33

846 61 14
                                    


Dreszcz strachu przechodzi przez całe moje ciało. Z chęcią bym powiedziała, że się nie boje, że jestem pewna iż Niall nie wyrządzi mi żadnej krzywdy, lecz niestety nie mogę nic takiego stwierdzić. On jest nieprzewidywalny i nie mogę być pewna jak się zachowa.

— Już nie popadajmy w takie skrajności, na samym początku też mocno sponiewierałem Valerie i nikt jakoś nie zrywał tego rozejmu. Niech Thomas przestanie robić z siebie ofiarę i zacznie się zachowywać jak prawdziwy facet. Ona tam się nikomu nie skarżyła — patrzę zdziwiona na Nialla. Ja gdybym się dowiedziała, że cokolwiek zrobił Vincent'owi to bym go zamordowała.

— Życie twojego brata jest zagrożone!

— Tak samo jak Valerie. Codziennie ją gwałcę i czasem podduszam, kiedyś mogę przesadzić i... — nie kończy, bo Fernando wchodzi mu w słowa.

— To nie wygląda tak jak powinno, Edwarda nie ma i nikt nie ma pojęcia co się z nim dzieje, a jego jedyny syn wariuje. Trzeba to skończyć!

— Nie mam zamiaru oddawać Valerie — i jak ja mam się nie czuć jak rzecz. — Z tego co pamiętam to nie wolno nam jedynie zabijać zakładników, a Thomas nadal żyje, więc nic się nie stało. Mogę też cię zapewnić tato, że Valerie poniesie konsekwencje za to co zrobił jej brat.

Bystrzeje na jego słowa. Skoro ma odpowiedź na każde pytanie to czemu do cholery chce mnie karać za niewinność. I to niby mają być te jego uczucia względem mnie? On sam sobie zaprzecza.

— A później Vincent zobaczy jak jego siostra przez niego cierpi — tego to już znieść nie mogę. Może grozić mi, ale nie zamierzam pozwolić żeby dreczył psychicznie mojego brata. To przez niego Vin ma te napady złości.

Wstaje, a następnie patrzę prosto w te jego niebieskie oczy.

— Kiedyś będę wolna i wtedy za wszystko mi zapłacisz! — syczę przez zęby, a następnie nie zwracając uwagi na to, że pewnie pogarsza swoją już nie ciekawą sytuację wychodzę głośno trzaskając drzwiami.

On niby mnie broni, ale i tak odwraca to wszystko tak by było zupełnie jak on chce.

Pobicie Thomasa też jest winą Nialla, bo gdyby nie odciął mi kontaktu z bratem to Vincent by nie szalał ze strachu o mnie. Przecież nie raz Niall opowiadał mu jak mnie dręczyć. Na szczęście większość z tego była tylko jego wymysłem.

Wracam do jego pokoju, bo niestety nie mam tu dla siebie wolnego pokoju.

Tak szczerze to bym chyba już wolała oberwać, a następnie wrócić do domu i skończyć tą farsę. Tam mogłabym też spróbować pocieszyć swojego ojca. On teraz potrzebuje dużo wsparcia, a niestety z Vincent'em nigdy nie mieli dobrego kontaktu.

Nie mija nawet pięć minut, a już słyszę, że ktoś do mnie idzie. Jestem w stanie dać sobie rękę uciąć, że to Niall. I jak otwiera drzwi to widzę, że się nie pomyliłam.

— Nie bój się skarbie, nie zamierzam cię zabijać, to by mi się w ogóle nie opłacało.

— A ja cię proszę byś mnie teraz skatował i odwiózł do domu, jestem pewna, że nikt nie będzie ci robił problemu z zabieraniem Thomasa. Nasze życie powróci do normy i wszyscy będziemy zadowoleni — komunikuje wyraźnie go prowokując, ale tak właśnie musi być.

Mam wreszcie okazję to wszystko zakończyć. I nie musieć już być niczyją zabawką.

Później z domu obmyślę plan zemsty za zamordowanie mojego brata.

On tylko wdycha, a następnie siada na swoim łóżku.

— Pamiętasz nasz piątkowy seks? — kiwam głową na tak. Nikt nigdy nie potraktował mnie tak brutalnie. Ściskał mi szyję, wkręcał ręce, a także ciągnął za włosy. — Nagrałem to i wysłałem Vincent'owi żeby to sobie po podziwiał.

Cholera, nic dziwnego, że mój brat zrobił coś takiego jak to obejrzał. I jeszcze te pozbawienie mnie komórki i laptopa.

On pomyślał, że Niall ciągle mnie tak traktuje.

— Po co to zrobiłeś? — pytam wściekle. Gdyby nie bawił się w nagrywanie filmów to nie byłoby żadnych kłopotów.

— Chciałem napsuć Vincent'owi krwi — mówi spokojnym głosem. A to mnie jeszcze bardziej rozdrażnią, więc ruszam, w jego kierunku, ale nim mam okazję go uderzyć to on unieruchomia moje ręce i popycha mnie na łóżko.

Leżę pod nim pozbawiona wszelkich ruchów, zdana całkowicie na jego łaskę.

— Możesz mi nie wierzyć, ale mi naprawdę nie uśmiecha się cię krzywdzić — sam sobie zaprzecza. Gdyby nie on to by nie było tego całego zamieszania. — Chociaż masz wredny charakter i ciągle chodzisz naburmuszona to ja cię lubię. Lecz taki jest rozkaz, a niestety ja jeszcze nie mam tu całkowitej władzy.

Wolną ręką przejeżdża po moim policzku, próbuję się odsunąć, ale nie mam takiej możliwość.

— Dałaś mi jednak ostatnio sporo przyjemności, więc łaskawie pozwolę ci wybrać karę. Co mam ci zrobić słoneczko?

Mam tyle pomysłów co do tego opowiadania i muszę przyznać, że dawno mi się nic tak dobrze nie pisało jak ono. Liczę też na waszą opinię.

A może jakieś pomysły na karę dla Valerie?

RozejmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz