*
„Zawsze będę przy tobie, kiedy znów rozpęta się burza. Zawsze będę przy tobie tak, jak byłem cały ten czas”.
— The Rembrandts, “I'll be there for you”*
Za oknem w środowy wieczór rozciągał się mrok, powolutku otulając mieszkańców International Falls zmęczeniem i snem. Zielonooki chłopak siedział w poprzek łóżka oparty plecami o ścianę, zwieszając nogi poza krawędź mebla. W uszach tkwiły słuchawki, na kolanach leżał zeszyt od matematyki, w dłoni znajdował się niebieski ołówek, a dookoła na materacu rozrzuconych było kilka kartek z matematycznymi wzorami. Rozwiązywał bardzo zawiłe zadanie domowe, które wymagało od niego maksimum skupienia, dlatego słuchał muzyki, aby nie słyszeć ojca z kolegami, którzy siedzieli w salonie i oglądali mecz hokeja. Nigdy nie rozumiał fascynacji tym sportem, ale nie krytykował innych za uwielbienie do niego. Po prostu jego to nie interesowało, wolał spokojniejsze formy rozgrywki — choćby fotografię, sztukę czy film. Nie widział sensu w oglądaniu, jak ktoś walczy o krążek. Lub co gorsze — lał się po mordzie w jakimś ringu. Czasem nachodziły go takie myśli, że był adoptowany, bo ani matka, ani ojciec, nie przejawiali w sobie duszy artysty, którą Theodore skądś wytrzasnął. Szybko odrzucał te myśli, gdyż był kropka w kropkę podobny do mamy i posiadał tiki nerwowe taty.
Oczywiście nie był jakąś pokraką bez życia i jak każdy nastolatek czasem potrzebował zaszaleć. Zdarzyło mu się to na parkiecie klubu, do którego jako tako wejść nie mógł, przy kieliszku dobrego alkoholu i piękną przedstawicielką płci przeciwnej u boku. Nigdy nie sypiał z rówieśniczkami. Nie chciał mieć później krzywych akcji w szkole, bo dość się ich naoglądał. Dzięki temu, że był pokryty tatuażami i miał zarysowaną linię szczęki, wyglądał na starszego niż faktycznie. Dziewczyny, a właściwie młode kobiety — często samotne studentki lub takie w nieszczęśliwych związkach — były jego „łupem”. Lubił kobiety, ale nie te w swoim wieku. One wyobrażały sobie zbyt wiele, wymagały za dużo i myślały, że po jednym seksie są parą, a ślub w drodze. Ze studentkami miał tyle pewności, że wiedział, iż nie zrobią mu awantury na środku szkolnego holu. Raz się przespał z dziewczyną w swoim wieku — przez dwa tygodnie czuł ból szczęki po spotkaniu z troskliwym kuzynem, który przyszedł „odpłacić mu za zbałamucenie ukochanej kuzyneczki”. Od tamtej pory tylko starsze — tak o trzy, cztery lata.
Otrząsnął się z tych myśli i powrócił do matematyki. Piętnaście minut zastanawiał się nad sposobem rozwiązania tego przeklętego działania, gdy nagle przydatna wskazówka zaświtała w jego głowie. Ucieszył się, uśmiechając szeroko. Chciał mieć dobre oceny, bo zależało mu na dobrych studiach. Gdy już miał brać się za rozwiązanie, drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem, co słyszał pomimo płynącej muzyce. Zmarszczył gniewnie brwi, zapisując pomysł na marginesie zeszytu, żeby o nim nie zapomnieć. Pełen wewnętrznej irytacji powoli wyciągnął z ucha słuchawkę i skierował wzrok w stronę wejścia, chcąc spławić kogokolwiek, kto przyszedł — najprawdopodobniej ojca. Zamarł z w połowie otwartymi ustami, patrząc na swojego towarzysza z niedowierzaniem, ale i wściekłością oraz troską.
CZYTASZ
Bezcenni Przyjaciele • S.M
FanfictionSavannah Henderson to siedemnastoletnia uczennica liceum, która, mogłoby sie wydawać, że ma wszystko - cudownego chłopaka, zwariowaną przyjaciółkę, popularność, pasję i kochającą rodzinę. Jednak ona wie, że do pełni szczęścia czegoś jej brakuje. D...