— Twoja bezczelność nie zna granic — warczę na Horana. — Za kogo ty się uważasz by tak decydować o moim życiu! Jesteśmy sobie równi, nie zapominaj o tym.— Ależ nie skarbie, ty jesteś słabą kobietą i ode mnie zależy twoje życie. Masz szczęście, że mam do ciebie słabość, bo w innym wypadku dogłębnie bym wykorzystał to, że jesteś siostrą Vincenta.
— Już to robisz — zaczynam się wiercić, ale to, że jedną ręką trzyma moje dłonie nad głową i dodatkowo przyciska mnie całym swoim ciałem, że nawet drgnąć nie daje rady. — Nie miałeś prawa nagrywać tego co razem robiliśmy. Chociaż jakby się zastanowić to naprawdę był gwałt. Nigdy w życiu z własnej woli bym nie pozwoliła ci się dotknąć. Wzbudzasz we mnie jedynie wstręt — moje słowa go bolą, dobrze widać to po wyraźnie jego twarzy. — Nie zastanawiałeś się czemu zawsze lecę po tym do łazienki? Chcę zmyć z siebie twój obrzydliwy dotyk. Nie raz mam przez ciebie odruch wymiotny.
Chociaż nie spodziewałam się, że to możliwe to on jeszcze bardziej wzmacnia swój ucisk na moje nadgarstki. Kurwa, powinnam się była ugryźć w język.
— Tu jest zamontowana kamera, dzięki której dobrze widać łóżku. Mógłbym cię tak pobić, że przez kilka dni plułabyś krwią. Ty mi jednak się bardzo podobasz i nie chcę cię oszpecać. Mówiłaś, że bardzo boisz się podduszania? — ja pierdole, czemu wtedy w porę się nie zamknęłam. Mogłam się domyśleć, że on to wykorzysta.
— To jest zamach na moje życie, nie wolno ci — chwytam się ostatniej deski ratunku.
— Oczywiście, że mi wolno i chyba nawet osobiście dostarczę to nagranie Vincent'owi by zobaczyć jego reakcje, albo nie zrobię tak żeby on był przekonany, że cię zabiłem. Może przez wyrzuty sumienia popełni samobójstwo — mówi to wszystko z takim entuzjazmem, że jestem wprost przerażona.
— On wtedy zamorduje Thomasa — próbuję mu przemówić do rozsądku.
— A wtedy to już na zawsze ze mną zostaniesz. Staniesz się jeszcze bardziej ode mnie zależna — nachyla się nade mną tak, że nasze twarze dzielą milimetry. — Pamiętaj żeby nie kryć swoich odruchów, chcę by Vincent umierał ze strachu i poczucia winy.
Jego wielka dłoń ląduje na mojej szyi i bardzo powoli ją zaciska. Widać, że zależy mu na dręczeniu mnie psychicznie.
— A może zgodzisz się poudawać? Wtedy nie stała by ci się żadna krzywda — zadaje to pytanie szepcząc mi do ucha.
— Nigdy się na to nie zgodzę — ciężko mi jest wypowiadać te słowa. Jakby tego wszystkiego było mało to dodatkowo strach mnie paraliżuje. Nie poznaję samej siebie, czemu przy nim jestem taka słaba.
— To będziesz cierpiała aniołku — rozchylam usta, ale to nic nie daje, on ma silne dłonie i łatwo to wykorzystuje. — Możesz nie wierzyć, ale w ogóle mi to nie sprawia przyjemności, a nawet jest mi cię szkoda. Musisz ponosić konsekwencje czynów innych osób.
Chociaż nie chcę tego robić to się kręcę i z moich ust wydobywają się jęki.
A jeśli on naprawdę się zapomni i mnie zabije? Przecież to jest możliwe, nagadałam mu tyle rzeczy, że on jest na mnie wściekły.
Siły szybko mnie opuszczają, i już nawet się nie ruszam. Czuję jak życie ze mnie ulatuje.
Szkoda, że umrę w tak beznadziejny sposób.
Nagle zabiera swoją dłoń, a ja biorę kilka głębokich oddechów. Zaczyna mnie atakować także silny kaszel. Oczy także mi się zamykają, jest mi tak słabo.
— Tylko nie odpływaj kochanie — klepie mnie w policzek. — Cholera jasna, przecież to nie było wcale tak długo — podnosi moją głowę, a następnie podkłada pod nią dwie poduszki. — No i jest mi ciebie szkoda choć po tym co mi powiedziałaś to powinien ci jeszcze przyłożyć w twarz.
— Nie pokazuj tego Vincent'owi — mówię powoli drżącym głosem. Nie chcę żeby się zamartwiał, że to przez niego.
— Przestań ciągle o nim myśleć. Jakbyś się od niego odcięła to byłoby nam dużo łatwiej — gani mnie zdenerwowanym tonem, a ja nie mam nawet siły na kłócenie się z nim, bo strasznie mi się w głowie kręci.
Jakbym teraz wstała to pewnie nie zrobiłabym nawet jednego kroku i już bym upadła na podłogę.
— Chcesz bym ci przyniósł wody lub może soku? — udaje teraz takiego troskliwego. Dopiero co prawie mnie zamordował, a teraz chce grać tego miłego.
Nie jest aż taka głupia by w to uwierzyć.
— Jeśli chcesz bym się trochę lepiej poczuła to daj mi osobny pokój, a najlepiej odwieź do domu. Jesteś jeszcze większym potworem niż na początku się spodziewałam.
— Nie aniołku, ty jeszcze nie doświadczyłaś mojej najgorszej strony i bądź pewna, że nie chcesz tego odczuć na własnej skórze. Przestań, więc martwić się o brata, a zacznij o sobie.
Wstaje i podchodzi do komputera.
— Czas przesłać film dla Vincenta.
Byle tylko to nie doprowadziło do tragedii.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...