— Kazałem sprawdzić monitoringi z wszystkich okolicznych lotnisk, na żadnym ich nie było. Nie sądzę by wywiózłby ją gdzieś samochodem, bo bałby się kontroli podstawionych przez nas ludzi. Muszą tu być no chyba, że już ją zabił, wtedy dużo łatwiej byłoby mu uciec — komunikuje mój ojciec. Zaangażował się w poszukiwania tylko dlatego, że doskonale wie iż Valerie odziedziczył olbrzymi majątek, a jeden z nas ją poślubi. To jednak będę ja, nie Thomas.— Nie zrobił tego — oznajmia pewnie mój młodszy brat. Szczerze to trochę zazdroszczę mu tej pewności.
— Tak czy inaczej trzeba go złapać i zabić. Jest zbyt sprytny by pozwolił by żyć — nie potrafię go zrozumieć, ja mam powód by nienawidzić Vincent, ale on, przecież to jego syn i przede wszystkim powinien chcieć by nie stała mu się żadna krzywda. A on bez niczego skazuję go na śmierć. Już wiem w kogo się wdałem.
— Ja nie zamierzam mieć z tym nic wspólnego. Valerie go kocha i nie wybaczy jego śmierci, a poza tym on też nie zrobił mi nic złego. Oprócz tego jak oberwałem z twojej winy — mówi patrząc prosto na mnie. Nie żałuję go, choć teraz już bym tak nie postąpił, nie powinienem był tak traktować Valerie.
— Vincent to nieprzewidywalny wariat, nie możemy być pewni czy nie skrzywdził Valerie, ja jednak chcę w to wierzyć. A jego sam zabiję i cholernie żałuję, że wcześniej tego nie zrobiłem — wstaję od stołu, bo od zniknięcia mojej ukochanej całkowicie straciłem apetyt. Nawet Sophie nie potrafi mi poprawić humoru. Czuję się całkowicie wypruty.
Kurwa, nigdy wcześniej się tak nie czułem. Valerie potrafił sprawić, że czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a także przez nią mogę cierpieć tak jak nigdy dotąd.
Jednak nie żałuję, że pojawiła się w moim życiu. Ja z nią będę i stworzymy jeszcze szczęśliwą rodzinę. Nie ma innej opcji.
Pov Valerie
— Niestety nasz wyjazd nie jest taki prosty jak się tego na samym początku spodziewałem — zaczyna Vinni zamykając laptopa i odkładając go na szafkę. — Naprawdę jestem głupi skoro uważałem, że to może się udać. Jestem do niczego — przewracam oczami na jego słowa. Czemu on zawsze musi tak dramatyzować. Póki co możemy odłożyć ten wyjazd.— Wcale nie, jakby się zastanowić to nawet mi się tu podoba. Przyzwyczaiłam się i możemy jeszcze trochę poczekać aż sprawa trochę przycichnie. Mamy jeszcze jedzenia na kilka tygodni. A jak przestaniesz zajadać stres to powinno starczyć na jakieś dwa i pół, trzy miesiące — na jego ustach pojawia się uśmiech. Dobrze, że udało mi się go rozbawić.
— A te twoje wczorajsze ciastka z ciasta francuskiego były wyśmienite. Lepszych w życiu nie jadłem — tutaj to już akurat nieźle fantazjuje, a ja nie przerywam mu tego. Jeśli już chce mnie chwalić to niech to robi. — Nie masz pojęcia jaki jestem tu szczęśliwy, nie muszę już patrzeć jak ktoś mi ciebie zabiera. Wierz mi, że to były prawdziwe katusze.
Jak się tak dokładnie zastanowię to Vincent nigdy nie miał dziewczyny. Zawsze sądziłam, że jego interesuje tylko przygodny seks i jest jeszcze czas by znalazł sobie kogoś. On jednak robił wszystko by nie zakochać się w kimś innym.
Przez co dorobił się opinii bezdusznego dupka, który potrafi tylko wykorzystać dziewczyny. Nikt nigdy nie zastanawiał się jaki naprawdę jest Vincent.
Podchodzę do niego, a następnie zajmuje miejsce obok niego. Te jego gadanie przestało już mnie peszyć.
— Nawet nie myśl, że będę cię za to przepraszała.
— Nie musisz skarbie. Wiele razy chciałem to zrobić, ale wiedziałem, że nie mogę, teraz już chyba nic nie stoi na przeszkodzie — komunikuje kładąc rękę na moim policzku, a następnie łączy nasze usta. Na początku nie oddaje tego pocałunku, bo jest to dla mnie dziwne, nadal potrafię nazywać go bratem. Po chwili jednak jego miękkie wargi sprawiają, że ja także zaczynam go całować.
Przy nim nie muszę się niczego obawiać ani do niczego zmuszać. To, że go całuję to jest mój własny wybór.
— Mam się spodziewać uderzenia? — pyta po pocałunku. Cały czas jednak się uśmiecha.
— Nie bądź już taki skromny, nie jesteś w tym taki najgorszy. A ja jestem na tyle zepsuta, że nawet zbliżenie z tobą mnie nie zawstydza. Bądź jednak pewny, że jeśli zaczniesz mnie ograniczać i kontrolować to ciebie także zostawię — przypominam my żeby miał pewność.
Już nigdy nikt nie będzie mną rządził.
Liczę na waszą opinię
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...