- Nie powinnaś tu zostawać ani chwili dłużej - mówi do mnie Vincent jak ciągnę go do mojego to znaczy już jego pokoju. - Ciesz się z wolności Valerie - wpycham go do pomieszczenia, a następnie zatrzaskuje drzwi.- Jak mam się cieszyć skoro ciebie czeka tu śmierć. Miałeś rację, Niall ściągnął cię tutaj tylko po to by się zemścić za to, że go wtedy postrzeliłeś w tę nogę. On jednak zamierza cię za to zamordować - mój brat zachowuje obojętność na swojej twarzy, zbliża się jednak do mnie i zamyka mnie w swoich ramionach.
- On cię tylko straszył skarbie, wcale nie będzie tak źle, najważniejsze jest jednak to byś ty była bezpieczna.
- I jestem, on nie mógłby mnie zabić, bo po pierwsze jestem kobietą, a poza tym wszyscy wiedzą, że ojciec mnie uwielbia i moja śmierć nie odbiła by się bez większego echa. A także... - chcę mu powiedzieć, że Niall przedstawił mnie swojej córce, ale przerywa mi wejście tego wyżej wymienionego.
Jak zwykle robi to całkiem bez kultury czyli bez pukania.
- Czyli co nie będę tu miał nawet grama prywatności - mówi zaczepnie Vin wypuszczając mnie ze swoich ramion, ale nie oddając się zbytnio.
- Jasne, że nie, nie zrobisz nawet kroku żebym o tym nie wiedział. Teraz jednak nie przyszedłem do ciebie tylko do Valerie, twoje pojawienie się przeszkodziło nam w pewniej sprawie, więc będziemy musieli to dokończyć u mnie. Napaliłem się na tę ślicznotkę i nie mam zamiaru odpuszczać - specjalnie prowokuje mojego brata. Widocznie chce by ten zrobił coś niespodziewanego tak by Niall mógł się tłumaczyć iż to Vincent zawinił.
- Nie tkniesz Valerie, masz teraz mnie, więc na mnie wyładowuj swoje frustrację. Ona w niczym tu nie zawiniła! - wrzeszczy brunet. Od jakiegoś półtora roku mój brat jest jeszcze bardziej opiekuńczy w stosunku do mnie. Może po prostu zaczął jakoś mocniej odczuwać tę naszą więź.
Chwytam go za rękę i spoglądam na niego karcącym wzrokiem. To nie jest czas ani miejsce by wykazywać się głupią odwagą.
- Doszłam z nim do porozumienia i nie zamierzam tego zmieniać - mówię patrząc prosto w oczy mojego brata. - A jeśli obaj chcecie sprawić mi chociaż odrobinę przyjemności to przestańcie się kłócić. Nie wierzę, że zapłacie do siebie sympatią, ale chcę spokoju.
- Zapomnij - odpowiada Niall lekceważącym tonem.
On akurat powinien podchodzić do tego inaczej, bo ja zgodziłam się na wszystkie jego warunki.
- Nie wymagam od ciebie byś był tak miły dla Vincenta jak ja będę dla Sophie, ale pamiętaj, że to jak będziesz zachowywał się w stosunku do mojego brata odbije się na tym jaka ja będę dla ciebie.
Uśmiecha się na moje słowa, doskonale wiem, że chce dokończyć to co zaczęliśmy.
- Okej, ale chodź już do mnie, bo nie mam zamiaru długo czekać.
- Valerie proszę nie rób tego. Nie zgadzam się - brunet znowu mnie do siebie przyciąga. - Nie możesz się aż tak dla mnie poświęcać.
Wyswobadzam się z uścisku brata, a następnie daje mu szybkiego buziaka w policzek.
- Zobaczymy się jutro - komunikuje, a następnie szybko opuszczam pokoju by brat nie nie zatrzymał. Niall podąża za mną. - No to prowadź do siebie - mówię do szatyna, który jest wyraźnie zadowolony z tego co osiągnął.
Po pierwsze dostanie mnie, a przy okazji zgnębił tym Vincenta.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Mam ostatnio tyle weny na to opowiadanie, że może niedługo będzie maraton.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...