— Ale ja jestem głupia — mówię sama do siebie. Skoro coś mu zostawili to mogłam się domyśleć, że to na pewno nic dobrego.— Nie jesteś, obiecuję, że tym razem cię nie zawiodę. Cholera chyba łapie mnie jakaś choroba — wstaje i rozglądam się po pomieszczeniu. Gdzieś tu musi być klucz do tych cholernych łańcuchów. Na wierzchu go nie ma, więc zaczynam przeglądać szuflady i dopiero w czwartej z nich dostrzegam jakiś klucz. Biorę go do ręki i na szczęście udaje mi się uwolnić dłonie Nialla.
Następnie wyciągam komórkę i szybko piszę do Thomasa, że ma do mnie przyjść.
— Tylko się nie martw, ale w tym piciu musiało coś być. Zaraz przyjdzie Thomas i powie co takiego tam dodał — Ja pierdole, powiedziałam to zanim w ogóle pomyślałam jak to brzmi. Przecież zamiast go uspokoić to jeszcze bardziej go zdenerwowałam.
— Czyli w taki sposób postanowił się na mnie zemścić. To do niego podobne, wie, że w bezpośredniej konfrontacji ze mną nie ma szans to zdecydował się wykończyć mnie w inny sposób. Nie chcę w ten sposób umrzeć, nie pozwól mi na to — ostatnie zdanie mówi wręcz błagalnym tonem. Boi się. Thomas dobrze potrafi wykorzystać swoją wiedzę o lekach i innych substancjach czynnych.
— To twój brat, na pewno by cię nie otruł — mówię to w co sama chcę wierzyć. Chociaż nie, Thomas na pewno by się to tego nie posunął. Blondyn nie przepada za Niall'em, ale nie do tego stopnia.
— Oczywiście, że by to zrobił, tylko ja stoję na przeszkodzie by był z tobą, on dobrze wie, że to mnie kochasz tylko nie chciał tego przyznać na głos.
— Valerie nie powinnaś tu przychodzić — już z daleko słyszę głos Thomasa, a jak odwracam głowę to go widzę. Ma na sobie bokserki, w których śpi i niebieską koszulkę. Dokładnie się przygląda swojemu bratu. — Widzę, że ta pułapka zdała egzamin.
— O czym ty mówisz? — pytam zaskoczona jego słowami.
— Nic mu nie będzie, zostawiłem to tu na wypadek gdyby się uwolnił i zechciał zrobić coś głupiego. Przez kilka godzin będzie się źle czuł, ale nic poważnego mu nie będzie.
— Nie pieprz głupot, jej bym nic nie zrobił, to tobie mam ochotę skręcić kark i możesz być pewien, że jak tylko odzyskam siły to, to zrobię. Zmiażdżę ci krtań i będę patrzył z przyjemnością jak zdychasz — przewracam oczami, bo mam już dość tego jak oni się na wzajem traktują. Kurwa są rodzeństwem, całe życie mieszkali razem, a zachowują się jak najgorsi wrogowie.
Najbardziej jednak doskwiera mi myśl, że to ja do tego doprowadziłam. Może i od początku nie byli wzorowymi braćmi, ale pojawienie się mojej osoby w ich życiu tylko wszystko pogorszyło. Byłoby dużo lepiej gdybym pozostała z Vincent'em. A tutaj to sprawiam tylko same problemy.
— Nawet o tym nie myśl — warczę na starszego i puszczam jego rękę i wstaję. — Nie mam pojęcia jakim cudem to zrobicie, ale macie dojść do minimalnego porozumienia i dopóki się nie dogadacie to nie chcę żadnego widzieć. Od dziś też zamykam swoje drzwi na klucz i nie ma mowy by któryś z was do mnie przyszedł — oznajmiam, a następnie wychodzę z tego ponurego pomieszczenia. Z tego co wiem to wiele osób tam było torturowanych. Dobrze pamiętam jak jako jedenastolatka usłyszałam przerażające krzyki stamtąd. Wystraszona pobiegłam do Vincenta, a on mnie przytulał całą noc. Chociaż też wtedy był dzieckiem to okazał mi wsparcie i zrozumienie.
Obaj potraktowali moje słowa poważnie, bo żaden nie dobijał się do mnie. Chociaż podejrzewam, że stało się tak tylko dlatego, że Niall nie miał siły się podnieść i wejść po schodach na górę.
Ja jednak tym razem zamierzam być nieugięta.
Nawet mój ojciec w tym nie zaradzi. Uprę się ze wszystkich sił i nie pozwolę dalej kierować moim życiem.
Nagle do moich drzwi rozlega się głośne pukanie. A jednak któryś przyszedł, że może obaj się pofatygowali.
— Kto tam? — złość mi na nich jeszcze nie przeszła, więc na pewno żadnego tu nie wpuszczę. Do tej pory byłam dla nich za miękka.
— To ja Kate, otwórz proszę — podnoszę się i idę otworzyć drzwi. Kate tam jest najbardziej mile widziana osoba dla mnie w tym domu. A tak długo już jej nie widziałam. — Od kiedy się zamykasz.
— Odkąd ciągle po tym domu kręci się ktoś z Horanów,
— No to mam dobre wieści, ponad godzinę temu obaj stąd pojechali — uśmiech wkrada się na moje usta. Będzie przynajmniej chwila spokoju. — A i dopiero co przyszła pani Megan, ale tym razem nie do twojego ojca. Domaga się rozmowy z tobą.
Skąd ona tak szybko dowiedziała się o moim powrocie. Jest tylko jedna możliwość, ojciec jej powiedział czyli musi mieć jakiś interes w mojej rozmowie z nią.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...