XI

216 14 1
                                    

*„Czasem mam ochotę się poddać, ale po prostu nie mogę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*
„Czasem mam ochotę się poddać, ale po prostu nie mogę. Nie mam tego we krwi”.
Shawn Mendes, “In my blood”

*

     Biblioteka szkolna — o tym pomieszczeniu w budynku edukacyjnym chodzą wymyślne, naprawdę niesamowite historie, które czasem kompletnie mijają się z rzeczywistością, a innym razem są autentyczne, o dziwo. Mimo iż to miejsce nosi nazwę „biblioteka”, gdzie gromadzi się wiele książek oraz innych dzieł będących skarbnicą wiedzy, wielu przeciętnych uczniów, którym przydałoby się zajrzenie do nich, omija ją szerokim łukiem — ba! niektórzy nawet nie mają bladego pojęcia, gdzie dokładnie jest umiejscowiona. Wolą oni przeznaczać wolny czas na rozrywkę, a eseje zżynać z sieci lub „wynajmować” innych kolegów, nerdów, by napisali im wypracowanie. Są też tacy, którzy faktycznie korzystają z zasobów i odnajdują w nich odpowiedzi na nurtujące ich pytania, czy inspirację do swojej pracy. I są takie ziółka, które traktują ciemne zakamarki biblioteki — najczęściej te niewidoczne dla osób trzecich, kompletnie zacienione — na potajemne, romantyczne schadzki z ukochanym, ukochaną. Jeszcze inni uważają bibliotekę za najodpowiedniejsze miejsce do rozmów i dzielenia się ploteczkami między lekcjami. I wymieniamy też takich indywidualistów, którzy uciekają w zacisze pomieszczenia, ponieważ na moment potrzebują być sam na sam ze swoimi myślami.

     Do ostatniej grupy zdecydowanie należał Mendes. O tak, uwielbiał znikać ze szkolnego, zatłoczonego holu i gwaru rozmów, puszczanych filmików, śmiechów i wielu innych bodźców na rzecz świętego spokoju. Najzwyczajniej w świecie miał dość wszystkiego oraz wszystkich i potrzebował się odciąć, choćby na paręnaście minut. Zaszywał się w bibliotece, ilekroć nadarzała się ku temu sposobność. Czasem po prostu myśli go przytłaczały, a piętrzące się problemy sprawiały, że chciał wyć z rozpaczy i bezsilności. Jednak nie mógł doprowadzić do swojego załamania nerwowego, bo był pewien, że zrobi coś, czego później będzie żałować. Tak więc, chodził w ciche, wyludnione miejsca, wkładał słuchawki do uszu — nigdy nie słuchał muzyki, po prostu w ten sposób wszyscy go ignorowali i nikt nie próbował do niego zgadać — i powoli układał pędzące myśli oraz stosy problemów do rozwiązania w dokładnym szyku. Miał w głowie idealną mapę pozwalającą mu na rozpoznanie „w terenie” i uznanie konkretnych spraw za priorytety. W takiej rodzinie musiał być zdrowy psychicznie i w miarę stabilny emocjonalnie. Nie mógł się załamać. Jego siostra go potrzebowała, mama także. Laurissa stanowiła oczko w jego świecie, o które gorliwie dbał — dbał, pomimo wszystkiego, co złe. Kochał ją najbardziej, z całego serca, nie wybaczyłby sobie, gdyby stała się jej krzywda.

     Tego poniedziałkowego dnia również ukrył się w bibliotece po odwołaniu lekcji chemii. Standardowo włożył słuchawki do uszu i wyciągnął z plecaka referat na biologię z zamiarem ponownego sprawdzenia go. Był w połowie sprawdzania, kiedy zadzwonił jego telefon, a na ekranie zobaczył numer siostry. Odebrał, uśmiechając się do samego siebie. Nawet nie pytał, dlaczego zadzwoniła do niego w czasie lekcji, ponieważ ona w swojej szkole miała inaczej rozłożone zajęcia oraz przerwy. Siostra zaczęła mu opowiadać o swoim dniu; o tym, co zdążyła już zrobić, że pokłóciła się z takim jednym bęcwałem, dostała pochwałę od nauczycielki i trzy razy upadła podczas ćwiczeń z powodu śliskiej podłogi. Długo się szczerzył, słuchając głosu dziewczyny, jednocześnie nic nie mówiąc. Ostatecznie naciągnął kaptur bluzy na głowę, skrzyżował ramiona na długim stoliku i oparł na nich czoło. Z błogością słuchał Laurissy.

Bezcenni Przyjaciele • S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz