Rozdział 30

1.6K 81 5
                                    

Winda zawiozła mnie na ostatnie piętro. Gdy drzwi rozsunęły się, miałam wrażenie, że znajduję się w alternatywnej rzeczywistości. Nogi automatycznie powiodły mnie pod numer 403. Nim jednak zdążyłam zapukać, w progu już stał Adam. Był ubrany tylko w szare spodnie od dresu i biały t-shirt, jakby w ogóle nie zamierzał dzisiaj wychodzić z domu. Jego twarz okalał delikatny, ledwo widoczny zarost, a włosy sterczały na wszystkie strony. W końcu spojrzałam w jego oczy, które patrzyły na mnie tak samo i jednocześnie inaczej. Jakby widziały mnie po raz pierwszy.

— Ta karta mówi chyba, że mogę wejść. — Przestąpiłam z nogi na nogę, uśmiechając się ostrożnie.

— Tak, jasne. Wejdź. — Zrobił krok do tyłu, ale omal się nie potknął o but niedbale rzucony w kąt.

Parsknęłam śmiechem. W środku jak zwykle panował porządek. Ten ład zaburzał tylko pusty talerz, kubek i notes leżący na stoliku kawowym i gitara akustyczna oparta o ramię kanapy.

— Komponujesz coś? — Wskazałam na widok, jaki miałam przed sobą.

Nagle poczułam, jak dłoń Adama muska delikatnie moją. Od razu pojawiła się na niej gęsia skórka, a motyle w brzuchu zaczęły szaleć.

— Cieszę się, że przyjechałaś. Wybacz za Clarka, ale wytwórnia chce, bym wkrótce dał im nową piosenkę, a chłopaki potrafią wpaść bez zapowiedzi i... potrzebowałem po prostu trochę spokoju. Nie sądziłem natomiast, że zamiast ich pierwszą zobaczę ciebie.

— Nie musisz się tłumaczyć. W końcu to ja przyjechałam bez zapowiedzi, co nie? — Wzruszyłam ramionami. — Chociaż, jeśli mam być szczera, to pomyślałam, że po ostatnim nie chcesz mnie widzieć i zostanę odesłana z kwitkiem.

Adam zmarszczył brwi.

— Właściwie to po ostatnim powinnaś być już pewna, że nie dałbym rady tego zrobić. — Zaprowadził mnie do salonu. Atmosfera zrobiła się niezręczna. — Chciałabyś się czegoś napić?

— Kawa byłaby super. — Uśmiechnęłam się, by trochę rozładować napięcie.

— Czarna z trzema łyżeczkami cukru. Dobrze pamiętam? — Odwzajemnił uśmiech, aż w jego policzkach zobaczyłam dołeczki. 

— Idealnie. 

Przysiadłam na krawędzi skórzanej kanapy i z nerwów skubałam nitki wystające z dziury w dżinsowych spodniach. W mieszkaniu panowała cisza; nie działał żaden telewizor ani nie grała muzyka. Ciepły powiew wiatru wpadał do środka przez rozsunięte drzwi balkonowe, co trochę koiło stres. Słuchałam dźwięków dochodzących z kuchni — stukania łyżeczki o kubek, pomruku ekspresu do kawy i kroków Adama przechadzającego się po pomieszczeniu. W końcu zaczął docierać do mnie ten aromatyczny zapach, który pozwolił mi się na chwilę rozluźnić. Kiedy Adam wrócił, znów cała się spięłam. Upiłam łyk, a potem przeciągle westchnęłam, próbując zebrać myśli z powrotem do kupy.

— Rozumiem, że nie przyjechałaś tutaj bez żadnego powodu? — pierwszy zaczął Adam.

— Chciałam z tobą pogadać o tym, co zaszło na imprezie.

Pochylił się i oparł łokcie na kolanach.

— Tego się domyśliłem.

— Najpierw muszę cię spytać... bo inaczej ta rozmowa nie miałaby pewnie sensu, prawda? Czy to, co wtedy mówiłeś, mówiłeś szczerze? Sam wiesz, że jeśli nie, to okej, nie ma tematu, ale jeśli tak, to muszę to usłyszeć teraz, kiedy jesteś trzeźwy i nie pod wpływem emocji. — Gestykulowałam, omal nie rozlewając kawy. Przez chaos w głowie motałam się, więc moje słowa w ogóle nie miały ładu i składu.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz