Rozdział 28

1.3K 83 6
                                    

Nawet nie spodziewałam się, że sen tej nocy nadejdzie szybko. Po prostu przeleżałam w łóżku kilka godzin, aż nie nastał świt, na zmianę płacząc i jęcząc przez narastający ból głowy; sama nie wiedziałam, czy był to kac, czy raczej emocje. Żałowałam, że nie pozwoliłam Ash zostać ze mną. Może wtedy mniej bym myślała i może przespała się do rana. A tak skazałam siebie na jeszcze bardziej dobijającą samotność.

Ten wieczór miał skończyć się inaczej. Powinnam być teraz u Adama i nie spać z całkiem innego powodu. Tymczasem rozpaczałam w poduszkę ze swojej głupoty. Nie mogłam zrozumieć, jak bardzo zaślepiła mnie chęć odbudowania naszej przyjaźni, że nie zauważyłam zmieniających się zasad gry. Widziałam tylko czubek własnego nosa, oddzielając uczucia od fizycznego przyciągania, kiedy Adam robił zupełnie odwrotnie. Przez myśl, która zakorzeniła mi się w głowie, że dla niego to było coś więcej niż zwykły seks, czułam się jak największa szmata na świecie. On nie zasługiwał na kogoś takiego; na kogoś, kto najpierw odszedł obrażony, a potem łamał mu serce kawałek po kawałeczku.

Jak ja miałam mu teraz spojrzeć w oczy? Co powiedzieć? Przecież ten związek by się nie udał, a jeszcze bardziej pogorszyłby sprawę. Ja studiowałam, chciałam stabilnego, spokojnego życia, natomiast on... on był pieprzoną gwiazdą. W jego grafiku nie istniało miejsce na zwyczajną dziewczynę. Wizja wyjazdów w trasy koncertowe, które przy dobrych wiatrach trwały rok, już teraz powodowała w moim brzuchu nieprzyjemny ścisk. A co gorsza, dziennikarze czający się na każdym kroku i fanki wykrzykujące swoje numery telefonów zawsze wtedy, gdy wychodził na scenę. Gdybyśmy się zeszli, ja też nie miałabym spokoju. Nie nadawałam się do tego. Nie zniosłabym codziennych błysków fleszy, czy wylewającego się w sieci hejtu. Szybko by mnie to przerosło. Adam został stworzony do bycia celebrytą. Z popularnością radził sobie bez zarzutów. Dlatego nie oczekiwałam, że będzie w stanie mnie zrozumieć.

Na chwilę zakiełkowała we mnie nadzieja, że powiedział to wszystko tylko pod wpływem mieszających się ze sobą emocji i alkoholu, ale znałam Adama zbyt dobrze, więc wiedziałam, że mówił szczerze. Paplanie trzy po trzy nie było w jego stylu. Teraz musiałam jego słowa jakoś przetrawić, zebrać się w sobie, a potem stawić temu czoła.

Nad ranem obudziło mnie skrzypienie drzwi. Z jękiem uchyliłam oczy, bo promienie słońca wpadające przez szparę w zasłonie okazały się nie do zniesienia dla mojej pulsującej bólem głowy. Spojrzałam na współczującą minę Ash. W rękach trzymała tackę z talerzem pełnym kanapek i kubkiem parującej kawy. Ten zapach wykrzesał ze mnie resztki energii do tego, by się podnieść.

— Która godzina? — zapytałam ochryple.

— Prawie dwunasta. — Ash usiadła obok, podając mi śniadanie.

Pamiętałam, że ostatnim razem zegarek sprawdzałam chwilę przed szóstą. Spałam dobre kilka godzin, a czułam się, jakbym nie spała w ogóle. Chwyciłam w dłonie ciepły kubek w serduszka i upiłam łyk kawy. Westchnęłam.

— Dziękuję.

— Jak się trzymasz?

— Jakoś. — Wzruszyłam ramionami. — Nie wiem, co mam robić — wyznałam.

Ash milczała, chyba czekając, aż będę kontynuować. Z mojej głowy jednak uleciały wszystkie myśli i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.

— Powiesz mi, co się wczoraj wydarzyło?

Mój wzrok automatycznie powędrował do zawieszonej na oparciu krzesła kurtki Adama. I do przypinki, którą mu dałam w prezencie z okazji premiery singla. Błyszczała w świetle dnia. Łzy napłynęły mi do oczu, więc spojrzałam z powrotem na Ash.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz