XXXIV

252 11 10
                                    

*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

„Czasami ludzie ranią innych mocniej, niż ci są w stanie znieść. (…) I bywa też, że nie potrafią prosić o pomoc.

— Rebecca Donovan, „Oddychając z trudem”

*

     Jeśli miałby policzyć, ile bezsennych nocy spędził na wgapianiu się w bezkres nieba oraz gwiazd, prawdopodobnie nie skończyło by się na dwucyfrowej liczbie. Już przed aresztowaniem ojca miał problemy ze snem, ale po tym incydencie i wpadnięciu w nałóg przez matkę praktycznie nie było tygodnia, w którym przespałby spokojnie całą nockę. Jedynym wyjątkiem był ten raz, gdy Erin pojechała do Stillwater, a Henderson przyszła do niego i wepchnęła mu się do łóżka. Wyjątkowa, w pełni przespana noc. Żałował, że nie było ich więcej, bo oddałby wszystko za porządną dawkę snu i regeneracji. Bycie w wiecznym stresie oraz napięciu nie wpływało na niego korzystnie, o czym już się przekonał. Większość spodni na nim wisiała, a dżinsy musiał ściągać paskiem, żeby nie zjeżdżały mu z dupy. Zauważył też zmiany w wyglądzie swojej twarzy — stała się zbyt chuda, a policzki chorobliwie podkreślone. Radził sobie, jak mógł, ale wieczne stołowanie się u Esme nie wchodziło w grę. Przecież tak nadużywał gościnności Carterów. Problemy w życiu przekładały się na chudnięcie czy niemożność zaśnięcia. Cieszył się tylko, że niedługo zaczynał wakacje.

     Przywitał nowy dzień, obserwując jaśniejący widnokrąg nad miastem. Zapowiadał się ładny dzień, choć prognoza pogody wskazywała na popołudniowe burze i obfite deszcze. Usiadł na łóżku, przecierając twarz dłonią. Przespał być może dwie godzinki, ale to było w większości czuwanie, więc czuł się paskudnie. Nachylił się, by podnieść z podłogi spodnie od piżamy, które naciągnął na nogi, a potem na tyłek, kiedy wstał. Z roztargnieniem rozejrzał się po pokoju, szukając punktu zaczepienia. Zegarek wskazywał godzinę piątą czterdzieści trzy. Tak, bo o tej godzinie, każdy normalny nastolatek był na nogach — w sobotę, na dodatek. Z grymasem na twarzy podszedł do drzwi i opuścił swoją sypialnię. Zaczesując roztrzepane włosy, poczłapał do kuchni. Prawie wypieprzył się o stopy, kiedy dostrzegł jasnowłosą kobietę stojącą przy blacie, która popijała herbatę i uśmiechała się promiennie. Słońce oświetlało wychudzoną, mizerną twarz. Spojrzała na niego przelotnie, znów wracając wzrokiem do punktu, na który wcześniej patrzyła.

     — Dzień dobry, Shawn — przywitała się miło. — Dobrze spałeś, synku?

     Co?

     Zamrugał parokrotnie. Czy on, do cholery, jeszcze śnił czy może przeniósł się do innej rzeczywistości? To, co widział, nie było normalne w żadnym aspekcie, który znał. Jego realia tak nie wyglądały. Mama nie czekała na niego z kubkiem herbaty bądź kawy i dobrze wyglądającym, jadalnym śniadaniem na blacie kuchennym. Nie, to nie była jego rzeczywistość. W jego prawdziwym świecie codziennie rano zastawał matkę uchlaną w sztorc, ledwo przytomną na kanapie. Od ponad dwóch lat nie ugotowała obiadu, o śniadaniu nic nie mówiąc. To, cokolwiek to było, wydawało mu się nie na miejscu i cholernie nierealne.

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz