Rozdział 43

1.3K 78 5
                                    

Przez większość następnego dnia czułam się tak jak podczas zatrucia pokarmowego. Prawie nic nie jadłam, bo na widok jedzenia zbierało mi się na pawia. Mój żołądek wykonywał salta przynajmniej co kilka minut, przy czym z bólu ledwo trzymałam się na nogach, a na twarzy byłam biała jak ściana. Nawet Buszek nic nie pomógł, choć paliłam go niemal non stop, odkąd wstałam z łóżka. Już kilka razy przymierzałam się, aby zadzwonić do Adama, że mnie dzisiaj na imprezie nie będzie, ale Ash wyrywała mi ciągle telefon z ręki, aż w końcu gdzieś go schowała i nie chciała oddać. Normalnie każdy chciał nagle zobaczyć największe upokorzenie mojego życia!

— Przestań wreszcie jęczeć i weź się w garść — irytowała się Ash. — Wszyscy wiemy, jaki masz genialny głos, więc dasz z siebie dzisiaj wszystko. Nie zakładaj od razu najgorszego. — Przewróciła oczami.

Pokazałam jej tylko język, jakbyśmy wciąż były piętnastolatkami, a potem poszłam do sypialni zabić jakoś czas podczas oglądania serialu. Ten dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Co pięć minut spoglądałam na zegarek, czy nie powinnam przypadkiem zacząć się szykować. Adam przekazał nam wczoraj, że kierowca będzie czekał na nas pod budynkiem wpół do ósmej i zawiezie pod tylne wejście, przez które spokojnie dostaniemy się na przyjęcie z dala od ciekawskich oczu mediów.

— Em, zjesz obiad?! — usłyszałam donośny głos Ash. — Zaraz musimy się szykować, więc to twoja ostatnia szansa!

Dopiero gdy podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam na zegarek, zdałam sobie sprawę, że zasnęłam. Ostatniej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka, więc Ash prawdopodobnie zabije mnie za cienie na powiekach.

Zjadłyśmy pospiesznie obiad. Gdy ja kończyłam swoją porcję, Ash przygotowywała już swoją skrzynię z kosmetykami. Moja sukienka wisiała na wieszaku na klamce od drzwi do sypialni, by się nie pogniotła. Po włożeniu naczyń do zmywarki włączyłam muzykę z naszej wspólnej playlisty, po czym zabrałyśmy się do pracy. Zajęło nam to około trzech godzin, bo ja nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, przez co otrzymałam parę ciosów w ramię, w nogę i brzuch. W międzyczasie przyszedł Nathan, który również został zaproszony na imprezę. Cieszyłam się, miałam przynajmniej dodatkowe wsparcie.

Piętnaście minut przed wyjazdem byłam gotowa i stałam przed lustrem, próbując rozpoznać w nim siebie. Sukienka od Adama pasowała jak ulał. Do tego Ash pożyczyła mi swoje złote sandałki na słupku, więc mogłam liczyć na wygodę, bo w szpilkach za żadne skarby bym tam nie poszła. Włosy zakręciłam w fale, kiedy ona wyginała ręce przed lustrem, by dobrze namalować sobie kreski. Mi też je zrobiła; może dlatego wyglądałam praktycznie jak nie ja.

— Czy to nie jest przesada? — Skrzywiłam się do swojego odbicia.

— Daj spokój! Wiesz, ile będzie tam odpicowanych lasek? Poza tym występujesz dzisiaj na scenie, nie możesz wyjść tam w trampkach i białych dżinsach. — Szpilki Ash stukały po posadzce, kiedy do mnie podchodziła, by stanąć obok i pomalować usta.

— Tak czułabym się zdecydowanie bardziej komfortowo.

— Ty nie masz czuć się komfortowo tylko pięknie, seksownie i pewnie. Wyglądasz iście anielsko! — Zmierzyła mnie wzrokiem.

Miała trochę racji. Moje blond włosy, plus biała sukienka ze złotymi dodatkami robiły ze mnie anioła, choć bliżej mi było raczej do diabełka z wyjątkowo długimi rogami.

— Dziewczyny, czas wychodzić! — krzyknął Nathan z salonu, który od dwóch godzin nudził się przed telewizorem.

Wzięłam głęboki oddech, ostatni raz zerkając na siebie w odbiciu lustra. Po pięciu minutach wsiadaliśmy do zaparkowanego pod blokiem czarnego SUV-a. Ręce drżały mi przerażająco mocno, tak że ledwo dałam radę zapiąć pas. Na swoich kolanach trzymałam małą paczuszkę, którą kupiłam tak naprawdę w ostatniej chwili, bo stwierdziłam, że nie chcę wejść na przyjęcie z pustymi rękami. Nie chciałam też, aby Adam zaczął coś podejrzewać.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz