62

600 44 3
                                    


Gdyby Vincent mnie nie trzymał to na pewno bym upadła. Jak to Vincent jest bratem Nialla? Przecież to oznacza, że mnie i jego nic nie łączy. Nie jesteśmy nawet przyrodnim rodzeństwem tak jak wcześniej sądziłam. A jakim cudem przez tyle lat to tolerował. To wszystko jest takie nieprawdopodobne.

— Czyli jednak złamała słowo i ci powiedziała — zaczyna tata. — Puść Valerie i na spokojnie sobie wyjaśnimy całą tą sytuację. Dostaniesz pieniądze, a następnie wyjedziesz gdzie tylko będziesz chciał.

— Nie jestem aż tak głupi, teraz to wyjadę do biorąc ją ze sobą, jeśli nikt nie będzie mnie szukał to może wypuszczę ją żywą. Chociaż nie możesz być tego pewny — głos mojego brata jest zupełnie inny. Nie przypomina już mojego kochanego Vinni'ego. Czyżby to wszystko było tylko grą z jego strony. On mnie perfidnie oszukiwał przez te wszystkie lata tylko po to by osiągnąć swój cel.

— Przestań — odzywa się Niall — Przecież wiem, że ją kochasz, nie skrzywdzisz jej.

— Kłamanie bardzo dobrze mi wychodzi, a ty też ciągle powtarzasz, że ją kochasz i nie masz jakoś oporów przed sprawianiem jej bólu, więc przestań mi prawić morały i się odsuń, bo naprawdę ją zabiję.

— Wtedy sam będziesz martwy! — wykrzykuje ojciec.

— Tak, ale ty ją stracisz, więc będzie warto. To co mam strzelać?

Tata robi kilka kroków do tyłu, widocznie bardzo serio wziął do siebie słowa Vincenta. Ja też już nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Mam zbyt wielki mętlik w głowie

— Tak właśnie myślałem, nie jedziecie teraz za mną, a jest sporo szansa, że wróci żywa.

— Jak chcesz to weź mnie, ale ją zostaw, albo od razu mnie zabij i będzie spokój — wyrywa się Niall. Jego wzrok jest jednak wlepiony we mnie.

— Kusząca propozycja, ale nie skorzystam. Zejdź mi z drogi, bo zaraz to zakończę. Przy okazji uda mi się i ciebie zgnębić. A wierz mi od dawna o tym marzyłem — wzmacnia swój uścisk czym sprawia mi ból.

Oni obaj wykonują wszystkie rozkazy Vincenta, a ja także się nie sprzeciwiam. Jestem ogromnie zraniona tym co się stało. Osoba, którą tak bardzo kochałam ma mnie gdzieś. Nie interesuje go to czy przeżyję czy nie.

Wychodzimy na zewnątrz, teraz już wiem po co Vincent zostawił swój samochód przed domem. Wpycha mnie do niego, a następnie szybko siada za kierownicę. Opieram głowę o szybę, bo nawet mnie nie interesuje tam gdzie mnie wywiezie.

— Valerie — jego głos znowu jest tak miękki jak zawsze. Zupełnie jak gdybym odzyskała swojego brata. Czuję też jego rękę na moim ramieniu. Spoglądam na niego. — Przepraszam, że byłem taki ostry, ale nie mogłem inaczej. Oni musieli być pewni, że będę w stanie strzelić inaczej nie wyszedłbym z tego żywy, a tak to jesteśmy teraz razem. Tak jak zawsze.

— Okłamywałeś mnie przez tyle lat, a tak w ogóle to jak się dowiedziałeś? — wypominam mu. Jestem pewna, że nie dowiedział się tego teraz. On przez długi czas grał w tę grę.

— Matka w tajemnicy utrzymywała ze mną kontakt. Opowiedziała mi to jak miałem piętnaście lat. Uznałem, że będzie lepiej jeśli ty nie będziesz o tym wiedzieć, a przynajmniej do czasu aż nie dam rady nas oboje zabrać — jakim prawem on za mnie zdecydował.

— I co teraz to twoją zakładniczką jestem? — pytam i znowu odwracam głowę. Nie chcę na niego nawet patrzeć.

— Kochanie przecież ja cię od niech wszystkich uwolniłem. Będziemy mieszkać razem, daleko od nich i już nikt nie będzie ci rozkazywać ani cię krzywdzić. Zapewnie ci bezpieczeństwo.

— Już to nie raz słyszałam. Szkoda tylko, że nikt się nie pyta czego ja chcę, a może nie potrzebuje żadnej waszej ochrony! Sama potrafię sobie radzić! — Vincent ciągle patrzy w lusterka. Szczerze to sama bym nie chciała by ktoś za nami jechał, bo jakby nas doganili to na pewno by to oznaczało śmierć dla Vincenta, a ja nadal go kocham.

— Pewnie już najechali na tę przeszkodę na drodze — mówi z uśmiechem na ustach.

— Co takiego zrobiłeś?  — pytam zaciekawiona.

— Właśnie teraz zamykają wszystkie drogi koło nas przez zgłoszenie o ładunkach wybuchowych, które naprawdę tam są, a rozbrojenie ich będzie bardzo czasochłonne.

— Ojciec powinien żałować, że nie jesteś jego synem, nawet Niall nie jest tak sprytny i skuteczny jak ty. Gratulacje — sama nigdy bym na coś takiego nie wpadła.

— Valerie ja to robię dla nas. Dla ciebie dałem sobie w pakować kulkę między żebra —spoglądam na niego zaszokowna.

Co on takiego zrobił?

I co o tym myślicie, liczę na waszą opinię.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz