XXXI

258 15 8
                                    

"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"

„Przepraszam, jeśli mówię, że cię potrzebuję, ale nie obchodzi mnie to, nie boję się miłości. Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabsza. Czy to coś złego, że czynisz mnie silniejszą?

— One Direction, “Strong”

*

     Sądziła, że wszystko się z nim ułoży. Uważała, że po wspólnych chwilach, do których zostali zmuszeni i po wyjaśnieniu sobie tylu niewyjaśnionych wcześniej spraw znów będą mogli stać się przyjaciółmi. Nie łudziła się, że mogliby być kimś więcej, ale gdzieś w głębi serca miała maleńką nadzieję, iż w niedalekiej przyszłości wspólne uczucia ożyją, a oni ponownie dadzą się pochłonąć tej miłości, którą dzielili wcześniej jako dzieci, a później jako nastolatkowie. Może to było skrajnie głupie i było jedynie dziecinną mrożonką, ale cały czas trzymała się myśli, że być może, któregoś dnia wyląduje w jego ramionach i na nowo nauczy się dotyku jego dłoni oraz krzywizn wysokiego ciała. Miała nadzieję, że stanie się to podczas ostatniego roku liceum. Cóż, była cholernie naiwna.

     W momencie, gdy powiedział, że najpewniej przeprowadzi się do Australii, niezrozumiały ból pojawił się w jej klatce piersiowej i rozprzestrzenił się na całe ciało. Była sparaliżowana. Dokładnie tak, jakby rozum nie chciał dopuścić do siebie myśli, że On mógł wyjechać, że chciał wyjechać i ją zostawić. Zostawić po tym, jak odzyskali kontakt i układało się pomiędzy całkiem dobrze. Nie zdążyła się nim nacieszyć po dwóch latach rozłąki, a on planował wyjechać na drugi koniec świata. Tak po prostu. Chciał wyjechać do Australii, a ona się na to nie godziła. Bo gdy wyjedzie, szanse na rozpalenie ich miłości gwałtownie spadały do kompletnego zera. Jak niby mieli znów być w związku, skoro ona byłaby w Ameryce, a on w Australii? Przecież to było niemożliwe. Nie mogło tak być. Nie mogło.

     Na cmentarzu zachowała się jak kretynka, kiedy powiedziała krótkie „aha” i pokiwała głową, a następnie wstała i poszła. Bez słowa pożegnania. Beż żadnego „ale”. Zostawiła go tam, siedzącego na ławce, bo nie chciała przebywać w jego towarzystwie. Nie dopuszczała do siebie myśli, że chciał wyjechać. Wróciła do domu, nie odzywając się słowem do rodziców i zamknęła się w pokoju, głupio patrząc się w ścianę. W szkole unikała go jak ognia, nie przychodząc na korepetycje, których już nie potrzebowała. Trzymała się z Luną i jej koleżanką, które ucieszyły się, kiedy przysiadła się do nich na przerwie na lunch. Wielokrotnie czuła na sobie spojrzenie chłopaków. Zarówno Theodore i Shawn obserwowali ją z rosnącym zadziwieniem, ale nie reagowała. Przechodziła obok nich obojętnie, nie odpowiadając na zaczepki Theo czy głupie gadanie Mendesa. Musiała przetrawić kilka faktów. Nie mogła się rozpraszać obecnością swojego byłego chłopaka.

     Tydzień jej wystarczył. Dokładnie tyle potrzebowała, by uświadomić sobie, że bocząc się na niego jak jakaś gówniara, straciła cenny czas, który mogła spędzić z nim — choćby na udawaniu, że się czegoś uczą. Mieli coraz mniej dni. Kalendarz wiszący w kuchni uświadomił ją, że do końca maja zostało raptem dziesięć dób. Tymczasem ona spędziła poprzednie siedem na użalaniu się nad sobą i unikaniu Shawna. Koniec z tym.

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz