36

762 58 17
                                    


— Niepotrzebnie, jestem cała — mówię, bo nie chcę żeby tata w jakikolwiek sposób się obwiniał. To ja podjęłam decyzję, że tu przyjadę.

— Wcale nie, on cię prawie zabił — odwracam głowę na bok i zauważam, że właśnie wszedł Thomas. To znaczy, że to już koniec tego całego rozejmu. Szczerze to sądziłam, że potrwa on jeszcze z tydzień albo dwa, ale może to lepiej, że będę mogła już powrócić do swojego normalnego życia.

— Mój syn wygląda dużo gorzej od Valerie — odzywa się Fernando.

— Vincent jedynie zemściła się za krzywdę swojej siostry, lecz nie zrobił nic co Thomas mógłby przypłacić życiem, a o Niall'u tego powiedzieć nie można. Poza tym Valerie to kobieta, choć z tego powodu powinna być lepiej traktowana.

— I będzie — wreszcie pojawia się Niall. Mam ochotę roześmiać mu się prosto w oczy i powiedzieć, że jest skończonym kretynem. Sam załatwił mi powrót do domu. — Te filmiki zmontowałem tak żeby to wyglądało dużo gorzej niż było naprawdę, mieliśmy też pewne nieporozumienie z Valerie, ale na szczęście już zdążyliśmy sobie wszystko wyjaśnić. Obiecałem jej także, że częściej będę ją przywoził do domu — próbuję przekupić mojego ojca i to jeszcze w tak nędzny sposób. Źle trafił, nie skromnie powiem, że tata mnie uwielbia.

— Prawie udusiłeś mi córkę!  — warczy w jego stronę ojciec. — Nie musimy zrywać tego rozejmu, ale koniec zakładnikami. Moja córka już więcej nie będzie gwarantem żadnej umowy.

Niall jest wściekły, widzę to po jego twarzy, ale w ogóle nie jest mi go szkoda. To on sam to zaczął, więc niech się nie dziwi, że to się wymknęło spod jego kontroli. Nie jestem nikim, tylko członkiem bardzo wpływowej rodziny.

— Idź spakować swoje rzeczy — zwraca się do mnie ojciec miłym tonem. Ja jednie kiwam głową.

— To ja ci pomogę — wyrywa się Vincent. On wydaje się jeszcze bardziej ode mnie zadowolony z tego, że wracam do domu.

— Nie! —Niall prawie, że krzyczy. — Od pewnego czasu Valerie mieszkała w moim pokoju, więc ją jej z tym pomogę.

— Ty to masz zakaz podchodzenia do mojej córki na odległość mniejszą niż trzy metry!

— To pójdę za nią zachowując należytą odległość. Poza tym gdybym chciał jej śmierci to już dawno by była martwa — mówi, a następnie za mną podąża. W oddali słyszę jeszcze dość głośną dyskusję, lecz nie zwracam już na to uwagi. Skoro już mnie tu nie będzie, to nie interesuje mnie to co sobie ustalą.

— Przekonaj swojego ojca by zmienił zdanie — mówi jak już do chodzimy do jego pokoju. — Teraz jest wzburzony, ale jeśli go poprosisz to dla ciebie zrobi wszystko. A jak ja cię nie interesuje to pomyśl o Sophie. Ona już się do ciebie przyzwyczaiła.

Teraz jeszcze próbuje mnie wziąć na litość. Owszem lubię jego dziecko, ale nie jestem aż taką masochistką.

— Nie — odpowiadam, a następnie zaczynam pakować swoje ciuchy do walizki. Robię to szybko nie zwracając uwagi na to czy się pogniotą. Nie ruszam jednak tego co on mi kupił. Nie potrzebuje od niego prezentów.

— Jeszcze to — podaje mi torby, które dziś rano przywieźliśmy.

Jedynie prycham i ciągnę za sobą te trzy walizki.

— Daj to ci pomogę — proponuję, ale ja kolejny raz go ignoruje. On jedynie podąża za mną, niosąc swoje prezenty dla mnie. I tak tego nie zabiorę.

Jak tylko pojawiam się w salonie to Vincent do mnie podchodzi, a następnie przejmuje ode mnie dwie walizki.

— Ta decyzja jest zbyt pochopna, sądzę, że trzeba to jeszcze dokładnie przemyśleć — znowu głos zabiera Niall. Niech on się wreszcie pogodzi z tym, że nasza przygoda już się zakończyła. I to przede wszystkim z jego winy.

— Niewola Valerie już się skończyła.

— To niech Vincent tu zostanie, a ja pojadę za Thomasa — staje i tak odwracam się w jego stronę zdziwiona. Czy on naprawdę zaproponował siebie jako zakładnika? Przecież będąc u mnie w domu nie będzie miał możliwości mnie dręczyć.

I pozostaje też kwestia Sophie.

— Ty masz córkę — przypominam mu, bo chyba o niej zapomniał. Mała i tak została niesprawiedliwie potraktowana tym, że nie może mieszkać w tym domu, tylko na uboczu jak jakaś służba.

— Ktoś na pewno się nią tu zaopiekuje — i to jest jego troska o Sophie. Najwidoczniej wykorzystywał ją tylko po to by mnie zmiękczyć.

— Nie ma mowy! — unosi się Vincent.

Ojciec jednak spogląda na mnie.

— Skoro skrzywdziłeś Valerie to niech ona zdecyduje czy odpowiada jej ten pomysł.

Spodziewał się ktoś czegoś takiego. Ostatnio ciągle dodaje tu rozdziały, ale skoro komentujecie to chyba nie mam innego wyboru.

Liczę na waszą opinię.

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz