Rozdział 9

1.7K 82 18
                                    

Weszłam do mieszkania i z głośnym wydechem usiadłam na walizce, którą przed momentem wtaszczyłam na drugie piętro. Otarłam mokre od potu czoło, pragnąc tylko o długim prysznicu. Ash doczołgała się chwilę po mnie. Ledwo oddychała, gdy oparła się o framugę.

— Czemu tu nie ma windy, do cholery jasnej! — Jej krzyk rozniósł się po całym piętrze, jak nie budynku, więc niewątpliwe, że słyszał ją nawet dozorca siedzący na dole w swoich czterech ścianach.

— Zamknij najpierw drzwi, jeśli masz zamiar dalej się drzeć.

Przewróciwszy oczami, przeszła przez próg, a drzwi kopnęła nogą, aby zatrzasnęły się z głośnym łoskotem. Jej walizka poleciała na ziemię. Ash jednak wolała machnąć na to ręką i przejść od razu do kuchni po puszkę ulubionej wiśniowej coli Dr Peppera. W tym czasie wyjęłam z torebki telefon. Wyłączyłam tryb samolotowy. Wtedy kilkanaście wiadomości zaczęło spływać na moją skrzynkę jedna po drugiej.

Wszystkie od Adama.

Doleciałaś już?

Miałaś do mnie napisać!

Według planu powinnaś być na miejscu dziesięć minut temu. Odpisz, bo się martwię.

Sprawdziłem najnowsze wiadomości. Żaden samolot lecący z Phoenix do San Francisco nie rozbił się w ostatnich godzinach. Wiem, że bezpiecznie doleciałaś. Zadzwoń albo napisz!

Emi, halo! Moja mama zaprosiła na obiad swoich znajomych z córką, która nie daje mi spokoju. Chce, żebym ciągle jej coś śpiewał. Ratuj!

Czy ty mnie ignorujesz? To boli. Bardzo.

Następnym razem poproszę twoją przyjaciółkę o numer telefonu. Może ona będzie chciała ze mną rozmawiać.

Serio? Myślałem, że zaczniesz wariować z zazdrości i wtedy do mnie zadzwonisz.

Gdzie ty się podziewasz, Emi? Teraz naprawdę zaczynam się martwić.

Jeśli zapomniałaś włączyć telefon, to stłukę cię na kwaśne jabłko, jak tylko się spotkamy!

Zadzwoniłam do niego na FaceTime, gdy odczytałam ostatnią wiadomość. Miałam nadzieję, że z frustracji nie powyrywał sobie wszystkich włosów z głowy. Inaczej już byłabym skończona. Po kilku sekundach na ekranie pojawiła się jego wykrzywiona złością przystojna twarz. Zrobiłam skruszoną minę.

— Przepraszam, okej? Po wyjściu z lotniska pilnie potrzebowałam energetyka. No i mojego Buszka. Potem wsiedliśmy do samochodu i zapomniałam wyłączyć tryb samolotowy. — Uniosłam wolną rękę w geście kapitulacji. — Nie ignorowałam cię. Przysięgam na Czekoladowego Boga.

— O nie, nie pójdzie ci ze mną tak łatwo. Totalnie przegięłaś. Wiesz, co ja czułem? Wiesz... — Zamilkł, unosząc brwi. — Czekaj... Czekoladowy Bóg?

— To właśnie wiarę w niego wyznaję.

Westchnął przeciągle i pokręcił głową z politowaniem.

— Chyba faktycznie wezmę numer twojej przyjaciółki. Nigdy więcej nie narazisz mnie na taki stres.

Ash wyszła z kuchni z zawadiackim uśmiechem.

— Dwa razy prosić nie musisz.

— Ona jest jeszcze gorsza niż ja, jeśli o to chodzi. Nie potrafi trzymać telefonu przy sobie. — Wzruszyłam ramionami. — Pudło, mój drogi.

— Ale numer i tak mogę dać. — Ash zaśmiała się pod nosem.

Przewróciłam oczami, aż rozbolała mnie głowa. Przez chwilę patrzyłam w milczeniu na Adama, który machał kamerką na prawo i lewo. W tle słyszałam kroki. Zmarszczyłam brwi.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz