— Ty zwariowałaś — mówi Vincent po tym jak my powiedział, że wybieram Nialla. Tak szczerze to innej reakcji się po nim nie spodziewałam. — Do tej pory mam przed oczami to jak on cię dusi, a ty chcesz za niego wyjść! Nie zgadzam się! Z dwojga złego to już wolę Thomasa.— Niall bardziej nam się opłaci.
— Bardzo możliwe, ale teraz nie chodzi o kasę, ale twoje bezpieczeństwo Valerie. On uwielbia dręczyć ludzi psychicznie, a doskonale wie, że to ty jesteś moją największą słabością — chwyta moją twarz w swoje dłonie, a następnie patrzy mi prosto w oczy. — Nie zgadzam się na to byś znowu cierpiała. Ślub z nim nie przyniesie ci nic dobrego — o wiele łatwiej by mi było gdyby on znał prawdę. Wiem jednak, że taka wiadomość mogłaby go załamać.
— Jeśli teraz nie będziemy się dogadywać to ja za niego nie wyjdę. Znasz mnie i wiesz, że zrobię coś takiego, że ten ślub się nie odbędzie. Zaufaj mi braciszku.
— Valerie... — zaczyna, ale nie jest dane mi skończyć, bo przez drzwi tym razem nie pukając wchodzi Thomas.
— Niall mi dziś ogłosił, że wczoraj się pogodziliście i wolisz jego. Oczywiście zakomunikował mi to w sposób o wiele mniej miły. Nie interesuje mnie jednak to co on mówi, a chce wiedzieć co ty mi masz na ten temat do powiedzenia — jeszcze nie widziałam go takiego zdenerwowanego. Stara się nie okazywać swojego gniewu, ale takiego wzburzenia nie da się łatwo ukryć.
— No wytłumacz mu się ze swojej głupoty siostrzyczko — A mój kochany brat zamiast okazać mi wsparcie woli mnie jeszcze pogrążyć. Jego milczenie byłoby teraz dla mnie o wiele korzystniejsze.
Wstaje z łóżka i do niego podchodzę.
— Tak naprawdę będzie dla ciebie lepiej, znajdziesz sobie kobietę, którą pokochasz z wzajemnością i stworzycie szczęśliwy związek.
— Z tobą jest mi dobrze. I mogę cię zapewnić, że wcale nie jestem gorszy od Nialla. Wystarczy, że powiesz mi jak cię zadowolić, ale ja to zrobię. Daj mi szansę — kurwa, czemu nawet on mi nie może tego ułatwić. Powinien chcieć się wykręcić od aranżowanego małżeństwa.
— Sam nie wierzę, że to mówię, ale posłuchaj go.
— Co takiego zrobił ci mój brat, że zgodziłaś się na jego propozycję. Do tej pory konsekwentnie odmawiałaś, więc nie uwierzę, że nagle cię olśniło, że to właśnie z nim chcesz być. On cię musiał w jakiś sposób zastraszyć, powiedz tylko jaki, a obiecuję, że zrobię wszystko żeby ci pomóc.
Nie, tu nie mogę się ugiąć, tu chodzi o życie mojego brata.
— My po prostu lepiej do siebie pasujemy, nie chcę cię unieszczęśliwiać — mówię, a następnie kieruję się do wyjścia. Teraz czeka mnie jeszcze jedna rzecz. Muszę poinformować o wszystkim ojca. Chociaż jego to powinno akurat to wszystko zadowolić.
Idę prosto do jego gabinetu, o tej porze właśnie tam powinien być. I się nie mylę.
— Potrzebujesz czegoś Valerie, bo już dawno nie przyszłaś do mnie tylko tak do towarzystwa — zajmuje miejsce na przeciwko niego. — Czemu jesteś taka smutna, ostatnio wszystko układa się po twojej myśli, Vincent zdrowieje, a Thomas jest ci całkowicie podporządkowany.
— Tylko, że ja wszystko sobie przemyślałam i wolę poślubić Nialla. Skoro już mam wychodzić za mąż dla korzyści to niech one będą największe jakie tylko wie da.
Tata jednym ruchem ręki zamyka laptopa. Nie tryska radością na wieść o moim pomyśle.
— Już ci mówiłem, że nie oddam cię na pastwę tego psychopaty.
— To wszystko to była zemsta na Vincentcie. Obiecał jednak, że nie zrobi mi żadnej krzywdy, a nawet gdyby chciał to nie będzie miał takiej możliwości, jakie i w ramach zabezpieczenia dla mnie to do momentu ślubu będziemy mieszkać tu.
— A później co? Mam czekać na wiadomość o twoje śmierci albo oglądać twoją pobitą twarz jak wpadnę z niezapowiedzianą wizytą. Nie, Valerie. Twój ślub z Thomasem jest nadal aktualny.
I co tu teraz robić?
Ta Valerie to ma na każdym kroku jakieś przeszkody. Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...