18

979 64 11
                                    


- Nie powinnaś tu zostawać ani chwili dłużej - mówi do mnie Vincent jak ciągnę go do mojego to znaczy już jego pokoju. - Ciesz się z wolności Valerie - wpycham go do pomieszczenia, a następnie zatrzaskuje drzwi.

- Jak mam się cieszyć skoro ciebie czeka tu śmierć. Miałeś rację, Niall ściągnął cię tutaj tylko po to by się zemścić za to, że go wtedy postrzeliłeś w tę nogę. On jednak zamierza cię za to zamordować - mój brat zachowuje obojętność na swojej twarzy, zbliża się jednak do mnie i zamyka mnie w swoich ramionach.

- On cię tylko straszył skarbie, wcale nie będzie tak źle, najważniejsze jest jednak to byś ty była bezpieczna.

- I jestem, on nie mógłby mnie zabić, bo po pierwsze jestem kobietą, a poza tym wszyscy wiedzą, że ojciec mnie uwielbia i moja śmierć nie odbiła by się bez większego echa. A także... - chcę mu powiedzieć, że Niall przedstawił mnie swojej córce, ale przerywa mi wejście tego wyżej wymienionego.

Jak zwykle robi to całkiem bez kultury czyli bez pukania.

- Czyli co nie będę tu miał nawet grama prywatności - mówi zaczepnie Vin wypuszczając mnie ze swoich ramion, ale nie oddając się zbytnio.

- Jasne, że nie, nie zrobisz nawet kroku żebym o tym nie wiedział. Teraz jednak nie przyszedłem do ciebie tylko do Valerie, twoje pojawienie się przeszkodziło nam w pewniej sprawie, więc będziemy musieli to dokończyć u mnie. Napaliłem się na tę ślicznotkę i nie mam zamiaru odpuszczać - specjalnie prowokuje mojego brata. Widocznie chce by ten zrobił coś niespodziewanego tak by Niall mógł się tłumaczyć iż to Vincent zawinił.

- Nie tkniesz Valerie, masz teraz mnie, więc na mnie wyładowuj swoje frustrację. Ona w niczym tu nie zawiniła! - wrzeszczy brunet. Od jakiegoś półtora roku mój brat jest jeszcze bardziej opiekuńczy w stosunku do mnie. Może po prostu zaczął jakoś mocniej odczuwać tę naszą więź.

Chwytam go za rękę i spoglądam na niego karcącym wzrokiem. To nie jest czas ani miejsce by wykazywać się głupią odwagą.

- Doszłam z nim do porozumienia i nie zamierzam tego zmieniać - mówię patrząc prosto w oczy mojego brata. - A jeśli obaj chcecie sprawić mi chociaż odrobinę przyjemności to przestańcie się kłócić. Nie wierzę, że zapłacie do siebie sympatią, ale chcę spokoju.

- Zapomnij - odpowiada Niall lekceważącym tonem.

On akurat powinien podchodzić do tego inaczej, bo ja zgodziłam się na wszystkie jego warunki.

- Nie wymagam od ciebie byś był tak miły dla Vincenta jak ja będę dla Sophie, ale pamiętaj, że to jak będziesz zachowywał się w stosunku do mojego brata odbije się na tym jaka ja będę dla ciebie.

Uśmiecha się na moje słowa, doskonale wiem, że chce dokończyć to co zaczęliśmy.

- Okej, ale chodź już do mnie, bo nie mam zamiaru długo czekać.

- Valerie proszę nie rób tego. Nie zgadzam się - brunet znowu mnie do siebie przyciąga. - Nie możesz się aż tak dla mnie poświęcać.

Wyswobadzam się z uścisku brata, a następnie daje mu szybkiego buziaka w policzek.

- Zobaczymy się jutro - komunikuje, a następnie szybko opuszczam pokoju by brat nie nie zatrzymał. Niall podąża za mną. - No to prowadź do siebie - mówię do szatyna, który jest wyraźnie zadowolony z tego co osiągnął.

Po pierwsze dostanie mnie, a przy okazji zgnębił tym Vincenta.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Mam ostatnio tyle weny na to opowiadanie, że może niedługo będzie maraton.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz