tutaj przyjechał właśnie Niall. Wiem, że szanse na to są praktycznie zerowe, bo jest on najstarszym synem, a żadna głowa rodziny mafijnej nie poświęciłaby swojego pierworodnego dziedzica. Drugi syn lub córka zawsze był traktowany jak element zbędny.

Zdaję sobie sprawę z tego, że tu chodzi o dobro większej liczy osób, ale, że to ma zapewnić poświęcenie mojego brata bardzo mnie dotyka. Może i jestem wyjątkowo samolubna, ale wolałbym by ktoś nie związany ze mną byłby gwarantem tego rozejmu.

- Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy by nie pokazać swojej słabości. Może mnie bić batem na gołe plecy, a ja postaram się nie krzyknąć - przymykam oczy na chwilę i staram się wyplemić ten obraz z głowy, bo niestety sobie to wyobraziłam.

Podjeżdzamy na granice naszych ziem, spoglądam przez przyciemnione szyby i zauważam, że oni już są. Zauważam także, że moje obawy w pełni się potwierdziły wraz z Fernando Horanem stoi jego młodszy syn Thomas.

- No to już po mnie - mówi Vincent i wychodzi.

Cholera jasna, a jak mój brat nie przesadza i to jest moje ostatnie spotkanie z nim. A może oni zgodzili się na ten rozejm tylko po to by dorwać Vincenta i zabić, bo nie trudno było się domyśleć, że to właśnie jego ojciec odda jako gwarant.

Nie pozwolę mu zrobić krzywdy.

Szybko podchodzę do Vincenta i chwytam go za rękę.

- Ja za ciebie pójdę - komunikuje pewnie. Bardzo możliwe, że popełniam właśnie największy błąd mojego życia, ale coś żyłam sobie dwadzieścia lat w spokoju.

- Oszalałaś? - pyta wyraźnie zaskoczony.

- Możliwe - mówię, a następnie wychodzę na przód, podchodzę do nich z uśmiechem na ustach. Nie raz słyszałam od ojca, że jestem urocza. - Już jestem, nie zabrałam jednak z sobą odpowiednich rzeczy, więc mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic na przeciwko, że brat mi później coś podrzuci.

Wszyscy wyglądają na zaszokowanych. I dobrze, ja lubię zaskakiwać.

Liczę na waszą opinię.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz