XVI

209 16 3
                                    

*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

„Mama to osoba, która zastąpi każdego, ale nikt nie zastąpi matki”.

*
Ostrzeżenie: druga część rozdziału zawiera znaczną ilość przekleństw.

*

   Tammy Evans kochała bycie lekarzem. Obserwowanie swoich pacjentów wracających do zdrowia po trudnym leczeniu i długiej rekonwalescencji podnosiło ją na duchu, dając każdego dnia siłę na ponowne mierzenie się z przeciwnościami oraz wyzwaniami. Kochała, kiedy bliscy jej pacjentów przychodzili do niej z wylewnymi podziękowaniami za uratowanie życia ukochanej osoby. Mówiła wtedy, że taką ma pracę i to jej obowiązek. Ludzie i tak dziękowali, a dobra sława pani Evans wyprzedzała ją, obejmując swym zasięgiem całą Minnesotę. Wiele razy słyszała plotki — głównie dotyczyły sposobu, w jaki dostała pracę i całego procesu awansowania w hierarchii szpitala, ale się nimi nie przejmowała. Robiła to, co uważała za słuszne i to, do czego najwidoczniej została stworzona — ratowała ludzkie życia.

     Jednak prócz tych dobrych chwil, były też te smutne. Fakt, na palcach dłoni potrafiłaby zliczyć, ile osób nie udało jej się uratować, ale każda strata bolała niewyobrażalnie tak samo. Zwłaszcza gdy raz na stole chirurgicznym leżała nastolatka, która ucierpiała w wypadku samochodowym i miała tak rozległe obrażenia oraz urazy wewnętrzne, że pomimo dwunastu godzin operacji nie udało się jej ocalić. Tammy doskonale pamiętała ból w oczach matki dziewczyny i mimowolnie wyobraziła sobie siebie na miejscu kobiety. Wtedy musiała spędzić dobrą godzinę w pokoju lekarskim z kubkiem ziółek i po lekach uspokajających, by móc dalej wykonywać pracę. Gdyby się nie przejmowała stratą, dostałaby na głowę. Dlatego czasem korzystała z pomocy szpitalnej psycholożki.

     Podczas środowego dyżuru niewiele się wydarzyło, aż do godzin popołudniowych, kiedy to przywieźli na oddział mężczyznę po ataku dzikiego zwierzęcia. Załatanie go trwało parę dobrych godzin, a kiedy Tammy opuściła salę, czekało na nią kolejne wyzwanie. Pacjentka, którą miała operować następnego dnia, zmieniła w ostatniej chwili zdanie i nie chciała poddać się zabiegowi. Zmęczona Evans przez pół godziny przekonywała dziewczynę, że ta operacja znacznie poprawi komfort jej życia i nawet niedogodności w postaci blizn nie powinny decydować o wykonaniu operacji. Po tym czasie udobruchana kobieta ostatecznie odpuściła i się zgodziła. Tammy opuściła jej salę ze zmęczonym uśmiechem. Wcisnęła sztywne dłonie w kieszenie grantowej koszuli chirurgicznej i skierowała się do pokoju, by łyknąć trochę kawy. Drogę zastąpił jej czarnoskóry mężczyzna.

     — Philip — powiedziała, kiwając mu głową.

     — Za dziesięć minut mamy spotkanie w konferencyjnej z szefem i dyrektorem — odpowiedział kolega po fachu, poprawiając długopis w kieszeni swojego kitla. — Gotowa na przegraną?

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz