Rozdział 19

1.4K 90 37
                                    

Minęło kilka dni od kłótni z Adamem. Kilka okropnie długich dni. Koncert zbliżał się wielkimi krokami i choć nie mogłam tam być, to nie znaczy, że wcale się nie denerwowałam. W dodatku od środka targała mną frustracja, bo od dnia publikacji artykułu, za każdym razem, kiedy wychodziłam z mieszkania, co chwilę oglądałam się za siebie. Nawet jeśli nikt mnie nie śledził, czułam się obserwowana i ograniczona. Jakbym popadała w paranoję!

Próbowałam zająć się dosłownie wszystkim, byleby nie myśleć. Sypialnia już dawno nie wyglądała na tak czystą, z materiałem na zajęcia byłam do przodu, spędziłam trochę czasu z Ash, bycząc się przed telewizorem na kanapie, obejrzałam najdłuższy serial na Netfliksie, jaki znalazłam, i przeczytałam książkę, która jakiś czas temu zwróciła moją uwagę na witrynie księgarni. Choć nie mogłam nazwać się miłośniczką jakiejkolwiek literatury, to stwierdziłam, że powinnam sięgać po nią częściej, bo spośród każdej czynności, jaką zrobiłam, tylko czytanie pozwoliło mi na chwilę zapomnieć.

Pierwszej nocy po naszej burzliwej rozmowie nie mogłam spać. Spokoju nie dawał mi również usunięty tweet z profilu Veroniki. Przewracałam się z boku na bok, uroniłam kilka łez, pokrzyczałam w poduszkę, ale sen nie nadchodził. Nawiedzały mnie jedynie refleksje, wiele sprzecznych emocji i wyrzuty sumienia. Poczułam wstyd, że tak się na nim wyżyłam, choć Adama także dotknęła ta cała sytuacja. Przede wszystkim nie chciałam, aby cokolwiek znów nas poróżniło. Nie chciałam, by myślał, że się dystansuję. O drugiej w nocy napisałam mu więc krótkiego esemesa.

Przepraszam.

Kiedy już zasypiałam, nieco spokojniejsza, dostałam odpowiedź.

Adam

W porządku. Niedługo zadzwonię i pogadamy.

Nie zadzwonił. To był szósty dzień, dzień koncertu, a telefon wciąż milczał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu komórkę ciągle trzymałam przy sobie. Wielokrotnie sprawdzałam, czy dźwięk jest włączony. Gdy wczoraj zadzwoniła mama, by zapytać, co u mnie i poinformować, że tata w przyszłym tygodniu wychodzi ze szpitala, nie potrafiłam chociażby wymusić uśmiechu. Choć zabrzmi to żałośnie, czułam zawód. Słuchałam, co mówi jednym uchem, a wypuszczałam drugim, bo myślami błądziłam gdzieś indziej. Wmawiałam sobie, że Adam jest zwyczajnie zajęty — ostatnie próby, organizacja imprezy i ostatnio wspominał coś jeszcze o pracy nad nową płytą, która miała się wkrótce ukazać. Czekałam więc, nie chcąc mu przeszkadzać, jednak niecierpliwość dobijała mnie i zżerała od środka.

— Nie siedź tak i nie zanudzaj. — Ash weszła do salonu, przerywając moje bezczynne gapienie w telewizor. — Wstawaj, bo idziemy do sklepu.

Zmarszczyłam brwi, po czym spojrzałam na nią ponad oparciem kanapy.

— Po co?

— Dzisiaj jest koncert, trzeba się zaopatrzyć. To jedyny koncert do tej pory, który będzie transmitowany na żywo na YouTube. Nie mogę tego przegapić. — Zaczęła ubierać buty.

Zagryzłam mocno dolną wargę, po czym zmusiłam się, by podnieść tyłek. Na końcu języka miałam słowa, że nie będę oglądać. Wypowiedzenie ich przyniosłoby mi chwilową satysfakcję, ale potem przyszłoby poczucie winy, że znów mogłabym zawieść. W piersi jednak gnieździł się potworny, irytujący ból, bo pragnęłam być tam z nim. Wspierać go i powiedzieć „powodzenia" tuż przed tym, jak wyjdzie na scenę. Nic jej więc nie odpowiedziałam, tylko w ciszy zaczęłam się ubierać.

Na zewnątrz było coraz chłodniej. Promienie słońca już nie parzyły tak mocno, jak jeszcze kilka tygodni temu, dlatego musiałam zrezygnować z krótkiego rękawa i szortów na rzecz ulubionej bluzy z logiem uniwersytetu, dżinsowej kurtki i długich spodni. Szczerze nienawidziłam jesieni. Nigdy nie wiedziałam, co powinnam ubrać, bo pogoda robiła się zmienna, poza tym często padało, a chodzenie mokrej na zajęcia naprawdę mi się nie uśmiechało.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz