— Daj już spokój z tym Valerie, ważne, że twoje bezpieczeństwo jest już zagwarantowane, a Vincent na pewno sam sobie na to zasłużył. Kto wie ilu ważnych ludzi jeszcze zirytowało jego bezmyślne zachowanie. Do postrzelenie Nialla też się od razu nie przyznał — może ojcu. Mi powiedział jeszcze tego samego wieczoru. Jak dziś pamiętam gdy do mnie przyszedł bojąc się, że ojciec go za to surowo ukarze. I wcale się za dużo nie pomylił. Ojciec tak kazał zbić Vincenta, że ten przez kilka dni ledwo się ruszał.— Jak zwykle miłe słowa od tatusia — jak słyszę ledwie wypowiadane słowa przez mojego brata to odwracam głowę w jego stronę. Ma lekko otwarte oczy.
— Jak zasłużysz na lepsze to na pewno je otrzymasz. Valerie, wracamy do domu, niech on sobie odpoczywa.
— Jeśli zostanę tu sam to oni mnie zabija.
— Przesadzasz, to jest prywatny szpital, tu byle kto nie ma wejścia. A nikt z Horan'ów cię nie tknie, bo nadal nas obowiązuje ten rozejm. Fernando ciągle się domaga by ślub Valerie i Thomasa odbył się jak najszybciej się tylko da.
— To czemu tu teraz leżę? — pyta wściekle i podnosi głowę, po chwili jednak ją opuszcza, a ja poprawiam mu rurki, które ma w nosie. Jest jeszcze za słaby by oddychać bez żadnej pomocy.
— Nie wiem, niedługo pewnie się dowiemy, a ty masz tu najlepszą możliwą opiekę, więc nie narzekaj. I mniej trochę litości dla swojej siostry, ona tu jest od wielu godzin.
— Poradzę sobie, i tak nie mogłabym zasnąć wiedząc, że Vincent jest tu sam. Nic nie szkodzi bym się przespała tam — wskazuję na skórzaną kanapę. Z tego co zauważyłam jest ona bardzo wygodna.
— To nie jest dla ciebie zdrowe, ostatnio ciągle twój organizm jest narażony na wielki stres.
— Dlatego zostanę tutaj — upieram się. Nie ważne co się stanie ja i tak postawie na swoim.
— Dobrze jeśli tak bardzo tego chcesz., ale pamiętaj, że przede wszystkim powinnaś myśleć o sobie — mówi tata, a następnie wychodzi. Vincent wyciąga rękę w moją stronę, a ja ją chwytam.
— Może tak się posunę, a ty położysz się obok. Jest tu jeszcze sporo miejsca, a mi by było przy tobie cieplej.
— Jest ci zimno? — pytam, a on kiwa głową. Zaglądam do torby, którą przywiózł mi Thomas i zauważam, że jest tam dość cienki koc. Wyciągam go i okrywam swoje życie brata. — Jeśli chcesz to pójdę po jeszcze jeden.
— Nie trzeba, obiecuję, że jak tylko lepiej się poczuje to wynagrodzę ci to jak się mną teraz zajmujesz.
Vincent spędza jeszcze cztery dni w szpitalu, a następnie mimo mojego sprzeciwu wypisuje się na własne żądanie. Chociaż z drugiej strony to w domu będzie całkowicie bezpieczny.
Właśnie pomagam mu wejść po schodach, niestety tata twierdząc, że ma wiele rzeczy do załatwia ani razu więcej nie odwiedził Vincenta, a teraz także nie wyszedł by choćby go przywitać.
— O nareszcie u siebie — mówi, a następnie siada na swoim łóżku. — Tu szybciej dojdę do siebie. Miałem już dość ludzi, którzy chcieli mi rozkazywać. Wiesz, że dawali mi do jedzenia jakieś ochydne warzywa na parze, nie jestem królikiem — uśmiecham się na jego słowa. Zachowuje się zupełnie tak jakby mnie nie było ciągle przy nim. Dostawał bardzo zdrowe i dobre jedzenie. I teraz jeszcze narzeka.
— Już tak nie przesadzaj, jakbyś był w normalnym szpitalu jak zwykli ludzie to miałbyś powodu do narzekań. Tu też dopilnuje byś dostawał zdrowe i lekkostrawne jedzenie — komunikuje z wrednym uśmiechem na ustach.
— Wiedźma — mamrocze pod nosem.
— To ja pójdę po szklankę wody niegazowanej dla ciebie — zanim słyszę słowo sprzeciwu to wychodzę.
Zanim jednak zachodzę do kuchni to idę do gabinetu mojego ojca. Muszę go poinformować, że jego syn właśnie wrócił do domu po ciężkim postrzale. Mam nadzieję, że chociaż pójdzie do niego się spytać o jego samopoczucie.
Nim jednak otwieram drzwi to słyszę, że tata z kimś rozmawia. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale przysłuchuje się tej rozmowie.
— Rozumiem, że nie daliście rady go dobić — cholera jasna, o kim teraz jest mowa? — Umowa jednak nadal jest aktualna, cały mój majątek otrzyma Valerie, a Thomas jako jej mąż także na tym skorzysta.
Odsuwam się od tych drzwi.
Kurwa co tu się dzieje?
Teraz powoli wszystko zacznie się rozjaśniać. Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...