XII

215 16 2
                                    

*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

„Patologii się nie ratuje. Z patologii się spierdala”.

— Piotr C., „Związki – instrukcja obsługi”

*

     Piątek dla Shawna nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Jeszcze nigdy wcześniej tydzień nie uleciał mu tak, jakby był piaskiem przesypującym się między palcami. Zawsze miał wrażenie, że godziny się rozciągają, a wskazówki zegara stoją w miejscu. Niejednokrotnie wręcz błagał, aby czas przyspieszył, by w końcu mógł opuścić szkołę i zaznać chwilowego odsapnięcia od wszystkich tych irytujących półgłówków, którzy myśleli wyłącznie dolnymi częściami ciała. Wtedy chciał, żeby dzień mijał szybciej. Jednak w piątek jedyne, czego pragnął, to jeszcze dodatkowych dwudziestu czterech godzin, które mogłyby go przygotować na wizytę ojca. Psychicznie nie czuł się gotowy, by zmierzyć się z człowiekiem, z którym nie widział się dwa lata. Z kimś, komu pośrednio odebrał wolność, bo był dzieckiem, kiedy dzielił się swoją sytuacją w domu. Gdyby miał choć trochę rozumu, zachowałby wszystko dla siebie. Jednak chęć zwierzenia i zapunktowania oraz poczucia, że ktoś się o niego troszczy, popchnęły go do wyznań, które skończyły się wyrokiem dla jego ojca i alkoholizmem matki. Cień nadziei, że mogłoby być normalnie w weekend, zaszczepiła się w umyśle i egoistycznie karmiła go tą mrzonką, choć każdy wiedział, że nie będzie normalnie.

     Z duszą na ramieniu przekręcił kluczyk w drzwiach, nie zastanawiając się nad wejściem i od razu przekroczył próg mieszkania, praktycznie trzaskając za sobą, by zamknąć wyjście. Nie zdążył nawet mrugnąć, gdy w zasięgu jego wzroku pojawiła się matka z szerokim uśmiechem na ustach. Przypomniał sobie, jak powiadomił ją o przybyciu ojca. Nie było to wcale proste, bo kobieta ledwo kontaktowała z rzeczywistością, tak mocno zalała się w trupa. Jednak, gdy tylko wiadomość o tym, że Nathan odwiedzi ich za przepustką, dotarła do jej świadomości, natychmiast odżyła. Nadal nie miał bladego pojęcia, jak ogarnęła się w niecałe cztery dni do takiego stanu, że wyglądała prawie normalnie. Widział puste butelki po wódce, ale było ich zdecydowanie mniej niż zawsze. Wiedział, iż musiała pić, bo takie raptowne odstawienie mogłoby się dla niej źle skończyć. Mimo to naprawdę nie rozumiał, dlaczego jego matka potrafiła się zebrać jako tako w całość dla swojego męża, a nie umiała wykrzesać z siebie tej samej chęci, by zrobić to samo dla swoich dzieci, w sumie tylko syna. I nie był pewien, czy to powinno go radować, czy raczej smucić. Ogarnęła się, ale na jak długo?

     — Myślałam, że to policja — powitała go takimi słowami.

     — To tylko ja, matko — odparł markotnie. — Jeszcze ich nie ma?

     — Nie, a ja zrobiłam obiad dla Nathana — wyjaśniła.

     Spojrzał na jasnowłosą, która stała przed nim z założonymi pod biustem rękami. Odpicowała się na przyjazd ojca. Nawet chyba porządnie wyszorowała w chłodnej wodzie, bo kosmyki nie plątały się przy skroni i ładnie układały się w loczki. Ciemne dżinsy i jasna koszula podkreślały to, jak wychudzona była i ile straciła na wadze przez ostatnie dwa lata. Wyglądała jak matka, a nie pijaczka. Zamrugał kilkukrotnie, nie wierząc swoim oczom. Erin Mendes się pomalowała, proszę państwa! Gorycz zalała jego ciało, kiedy to sobie uświadomił. Dla faceta, który ją gnębił, lał i znęcał się psychicznie, była w stanie podnieść z dołka. Dla kogoś, kto przez czternaście lat małżeństwa nie okazał żadnych uczuć poza karzącym seksem — żadnych czułości, całusów, przytulasów. I chyba w tym jednym…nie, nie popierał ojca. Nieważne, co zrobiła matka, ojciec nie miał prawa się na niej wyżywać. Mógł ją zostawić, a nie niszczyć.

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz