Rozdział 33

1.2K 71 7
                                    

Minęły dwa tygodnie od tego feralnego weekendu. Choć wszystko zaczynało powoli się układać i wracać do normalności, szczególnie relacje między mną a Adamem, tak ja w dalszym ciągu miałam totalny mętlik w głowie. Nie było dnia, w którym nie nawiedzało mnie jego wyznanie i widok ulgi w jego oczach, kiedy wreszcie to z siebie wydusił. Wcześniej myślałam tylko jedynie o swoich uczuciach wobec całej tej sytuacji, natomiast w ostatnim czasie wielokrotnie zastanawiałam się, jak trudne to musiało być dla niego, mimo że po części działał pod wpływem alkoholowego impulsu. Co siedziało mu w głowie, gdy uprawialiśmy seks? On dosłownie otrzymywał ode mnie ciosy prosto w serce. Za każdym razem dawałam mu do zrozumienia, że jesteśmy jedynie przyjaciółmi, jakbym w ogóle nie brała pod uwagę związania się z nim na poważnie. Nie mogę uwierzyć, jak wielką egoistką byłam. Aż mi za siebie wstyd. Zapisałam więc sobie w głowie, żeby przy najbliższej okazji porozmawiać o tym z Adamem w cztery oczy. Po prostu chciałam wiedzieć. Musiałam, bo inaczej nie miałabym spokoju.

Tymczasem Święto Dziękczynienia zbliżało się wielkimi krokami. Został dokładnie tydzień, a ja i Ash nie byłyśmy ani trochę zorganizowane. Mama niemal codziennie dopytywała, czy przylatuję. Dopiero w takim momencie w ogóle przypominałam sobie, by w końcu porządnie przedyskutować ten temat z Ash i zarezerwować jakieś bilety. Teraz jednak mogłyby być zbyt drogie na nasz budżet, więc pozostanie nam śmierdzący stary autokar, który jeździł po okolicznych stanach raz na kilka dni. Same sobie to zrobiłyśmy, więc najwyżej będziemy się męczyć. Trudno.

Cały czwartkowy poranek miałyśmy wolny, więc wstałyśmy wcześniej (jak na nasze możliwości, bo o dziesiątej) i zaczęłyśmy sprzątać, zanim nadszedł czas, by zbierać się na zajęcia. Najlepsze w tych studiach było to, że mój plan i Ash wyglądał bardzo podobnie. Często szłyśmy na kampus na tę samą godzinę, a potem równo kończyłyśmy i do domu wracałyśmy razem. Ewentualnie ja czekałam na nią w pobliskiej kawiarni lub ona na mnie. Dzisiaj moja kolej na czekanie, dlatego już zacierałam rączki na pysznego croissanta z nadzieniem pełnym nugatu i kawę. Pychotki. Warto będzie przemęczyć się na wykładach.

Ocierając pot z czoła po tym, jak skończyłam myć łazienkę, usłyszałam dobiegającą z salonu głośną muzykę oraz głos podśpiewującej Ash, która wylosowała dzisiaj sprzątanie tej lepszej pod tym względem części domu. Kuchnię ogarniamy względnie codziennie, więc tak naprawdę do jej zadań należało odkurzanie, kurze w salonie i wyrzucenie śmieci. Ja natomiast musiałam wypucować każdy kąt toalety, a także zrobić porządek w schowku, w którym walały się torby na zakupy, miotły, puste słoiki czy puszki po niezdrowym żarciu, pudła po przeprowadzce i pudełka po butach albo różnych sprzętach kupionych wspólnie do mieszkania. Roiło się tam od kurzu i brudu, a już się cała lepiłam, umierając ze zmęczenia.

— Tym dudnieniem nastawisz wszystkich sąsiadów przeciwko nam — zażartowałam, kiedy weszłam do salonu i zobaczyłam Ash tańczącą na dywanie z odkurzaczem w ręku.

— Przestań marudzić i zatańcz ze mną. — Kręciła biodrami do rytmu muzyki.

— Musimy się z tym uwijać, a nie skakać jak sarny z połamanymi nogami — parsknęłam. — Pamiętaj, że jeszcze idziemy na zajęcia. — Uniosłam brwi.

Ash zatrzymała się, spoglądając na mnie z posępną miną.

— Teraz to już całkiem popsułaś mój dobry humor.

— Wiesz, że cię kocham. — Posłałam jej całusa w powietrzu.

Po chwili jednak zaczęła płynąć piosenka Adama On being famous z jego ostatniej płyty i obydwie skończyłyśmy na skakaniu jak połamane sarenki po całym domu, zanim wróciłyśmy do sprzątania. Na zajęcia całkiem się spóźniłyśmy, bo Ash zacięła się nową maszynką do golenia, i to dość mocno, więc przez dłuższy czas obydwie próbowałyśmy opanować krwawienie. Poza tym omal nie dostała ataku paniki na widok rozcięcia na jej nodze i kolejne kilka minut spędziłam na jej uspokajaniu. Wyszłam z domu z wilgotnymi włosami związanymi w niedbały kok, bez makijażu, ubrana w stare, tak zwane „domowe", legginsy i wygnieciony t-shirt, co odebrało mi resztki nastroju z zapasu na cały dzień.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz