21

941 62 7
                                    


- Nie słuchaj go, na razie nie będzie żadnego braciszka ani siostrzyczki - mówię pewnym głosem. Nie zamierzam robić dziecku złudnych nadziei.

- Nie słuchaj mamy kochanie, ona ma dziś bardzo zły humor - stawiam ją na ziemi. - Leć teraz do swojej niani i wracajcie do domu. Niedługo do ciebie przyjdziemy.

- Dobrze tatusiu - odpowiada mała i gdzieś biegnie. I dobrze, że poszła, bo mam wiele rzeczy do obgadania z jej ojcem.

- Mogę wiedzieć czemu ty wygadujesz takie głupoty. Oszukujesz ją, że będzie miała prawdziwą rodzinę, a przecież wiesz, że to nie prawda. Prędzej czy później będziesz musiał jej powiedzieć prawdę. Nie mogę przez całe lata udawać jej matki. A tym bardziej nie dam jej rodzeństwa. Jeśli naprawdę chcesz jej to zapewnić to znajdź sobie do tego inną kobietę.

- Nie rób problemu tam gdzie go nie ma. Wytłumacz lepiej temu swojemu głupiemu bratu by przestał mnie prowokować inaczej nie zobaczysz go już więcej w jednym kawałku

- Mamy do jasnej cholery umowę! - przypominam mu krzycząc. W tej chwili nie interesuje mnie, że ktoś może mnie usłyszeć. Jak jestem dla niego zbyt miła to on w ogóle nie zauważa tego co mówię.

- Tak, ale to ja dyktuje jej warunki.

***
- Nie potrafię zrozumieć czemu się na coś takiego zgodziłaś - mówi do mnie Vincent jak jesteśmy już w jego pokoju. - Jego dzieciak nie może mówić do ciebie mamo.

- To jest część umowy dzięki której ty masz być bezpieczny. I nawet nie mów, że to wszystko jest nie potrzebne - zastrzegam widząc, że otwiera usta. - On ci nigdy nie daruje tej kulki, którą mu wpakowałeś w nogę.

- Szkoda, że nie strzeliłem w głowę. Miałabyś przynajmniej spokój, a z Thomasem dużo łatwiej jest się dogadać.

- Ale Niall żyje i bardzo dobrze się ma - podchodzę do łóżka i na nim siadam. - Dla swojego bezpieczeństwa nie wychodź stąd zbyt często. A i przede wszystkim się z nim nie kłóć. Jak on zacznie cię prowokować to najlepiej szybko się wycofaj - Vincent spogląda na mnie jak na kompletną idiotkę, która w ogóle go nie zna. - Zanim zaczniesz się z nim kłócić to pomyśl o tym, że ja także poniosę tego konsekwencje. A nie specjalnie mam ochotę obrywać.

- Dobrze - podchodzi do mnie i zajmuje miejsce obok mnie. Chwyta też moją dłoń i splata nasze palce. - On naprawdę cię dusił?

Kiwam głową na tak. Przymyka na chwilę oczy, a następnie kładzie wolną dłoń na moim policzku.

- W jaki sposób? I jak długo to robił? Mam nadzieję, że nie straciłaś przytomności? I czy on cię zgwałcił? - zasypuje mnie masą pytań. Nie rozumiem czemu sam sobie rani.

- On naprawdę nie był dla mnie tak zły na jakiego chciał uchodzić. Nie spałam z nim, a te podduszanie wcale nie było długie. Widzisz przecież, że jestem cała i zdrowa. A teraz mnie mocno przytul, bo zaraz muszę jechać - robi to o co go proszę.

Wiem, że się boi tu zostać sam, ale to nie potrwa długo. Zrobię wszystko co w mojej mocy byśmy się znowu zamienili.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz