XXXIX

266 12 38
                                    

„Pożegnanie jest słodko-gorzkie, ale to nie koniec. Zobaczę twoją twarz jeszcze raz".

— One Direciton, "Walking in the wind"

*

     Wiedział, że powrót do szkoły po wakacjach i po wydarzeniach w jego życiu, które chyba poznał każdy mieszkaniec International Falls, będzie trudny, ale nie spodziewał się, że będzie w centrum zainteresowania wszystkich starszych uczniów liceum.

     Po pogrzebie spędził parę dni z najbliższymi sobie ludźmi — naprzemiennie z Carterami i Evansami. Niekiedy byli tylko we dwójkę — on z Savannah, lub z Theo — innym razem spotykali się w trójkę, by porozmawiać i ponarzekać na ciężkie życia nastolatków. Pozwalał sobie na paskudny humor, choć nie chciał, by jego zachowanie wpływało na innych, dlatego starał się mieć te swoje minimalne załamki emocjonalne poza zasięgiem wzroku dziewczyny czy przyjaciela. Wiedział, że oboje bardzo by się o niego zamartwiali, a nie chciał być niczyim powodem do trosk. Przez te dni nie zapomniał ani razu o tym, że będzie musiał wrócić do szkoły. Pamiętał o tym, ale nie myślał, iż jego powrót wywoła sensację.

     Gdy pierwszego dnia swojej seniorskiej klasy przekroczył próg budynku, dosłownie poczuł się tak, jakby stanął na podwyższeniu, a ktoś powiesił nad nim napis jarzący się światłem LED. Zdawał sobie sprawę, że wszyscy słyszeli o śmierci Nathana Mendesa, a potem doszły słuchy o śmierci Erin, ale nie spodziewał się, że przez to stanie w głównym kręgu zainteresowania uczniów liceum. W jednej chwili z kogoś, kogo jedynie kojarzyło się z korytarzy i z lekcji stał się... rozpoznawalny? Czy ci pieprzeni ludzie nie mieli co robić ze swoimi życiami, że interesowali się jego? Wolałby, żeby nikogo nie obchodził.

     Nagle dziewczyny podchodziły do niego i przytulały się, mamrocząc głębokie wyrazy współczucia po stracie obojga rodziców. Nawet nie wiedział, kto to był i jakim, jebanym prawem pozwoliły sobie na tak śmiały gest, jakim było przytulenie go. Nie znał żadnej z tych dziewczyn, które koniecznie chciały złożyć mu kondolencje i które ocierały łzy z policzków. Czy on śnił? I tak największy szok przeżył, kiedy podeszli do niego jacyś sportowcy — średnio ich kojarzył — i po męsku się z nim na szybko przytulali i mówi, że wszystko będzie dobrze i że współczują straty. Kim oni, do kurwy jasnej, byli? Nie obchodziło go to. Nie chciał niczyjego współczucia, a już zwłaszcza od ludzi, których nawet nie znał.

     Wkurzony do granic możliwości ominął kolejnych uczniów, nie zwracając na nich uwagi. Jednak kiedy kolejna dłoń musnęła jego ramię w pokrzepiającym geście, zatrzymał się i uniósł głowę, mierząc ludzi nienawistnym spojrzeniem.

     — Czy ja was o coś, kurwa, prosiłem?! — krzyknął. — Nie potrzebuję waszego pierdolonego, nieprawdziwego współczucia. I kim wy, kurwa, jesteście? Nie znam was i nie życzę sobie, by ktokolwiek do mnie cokolwiek mówił i tym bardziej, żeby mnie dotykał. Jeszcze jeden pieprzony komentarz, a przestanę być miły.

     Miał nadzieję, że to załatwi sprawę. Dobrze, że nie musiał się użerać z tym fałszerstwem poprzedniego dnia, bo kochana Savannah przyniosła mu jego plan, by on nie musiał już na samym rozpoczęciu słuchać ich pierdolenia. Podszedł do swojej szafki i zostawił w niej bluzę oraz zbędne książki. Kilka groźnych spojrzeń rzuconych w kierunku patrzących się na niego uczniów pozwoliło mu na spokojne przejście w inną część korytarza, żeby spotkać się ze swoją dziewczyną. Zobaczył ją od razu, gdyż jej kucyk bujał się na boki, gdy z ożywieniem mówiła coś jasnowłosej dziewczynie po swojej prawej. Uśmiechnął się mimowolnie na widok szatynki i zdecydowanym krokiem podszedł do niej akurat wtedy, gdy jej koleżanka się oddaliła.

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz