Rozdział 40

1.3K 72 12
                                    

Na lotnisku w San Francisco wylądowaliśmy punktualnie o pierwszej dwadzieścia po południu. Zabraliśmy swoje bagaże i postanowiliśmy pójść po kawę. Kiedy weszliśmy jednak na halę przylotów, zaczepił nas mężczyzna w czarnym garniturze.

— Lepiej, żeby poszli państwo teraz ze mną — odezwał się niskim głosem.

— Z jakiej racji? — Spojrzałam na niego spode łba. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to był podstęp ze strony Adama.

— Bo przed budynkiem stoi cała horda paparazzi, która czeka, aż tylko się pani pojawi.

Cofnęłam się o krok i podejrzewam, że zrobiłam minę, jakbym właśnie zobaczyła trzygłowego psa rodem z Harry'ego Pottera. Nagle poczułam na ramionach ogromny ciężar, pod którego wpływem coraz bardziej się kurczyłam i męczyłam, walcząc o ostatni oddech. Oddech wolności.

Zakręciło mi się w głowie. Faktycznie na moment straciłam dech w piersiach, coś zakuło mnie w klatce piersiowej. Miałam wrażenie, że jeśli zaraz nie usiądę, to zderzę się z podłogą niczym wypadający z patelni gorący, świeży naleśnik. Moje serce waliło w piersi, jakby za chwilę miało z niej wyskoczyć, tworząc dziurę wielkości mojej własnej głowy.

Ash zaprowadziła mnie do najbliższego krzesła, żebym mogła się uspokoić. Ręce mi drżały niekontrolowanie, aż w kciukach pojawił się skurcz i miałam problem, by je wyprostować. Po policzkach płynęły łzy, bo nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.

— Em, wszystko w porządku? — zapytała zmartwiona, klękając przede mną. — Strasznie zbladłaś.

— Nie... nie mogę złapać tchu — wysapałam.

— Przynieś jej butelkę wody! — krzyknęła do kogoś, pewnie do Nathana. — Spokojnie, złapał cię chyba zwykły atak paniki. Musisz się uspokoić i głęboko oddychać.

— Próbuję! — pisnęłam przerażona. Oddychałam coraz szybciej i szybciej, a pociąg myśli był niemożliwy do zatrzymania. Chwyciłam się metalowego podłokietnika, jakby stanowił on moją ostatnią deskę ratunku.

Dopiero gdy napiłam się wody, poczułam się nieco lepiej. Intuicyjnie starałam się brać wdech nosem i wypuszczać ustami, by go trochę unormować. Posłałam Ash kciuka w górę, że nic mi nie jest. Po chwili wstałam z miejsca i szłam powoli do wyjścia, a obraz wciąż nieco rozmazywał mi się przed oczami.

Wtedy to zobaczyłam.

Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy. Wokół nich ustawił się już pokaźny tłumek fotografów, a co za tym idzie — również i zainteresowanych tą sceną gapiów. Nie mogłam uwierzyć, że oni czekali tylko na mnie. By zrobić mi jedno głupie zdjęcie, umieścić je na okładce i podpisać: „oto dziewczyna Adama Williamsa". Po prostu super.

Założyłam okulary i kaptur na głowę, chociaż na zewnątrz było pewnie gorąco. Drzwi rozsunęły się, a wtedy aparaty poszły w ruch. Chwyciłam Ash za rękę, gdy ochroniarze prowadzili nas prosto do samochodu. Słyszałam wykrzykiwane pytania:

— Jak długo ze sobą chodzicie?

— Kto pierwszy wyznał uczucia?

— Czy to prawda, że miałaś obsesję na punkcie swojego przyjaciela?

— Czy jesteś z Adamem tylko po to, żeby wybić się na jego sławie?

Gwałtownie odwróciłam się w stronę głosu osoby, która zadała ostatnie pytanie. Wpadłam na idącą za mną Ash, ale nie obchodziło mnie to.

— Ja wcale nie...

— Nie odpowiadaj im, Em, bo pogorszysz sprawę — szepnęła mi przyjaciółka. — Zaraz będziemy w samochodzie.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz