Rozdział 15

1.5K 88 16
                                    

Byłam tchórzem.

Bliskość i spojrzenie Adama przygniotły mnie do tego stopnia, że uciekłam do łazienki jak wystraszony kurczak. Zwiałam, gdy tylko coś nie poszło po mojej myśli. A nie będę się oszukiwać — po alkoholu nic nigdy nie idzie po mojej myśli. W dodatku to ja doprowadziłam do tej sytuacji. Do tej dziwnej wymiany zdań, która nijak do nas nie pasowała. Słowo „niezręczność" nie istniało wcześniej w naszym słowniku. Kiedyś potrafiliśmy tarzać się po łóżku, wygłupiać, łaskotać, przy czym często dochodziło do przypadkowego dotknięcia w nieodpowiednim miejscu, ale żadne z nas nie miało takiego poczucia, że to coś złego, a co więcej — że w jakiś sposób to coś zmieniało między nami. Teraz było inaczej, co wprawiało mnie w bardzo nieprzyjemny nastrój. Nawet trzymanie się za ręce wywoływało ostrzegawczy alarm w głowie. Serio, Em? Co za idiotyzm.

Ochlapałam rozpaloną twarz i oparłam dłonie na umywalce, wpatrzona w spływającą do odpływu wodę, co nagle wydało mi się niesamowicie uspokajające oraz wciągające. Próbowałam sobie wmówić, że zwyczajnie pogubiłam się w nowej rzeczywistości, w której on znów był jej częścią, i nie powinnam dopowiadać sobie do tego niczego więcej. O dziwo ta myśl nieco podniosła mnie na duchu. Musiałam po prostu przestać to wszystko tak skrupulatnie analizować, a zacząć cieszyć się, że go odzyskałam i dobrze się dzisiaj bawić.

Kiedy po kilku minutach otwierałam drzwi, serce waliło jak oszalałe, a policzki znów rozgrzewało nieznośne ciepło, pomimo że przed chwilą schłodziłam je zimną wodą. Wstyd po tym, jak potraktowałam Adama, tak bardzo oblepiał i uciskał żołądek, że poczułam mdłości. Miałam nadzieję, że będzie czekał, aż wyjdę z łazienki, jednak na korytarzu było pusto. Z salonu dobiegały głosy jego przyjaciół, a kiedy dotarł do moich uszu również jego śmiech, mimowolnie odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam na razie mierzyć się z tłumaczeniem mu, skąd się wzięły tamte pytania i dlaczego spanikowałam. Ruszyłam powolnym krokiem w kierunku całego zamieszania. Dopóki jeszcze mnie nie zauważyli, miałam czas, by pozbierać myśli do kupy.

Kiedy pojawili się w zasięgu wzroku, przystanęłam jeszcze na chwilę, chcąc wyciągnąć pukiel włosów spod ramiączka stanika. Przyjrzałam się im. Tworzyli naprawdę zgraną grupę. Rozmawiali chyba o czymś, co Alvaro zrobił na ostatniej dużej imprezie w jego domu w Los Angeles. Ta dziewczyna, której imienia jakimś cudem wciąż nie zdołałam poznać, nagrywała film i dałabym sobie rękę uciąć, że za moment pojawi się na jej social mediach.

— Hej, jak się czujesz? — Z rozmyślań wyrwał mnie głos Willa. Wszyscy teraz patrzyli wprost na mnie. — Już lepiej?

Podeszłam bliżej, nieco chwiejąc się na szpilkach. Pokiwałam głową z wymuszonym uśmiechem. Will zrobił mi miejsce obok siebie. Teraz siedziałam naprzeciwko blondyny i Adama, który sam teraz gdzieś odpłynął, wpatrzony w szklankę do połowy wypełnioną bursztynowym whisky. Blondyna wzrok miała wbity we mnie. Czułam, jak mierzy każdy centymetr mojego ciała. Dokładnie, by nie ominąć niczego, po czym mogłaby uznać, że nie jestem zbyt dobra, by przyjaźnić się z Adamem. Bo chyba powiedział im, że się tylko przyjaźnimy, prawda? Zacisnęłam zęby i zignorowałam ją. Alvaro natomiast patrzył na mnie spod na wpół przymkniętych powiek i uniesionym jednym kącikiem ust (podobnie, jak robił to Adam), jakby oczekiwał, że powiem coś jeszcze. Philip zajęty był swoim telefonem. Nagle zapadła dziwna cisza przerywana jedynie płynącą w tle muzyką.

W końcu nie wytrzymałam. Pod naporem spojrzenia blondyny i napięcia, jakie powstało między nami wszystkimi, odwróciłam głowę w jej stronę, by bez owijania w bawełnę zapytać:

— Chcesz mi coś może powiedzieć, że tak się przyglądasz?

Na moment spuściła zaskoczona wzrok, lecz szybko się zreflektowała. Teraz w jej oczach malowało się wyzwanie.

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz