— Tak się o ciebie bałem Valerie — mówi do mnie tata. Siedzimy razem na kanapie w salonie, a on głaszcze mnie do dłoni. Ciężko jest mi być tak blisko niego. Wiem, że mnie kocha, ale przez niego Vincent wiele wycierpiał. Poza tym zmienił całe moje życie. Gdybym wychowywała się z Megan to wszystko by się zupełnie inaczej potoczyło.— Łatwo można było tego uniknąć — komunikuje wpatrując się przed siebie. Nie chcę kłamać, że wszystko jest dobrze.
— To wina Vincenta, zawsze wiedziałem, że jest furiatem, ale nie spodziewałem się, że aż tak mu odbije — jak zawsze zrzuca winę na kogoś innego. Przecież tak łatwiej niż przyznać się do błędu.
— Chciałeś go zabić! — odwracam głowę w jego stronę i cedzę te słowa przez zęby. — Dobrze wiem, że ten rozejm był tylko po to by go zabić. I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo Niall mi wcześniej o tym powiedział. Miałam stracić swojego brata! — gwałtownie też zabieram swoją rękę, bo nie chcę żeby mnie dotykał.
— Twoim bratem był Robert, a Vincent to było bękart.
— Tak samo jak ja. Moja biologiczna mama była tak blisko mnie, a ja o tym nie wiedziałam. Czemu nie dałeś mi chociaż jednego znaku bym się z nią zaprzyjaźniła? — wstaje, a w moich oczach pojawiają się łzy. Nie potrafię o tym wszystkim mówić spokojnie.
— O tym też się dowiedział? Jednak nie był tak beznadziejny jak się spodziewałem — mówi do siebie.
— Nie, Vincent jest dużo lepszy od Niall i Thomasa razem wziętych. Spróbuj się z nim pogodzić, jestem pewna, że on by się zgodził tu wrócić. Lecz jeśli to miałaby być pułapka i coś by mu się stało to możesz być pewien, że ja też bym tego nie przeżyła.
****
Wiem, że to co robię jest strasznie głupie, ale nie potrafię się przed tym powstrzymać. Gdy wszyscy zasneli, a przynajmniej mam taką nadzieję schodzę do Nialla. Nie po to by się z niego ponaśmiewać ani by z przyjemnością oglądać jego cierpienie. Chcę jedynie sprawdzić czy nie potraktowali go zbyt ostro. Mój tata nawet nie ukrywa jak wielką go darzy nienawiścią, a Thomas też by zbytnio nie obstawał za swoim bratem.Panuje tu całkowity mrok, więc muszę włączyć światło. Sztuczne promienie świetlne rozchodzą się po pomieszczeniu i teraz już dobrze widzę, że Niall siedzi na podłodze, ma ręce zakute w łańcuchy i nie ma możliwości się poruszyć.
W niewielkiej odległości od niego stoi butelka z sokiem pomarańczowym. On jednak nie ma żadnej możliwości by go chwycić.
– Przyznaję należało mi się – mówi spoglądając na mnie. – Mogę tu siedzieć nawet tydzień tylko daj mi pić i powiedź, że nie wychodzisz za mojego brata. Może i jestem samolubny, ale chcę żebyś była ze mną.
Zbliżam się do niego, kucam odkręcam ten sok i daje mu się napić. Widać, że przez te czternaście godzin nie pomyślał o tym by dać mu chociaż wodę.
– Przynieść ci coś do jedzenia? – pytam po tym jak odsuwam od niego tę butelkę.
– Szczerze to wolę byś tu ze mną posiedziała, nie czuję się zbyt dobrze.
– Bo takie zamknięcie to nic przyjemnego – komunikuje i zajmuje miejsce obok niego. — Ja wtedy bardzo się bałam, że nie przyjdziesz już do mnie, że coś cię zatrzyma i tam umrę.
— Byłaś zabezpieczona skarbie,, chociaż nie raz wyglądało to inaczej, ale ja nigdy bym cię nie naraził. Może to zabrzmi głupio, ale zawsze miałem wszystko pod kontrolą, chciałem by to tylko wyglądało tak jakbym cię krzywdził.
— No to dobrze ci się udawało — próbuję chwycić moją dłoń, lecz łańcuch jest zbyt krótki. Dlatego podaje mu rękę.
— Dam ci wszystko co oferuje ci Thomas, a nawet więcej. Kocham cię też bardziej od niego, błagam, więc o ostatnią szansę. Jeśli zawiodę to sam sobie strzele w głowę i raz na zawsze to skończę.
Może to wszystko przez to światło, ale wydaje mi się, że pobladł.
— Kochanie możesz tu trochę przewietrzyć, bo bardzo się źle czuje — z każdą chwilą wygląda coraz gorzej. Mój wzrok nagle pada na to picie.
— Kto tu zostawił ten sok?
— Thomas po to by mnie dręczyć — a ja już dobrze wiem jak on lubi się bawić lekami.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...