— Czemu to tak długo trwa? — pytam z nieczerpliwiona Nialla.— Valerie minęło dopiero z dwadzieścia minut. Muszą sprawdzić czy wszystko z nim w porządku i wtedy będą mogli cię do niego wpuścić. Cierpliwości skarbie — jego usta wędrują na moją szyję, a ja dzięki temu przytomnieje.
— Weź już wpuść Thomasa, potrzebuje tych rzeczy, które miał mi przywieść — komunikuje, a następnie się od niego odsuwam. Nie powinnam była mu na to wszystko pozwolić.
— Jeśli chcesz to załatwię ci wszystko czego chcesz, ale nie każ mi sprowadzać tu Thomasa. Nie chcę by on był przy tobie — głaszcze mój policzek. — Nie rozumiem co mu nagle odbiło, ale nie wierzę w tą nagłą miłość do ciebie. On się na mnie za coś mści, nawet nie mam pojęcia za co.
— On ani razu nie twierdził, że jest we mnie zakochany. Po prostu się pogodził z losem i postanowił zadbać by nasze relacje były chociaż poprawne. Jest dla mnie bardzo miły — odsuwam się od Nialla i właśnie w tym momencie wychodzi lekarza, który zajmuje się Vincent'em. Od razu do niego podchodzę.
— Stan pani brata nieznacznie się poprawił, lecz oddycha on już samodzielne. Jest też przytomny, ale może majaczyć. Może pani do niego wejść, ale proszę go nie męczyć, on potrzebuje dużo odpoczynku.
— Dobrze — odpowiadam, a następnie pośpiesznie wchodzę do pomieszczenia, w którym leży Vincent. Zbliżam się do niego, bo nie ma on jeszcze tyle siły żeby obrócić głowę w moją stronę. — Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że postanowiłeś się już obudzić.
— Valerie — ledwo wypowiada te słowa.
— Nie męcz się kochanie — mówię, a następnie daje mu szybkiego buziaka. — Najlepiej to spróbuj zasnąć, a ja nie ruszę się stąd nawet na krok - Jego dłoń szuka mojej, więc szybko mu ją podaję.
— Mówiłem, że tak będzie, jestem pewien, że oni obaj są w zmowie i chcą nas wykończyć, nie ufaj żadnemu z nich.
— Wiesz kto strzelał? — wyrywa mi się chodź wiem, że nie powinnam mu teraz zaprzątać głowy takimi myślami. On musi teraz myśleć tylko o powrocie do zdrowia, a nie zastanawiać się nad tym kto chciał jego śmierci. — Choć to teraz nie ważne. Zamknij oczy i zaśnij, a jak się obudzisz to na pewno będziesz się lepiej czuł.
— To na pewno oni, nie chcę by któryś z nich był przy tobie — z trudem łapie powietrze, wypowiadanie każdego z tych słów tak wiele go kosztuje. Czemu on siebie tak krzywdzi?
— Dobrze, ale błagam przestań się denerwować — siadam na krześle i jeszcze bardziej się do niego przybliżam. — Przecież wiesz jak bardzo pragnę byś jak najszybciej wyzdrowiał.
— Zgoda, ale bądź tu — komunikuje, a ja sama widzę jak oczy mu się zamykają. Nie muszę długo czekać aż zasypia.
Ojciec może się na mnie wściekać, ale nie będę miała innego wyboru jak ograniczyć moje kontakty z Thomasem i choć nie wierzę w zapewnienia Vincenta, że on spiskuje z Niall'em to muszę spełnić prośbę mojego brata. Nie ma innego wyboru.
Dla pewności spędzam przy łóżku Vincenta jeszcze jakiś czas, nie chcę żeby się obudził i zobaczył, że mnie nie ma. Wstaje dopiero jak dochodzą do mnie dziwne dźwięki z korytarza. Nie mogę pozwolić by ktoś wyrwał mojego brata ze snu.
Na korytarzu widzę Nialla, Thomasa, a także mojego ojca. Są ta zajęci dyskusją, że nawet nie zauważają, że się pojawiłam. Szkoda, że żaden z nich nie pomyślał, żeby najpierw ślę zainteresować Vincent'em.
— Jak chcecie się drzeć to możecie to robić na dworzu, a nie tu przed pokojem, w którym odpoczywa Vincent! — sama jestem zmuszona podnieść głos.
— Mam to co chciałaś — wyrywa się najmłodszy z nich, a następnie podaje mu torbę. — przez niego nie mogłem tu jednak wcześniej przyjść — wskazuję na Nialla.
— Jak zwykle nie dostosował się do wcześniejszych ustaleń, ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno ci się zbliżać do mojej córki!
— Nikt nie zdoła mnie do tego zmusić — odpowiada Niall pewnym głosem, a następnie kieruję się do wyjścia.
— Ty też wracaj do siebie — mówię do Thomasa, wiem, że nie powinnam go tak potraktować, ale spokój Vincenta jest teraz dla mnie największą wartością. Nie czekając na jego reakcje wracam do sali mojego brata.
Vinnie dalej śpi co jest na pewno spowodowane jego wyczerpaniem. On jest wyjątkowo silny, ja na pewno bym nie przeżyła takiej rany.
Drzwi się otwierają, a ja odwracam głowę w tamtą stronę, widzę mojego ojca. To dobrze, że wreszcie przypomniał sobie o swoim dziecku.
— Odkąd zawarliśmy ten rozejm to straciłeś jednego syna, a drugi ledwo przeżył. Tato, nie sądzisz, że lepiej by było to zerwać i powrócić do tego co było?
Jak myślicie tatuś Valerie powinien posłuchać swojej córki? Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...