9

1K 64 7
                                    


Niall zabiera rękę z mojej szyi, ale za to mocno mnie do siebie przyciąga tak, że jestem zmuszona się w niego wtulić.

- Valerie trochę gorzej się poczuła i nie możemy się teraz z tobą pobawić kochanie - niezły z niego kłamca. A te biedne dziecko smutnieje na jego słowa. Chociaż to jego córka i jej los powinien być mi całkowicie obojętny, a mimo wszystko jest mi jej żal. Nie wyobrażam sobie, że mój ojciec mógłby mnie wysłać do drugie domu.

- A przyjdziecie jeszcze dziś?

- Nie wiem, ale jutro na pewno Valerie znajdzie dla ciebie dużo czasu i wreszcie się pobawicie. Prawda skarbie - zwraca się do mnie mocno zaciskając dłoń na moim nadgarstku. Wiem, że jak nie powiem tego czego ode mnie oczekuję to mi go złamie.

- Jasne, ale teraz muszę się położyć - odrywam się od niego, a następnie wychodzę z tego domu. I dobrze, bo jeszcze chwila w tym domu, a chyba bym straciła przytomność. Potrzebuję świeżego powietrza.

Wychodzę na zewnątrz i mam ochotę jak najszybciej stąd uciec. Spodziewałam się po nim wielu rzeczy, ale nie czegoś takiego.

- Ona jest miłym i spokojnym dzieckiem, więc się do niej przyzwyczaisz - mówi ten idiota po wyjściu na dwór. - A może nawet polubisz.

- Jak ty to sobie wyobrażasz! - teraz to nie mam zamiaru zniżać głosu. - Mam przy niej udawać, że jestem z tobą. Nie! Nie jestem takim potworem jak ty i nie zamierzam ranić dziecka, bo przecież kiedyś wrócę do siebie.

- Albo i nie - on jest głupi jeśli sądzi, że ten rozejm jakoś długo potrwa. Nie daje mu więcej niż roku. - Jesteś tu całkowicie skazana na mnie, bo nie zamierzam ci pozwolić sypiać z kim popadnie. W pewnym sensie jesteś moja. Początkowo ten rozejm był tylko po to bym mógł torturować Vincenta, a na sam koniec go zabić, ale skoro sprawy się potoczyły inaczej to przynajmniej moje dziecko na tym skorzysta. A ty już nigdy nie wrócisz do siebie.

- Nie zapominaj, że twój brat jest u nas -  chyba wymazał z pamięci ten jeden szczegół.

- Akurat jego to już spisałem na stratę. A teraz chodźmy już do domu, bo jesteś mocno blada i nie chcę byś straciła przytomność.

To się nie dzieje naprawdę. On nie może aż tak decydować o moim życiu!

- A co się stało z jej prawdziwą matką? Nie łatwiej by było ją tu ściągnąć.

- Niestety nie posiadam daru wskrzeszania innych, a tak w ogóle to na nią bym go nie wykorzystywał - no oczywiście, można było się domyśleć, że mała jest w pół sierotą. Tylko dlaczego ja mam temu zaradzać? - Zapamiętaj sobie Valerie, Sophie jest naszą córką, a ty przy niej masz sprawiać wrażenie, że mnie kochasz i zależy ci na niej. W innym wypadku zacznę cię naprawdę krzywdzić chociaż tego nie chcę. A teraz wracamy do domu, bo widać po tobie, że potrzebujesz odpoczynku.

Muszę jak najszybciej skontaktować się z swoim ojcem.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz