— Nie wydaje ci się to dziwne, że mój ojciec kazał mi do ciebie przyjść, a twój polecił byśmy poszli do twojego pokoju? — pytam Thomasa. Siedzę w jednym z dwóch foteli, panują tu brązy i ciepłe kolory. Go pomieszczenie jest dość przytulne.— Szczerze to nie zdziwiłbym się gdybym dostał rozkaz żeby ciebie przelecieć, oby tę decyzję pozostawili nam.
— Opowiesz mi coś o sobie? Praktycznie nic o tobie nie wiem — zależy mi na poznaniu go. Nie zamierzam też się sprzeciwiać odnośnie tego ślubu jak mi doradzał Vincent. Przecież równie dobrze mogę zostać oddana Niall'owi. — A ja później odpowiem na wszystkie twoje pytania.
— Okej, interesuje się medycyną i odkąd tylko pamiętam to chciałem zostać lekarzem. Specjalizacja była mi obojętna, ale ojciec stwierdził, że nie będę się babrał w takich rzeczach. W ukryciu jednak nauczyłem się wielu rzeczy. Dlatego po obejrzeniu tego filmu dobrze wiedziałem jak bliska byłaś śmierci. Zmieniłem, więc zdanie i uznałem, że przestanę mu pomagać cię zdobyć. Nie zasługuje na ciebie.
To miłe, że przedkłada moje dobro nad kaprysy swojego brata.
— Cieszę się też, że nie jestem najstarszy, dzięki temu nie muszę robić wielu okropnych rzeczy, do których naprawdę się nie nadaje. Wolę być tym drugim, który nie musi być tym najgorszym.
— A ja jak byłam mała to marzyła żeby projektować ubrania, nadal bym chciała to robić. Szukałam sobie nawet takich studiów i znałam w Mediolanie, Florencji, a także Paryżu. Ja jednak zawsze wolałam Włochy. Niestety tata nie wyraził zgody na wyjazd tak daleko, a w okolicy nie ma nic co by mnie interesowało.
Nie raz pragnęłam wyjechać i zacząć żyć po swojemu, niektóre jednak rzeczy nie są możliwe, nie ważne jak wiele się ma pieniędzy lub jak ważnym się jest.
— Po ślubie będziemy mogli pojechać gdzie tylko zechcesz., tylko od razu uprzedzam, że nie potrafię włoskiego.
— No to ja cię z chęcią nauczę, dałam sobie radę z Vincent'em, więc z tobą także sobie poradzę — uśmiecham się na samą myśl o wyjedzie i wolności. Przecież to wydaje się przepięknym snem. — Tam nie mielibyśmy żadnej kontroli.
— Nie obraź się, ale nie chcę wolnego związku — dobrze, że od razu mówi to czego oczekuje. To nam pozwoli uniknąć wielu nieporozumień.
— Okej, ale nie chcę cię ciągle o wszystko pytać. Traktujmy się na równi — doskonale pamiętam jak nieszczęśliwa była moja matka gdy z nami mieszkała. Miałam dwanaście lat jak się wyprowadziła, ale nie potrafię odnaleźć w pamięci momentu kiedy by się uśmiechnęła. Choć bywała czasem w miarę zadowolona, ale tylko przy Vincent'cie.
Najwyraźniej wolała syna niż nic nie znacząco córkę.
— Jasne, ale chcę cię teraz pocałować. Mogę? — kiwam głową, a następnie wstaje i do niego podchodzę. Siadam także na jego kolanach, obejmuje mnie jedną ręką. Zbliża swoją twarz do mojej, a gdy ma już połączyć nasze usta go drzwi się otwierają.
Odwracam wzrok w tamtą stronę i widzę Nialla razem z Sophie.
— Kultura by wymagała żebyś chociaż zapukał — Nie umiem nie skomentować tego jego nagłego wejścia. Jego córka go ratuje przed ciosem z mojej strony. Z chęcią bym mu przywaliła w zęby.
Wstaje z Thomasa.
— Sophie stęskniła się za swoją mamusią — puszczą małą, a ona do mnie podbiega. Po prostu nie mogę nie wziąć jej na ręce i przytulić.
— Przestań wreszcie opowiadać dziecku te kłamstwa. Sophie — zwraca się do dziewczynki. — Valerie nie może być twoją mamą, bo zostanie moją żoną.
— To jeszcze nic pewnego.
— Tatusiu — odzywa się Sophie smutnym drżącym głosem, niezbyt dobrze się czuję z faktem, że sprawiłam przykrość tej małej dziewczynce. — Nie zostawiaj mnie mamusiu — mówi patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami.
— Valerie proszę przemyśl to jeszcze. Mogę ci przysiąc, że zmienię swoje zachowanie, mogę się nawet pogodzić z Vincent'em jeśli tego pragniesz — no takiej deklaracji to się na pewno po nim nie spodziewałam.
— Ta, bo on na pewno po tym wszystkim będzie chciał się z tobą zaprzyjaźnić. Miałeś już szanse, ale ją zmarnowałeś, więc daj spokój. To sam to zniszczyłeś — Niall wściekle spogląda na brata wściekłym wzrokiem.
Najwidoczniej nie spodziewała się, że ten także będzie mu stawiał przeszkody.
— Przecież ty jej nie kochasz ani ona ciebie, ale mnie już tak, a ja to jestem w stanie dla niej zrobić wszystko. Valerie jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo ma powód by się na mnie wściekać, ale tobie to nic złego nie zrobiłem!
— Jeśli chcecie się kłócić to nie tutaj, dziecko się boi! — przypominam im, że nie są tu sami.
Podchodzę też do Nialla i oddaje mu Sophie.
— Przestań sobie robić złudne nadzieję, bo bardzo się rozczarujesz — komunikuje patrząc mu prosto w oczy.
Ja już sama nie wiem, który z nich jest dla niej lepszy.
CZYTASZ
Rozejm
Fanfiction- Gdybyś naprawdę była taka inteligenta na wszyscy mówią to nigdy byś się na coś takiego nie zgodziła - mówi Niall niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Odruchowo robię kilka kroków do tyłu aż natrafiam na ścianę. Kurwa czemu zawsze w takiej chwili...