Thomas nie jest jakimś uciążliwym współlokatorem, nie osacza mnie tak jak Niall i w większości zajmuje się sam sobą. Na początku nawet zaproponował, że może się przespać na tej małej kanapie. Ja jednak się na to nie zgodziłam. Nie mogę go tak źle traktować,— Anastezjologia to coś związanego z leczeniem bólu? — pytam, bo po tytule książki, którą czyta wywnioskowałam, że interesuje się tą dziedziną.
— Chodzi tu o znieczulenie i przygotowanie do operacji. To jest jedna z tych specjalizacji, którą chciałbym zrobić. Chirurgiem to bym nie chciał być, bo to wydaje mi się zbyt trudne, ale kardiolog lub taki zwykły lekarz od chorób wewnętrznych to moje marzenie. Niestety są nie do spełnienia.
— Zupełnie jak moje. Czasem się zastanawiam co by było gdybym się urodziła w takiej zwykłej rodzinie. Może i nie miałabym tylu udogodnień, ale za tym idzie nikt by mnie ciągle do czegoś nie zmuszał.
Odkłada książkę na stolik.
— Wiem, że nasz ślub nie jest ci do końca na rękę i gdybyś miała wybór go na pewno byś mnie nie wybrała. Lecz gdyby nie ja to Niall prędzej czy później by cię zmusił do ślubu, a ja przynajmniej nie wyrządzę ci krzywdy — nachyla się nade mną i składa na moich ustach krótki pocałunek. Następnie gasi światło i obejmuje mnie ramieniem.
***
Korzystam z tego, że jest dziś słoneczny dzień i siedzę na huśtawce w ogrodzie. Thomas pojechał po resztę swoich rzeczy, ale wolałam zostać w domu z wiadomych przyczyn. Nagle jednak dostrzegam dobrze znaną mi osobę, której nie widziałam od wielu lat.— Megan! — wołam w jej stronę, a ona się odwraca w moją stronę. Megan to wieloletnia kochanka mojego ojca. Sypiał z nią od kiedy tylko pamiętam, w ogóle się z tym nie ukrywał. Matka doskonale o tym wiedziała.
— Valerie — uśmiecha się na mój widok i do mnie podchodzi. Zawsze dobrze mnie traktowała, może nie powinnam, ale zawsze ją lubiłam. Chociaż nie raz starałam się ją znienawidzić za to, że odbiera tatę mamie to nie umiałam. Moja mama miała taką cechę, że najbardziej kochała swoich synów. A Vincenta to wprost uwielbiała. — Chociaż nie sądziłam, że to możliwe, ale wypiękniałaś.
— Dziękuję, ty za to przez te cztery lata w ogóle się nie postarzałaś. Można wiedzieć co cię sprowadza? — teraz by było lepiej gdyby Vincent jej nie widział, działa na niego dość drażniąco.
— Musiałam omówić jedną sprawę z twoim ojcem. A i dowiedziałam się, że wychodzisz za mąż. Jesteś z nim szczęśliwa?
— Tak — odpowiadam to co każdy chce usłyszeć ona jedynie kiwa głową, a następnie się żegna i odchodzi.
Do obiadu siadamy w czwórkę, ja dalej dyskretnie sprawdzam czy Vincent dostaje takie, samo jedzenie jak my wszyscy. Ojciec raczej nie jest tak zdesperowany by zabić nas wszystkich by tylko wykończyć mojego brata. Choć może jego choroba psychiczna zaczyna postępować i niedługo stwierdzi, że trzeba wszystkich unieszkodliwić.
— Wygodnie ci tu? — kieruje to pytanie do Thomasa.
— Oczywiście Valerie jest dla mnie przemiła i dba bym się tu dobrze czuł — tą odpowiedzią daje mojemu tacie znać, że uprawialiśmy seks. Tak jednak nie było. Lecz właśnie tego oczekuje mój ojciec.
— Bardzo się cieszę, że wreszcie skończyłaś z tymi durnymi pomysłami.
Nagle do moich uszu dociera stukot obcasów na płytkach, wszyscy się odwracamy i ukazuje się nam moja mama. Kobieta, której już nigdy miałam nie zobaczyć.
Jest ubrana na czarno. Widocznie dotarła do niej informacja o śmierci Roberta.
— Tak trudno było mnie poinformować o śmierci mojego syna, że także o tym, że drugie z moich dzieci było umierające? — pyta z pretensją w głosie i podbiega do Vincenta, a następnie go przytula.
Mnie nie zaszczyciła nawet jednym spojrzeniem.
— Jakim prawem się tu pojawiasz! — pyta tata wściekłym tonem.
— Prawem matki!
— Mamo — odzywam się do niej, a ona tylko przelotnie na mnie spogląda.
— Witaj Valerie — odpowiada i znowu całą swoją uwagę skupia na Vincentcie, zresztą tak jak zwykle.
Ciekawe co jest we mnie takiego odpychającego, że uważa mnie nie wartą swej uwagi.
No i jest mama Valerie i Vincenta. Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...