7

1.1K 59 3
                                    


Siedzę w salonie i przeglądam magazyn modowy. Na razie nic mnie na tyle nie zachwyciło bym się przełamała i poprosiła Nialla o możliwość wyjścia. Od dwóch dni nie odzywam się do niego ani słowem, bo właśnie dwa dni temu ten idiota odważył się podnieść na mnie rękę i mnie uderzyć.

Czy on naprawdę sobie wyobraża, że ja pozwolę by on mną tak pomiatał?

Jestem Valerie Falcone w mojej rodzinie każdy, w tym także kobiety są ważne i nie pozwalają by ktoś je poniżał.

- No nie wierzę - od moich uszu dociera kobiecy głos, a jak podnoszę wzrok z nad gazety to widzę dość ładną blondynkę w mocnym, ale nie wulgarnym makijażu. Jest też drogo ubrana
To pewnie Cindy. - Wreszcie mogę poznać na żywo tę słynną Valerie. Mieszkamy tak blisko siebie, a jednak nigdy nie mogłam cię spotkać.

Szczerze to wydaje się jeszcze bardziej sympatyczna niż ją o to podejrzewałam. To dobrze, będzie tu chociaż jedna normalna osoba.

Podchodzi do mnie i wyciąga dłoń.

- Ja jestem Cindy, nikt ważny, pewnie nawet o mnie nie słyszałaś.

Uśmiecham się, wstaje o ściskam moją dłoń.

- Słyszałam o tobie, ale cieszę się, że mogę cię poznać osobiście, bo jakoś nigdy nie interesowało mnie to co mówią inni ludzie - wracam na swoje wcześniejsze miejsce, a ona siada obok mnie.

- A czy to prawda, że u was czasem odbywają się orgie i wy karnawałowych maskach sypiacie ze sobą jak popadanie? - pyta z entuzjazmem po chwili jednak jej twarz poważnieje. - Oj przepraszam, jestem zbyt bezpośrednia. Nie powinnam o to pytać.

- A jesteś dyskretna? - nachylam się w jej stronę, a ona energicznie kiwa głową. - To prawda, ale nie jest to takie jak inni to opisują. Jest dużo innych osób i jeszcze nigdy się nie zdarzyło by ktoś się przespał z kimś z rodziny. I nikt nie torturuje przy tym niewinnych ludzi.

Doskonale wiem jakie plotki krążą o mojej rodzinie. Nawet dziesięć procent z nich nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

- Gdzie ojciec? - słyszę głos Nialla, który wchodzi do pomieszczenia. Nawet się nie przywitał gbur.

- Miał jeszcze coś do załatwienia - odpowiada mu Cindy.

- No to zmykaj do swojego pokoju, bo dobrze wiesz, że mogę cię znosić tylko wtedy jak jest ojciec. I ciesz się, że jeszcze tu jesteś, bo może to niedługo potrwać - blondynka tylko kiwa głową, a następnie wstaje i wychodzi.

Czyli to nie tylko mnie lubi dręczyć.

- A ty leć się przebrać, bo zaraz gdzieś pójdziemy. Nie możesz ciągle siedzieć w domu.

- Nie mam ochoty na spacery z tobą - odpowiadam i znowu chwytam za magazyn. Długo jednak nie jest dane mi się wpatrywać w te obrazki, bo zostaje on mi odebrany.

- To nie spacer tylko pomożesz mi przejrzeć nową dostawę, niech chociaż taki będzie z ciebie pożytek.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz