- Będę już wychodzić.
- Mhm...-mruknąłem. Poczułem jak brunet pocałował mnie w policzek, po czym usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, co było znakiem, że wyszedł z sypialni. Dzisiaj jest pierwszy (od kiedy pamiętam) dzień, w którym mam wolne. Mogę zakopać się w wygodnym łóżeczku i spać do południa. Coś pięknego! Zakryłem się kołdrą, aż po głowę i bardziej w nią wtuliłem. Przymknąłem oczy, żeby spróbować usnąć, ale w momencie kiedy powoli "odpływałem" od rzeczywistości, mój telefon zaczął wydawać z siebie znajome dźwięki informujące mnie, że ktoś do mnie dzwoni. Leniwie i niechętnie wyciągnąłem dłoń w stronę szafki stojącej obok łóżka, na którym leżało dzwoniące urządzenie. Wziąłem je do ręki, odebrałem połączenie i przyłożyłem je do ucha.
- Ha...
- SUGA POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY!!!
- Noya?! Możesz się nie drzeć do słuchawki?
- Dobra, ale możesz mi pomóc!???
- Co Ty znowu zrobiłeś?
- Ja? Dlaczego od razu zakładasz, że coś zrobiłem? Po za tym tu nie chodzi o mnie, a o Asahi'ego.
- Coś się stało? Co z nim?
- Od jakiegoś czasu nad tym myślałem i... Nie ma pojęcia co mu kupić.
- Hę? Po co miałbyś mu coś kupować? Przecież urodziny miał ponad miesiąc temu (Asahi ma urodziny 1 stycznia :3).
- Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Wiesz, co roku albo ja, albo on wymyślamy jak obchodzić dzisiejszy dzień, ale totalnie nie wiem co mu dać.- Dzisiejszy dzień? Co jest w nim dziwnego? Obchodzą jakąś rocznicę? Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na dzisiejszą datę, jak i dopiskę do niej.
14 luty
❤️Walentynki❤️- COOOO!??? Nishinoya, ja muszę kończyć, pa!
- C-Co?! Chwila Suga, pocze...- rozłączyłem się. Totalnie o tym zapomniałem...
Walentynki... Dzień zakochanych. Idealny dzień na wyznanie miłości, bądź głębsze jej okazywanie. Każdy spędza go na swój sposób. Jedni z drugą połówką chodzą w swoje ulubione miejsca, drudzy zaś przed telewizorem w samotności, oglądając swój ulubiony serial z zapasem słodyczy. Dla większości jest to jeden z najważniejszych dni. Wtedy każdy gest, wyznanie jest stawiane w nowym, lepszym świetle i znaczy więcej niż zwykłe, codzienne "Kocham Cię". W związku każdy zapomina o wszelkich wadach czy nieporozumieniach. Według mnie, w ten właśnie dzień nikt nie powinien być samotny, a przede wszystkim, wątpić w uczucia ukochanej osoby i sensu swojego związku. Dzień miłości... Miłość... Taka fantastyczna i niezrozumiała rzecz. Zaraz, rzecz? Czym jest miłość? Czy można ją w ogóle zdefiniować? Jak kiedyś wspomniałem każdy inaczej ją interpretuje. Jedni kojarzą ją z czymś miłym, fantastycznym, wzbudzającym w nich wewnętrzną i być może nie tylko wewnętrzną radość, z nadzieję na lepsze jutro. Drudzy z czymś najgorszym, z cierpieniem, żalem, rozpaczą, bólem, nawet nie chcą słyszeć o czymś takim jak miłość. W tej chwili jestem osobą, która postrzega to... tak jakby na dwa sposoby. Miłość, którą dostawałem dotychczas od mamy była taką matczyną i przede wszystkim mogła być wymuszona z poczucia obowiązku do własnego dziecka, ale oczywiście wierzę, że to nie prawda i jest ona szczera. Następna była od ojca... chociaż nie wiem czy w ogóle można to było nazwać miłością. Był cholernym tyranem i alkoholikiem bez zahamowań. Nigdy nie doświadczyłem od niego odrobiny czułości, ale nawet na to nie liczyłem. Nigdy nie miał do mnie sympatii i nigdy nie okazywał jakiejkolwiek krzty empatii. Nawet jak byłem dzieckiem. Wszędzie był ten jego wymuszony uśmiech. Po za tym czy kochający ojciec zostawił by kobietę, która kocha, bo urodziła mu dziecko? Może to ja byłem problem, że ojcu odwaliło i może to przeze mnie opuścił moją mamę, gdy tylko się dowiedział o dziecku. Czyli znowu moja wina, co...?
No i jest jeszcze jedna miłość jakiej w życiu doświadczyłem i... Nadal doświadczam. Jest to miłość od osoby, której zawdzięczam praktycznie wszystko. Nawet życie. Mam na myśli chłopaka, który na każdy możliwy sposób pokazuje mi jak bardzo mnie kocha i codziennie zaskakuje mnie nowymi pomysłami na okazywanie miłości. Dzięki niemu mam ogromne poczucie bezpieczeństwa i wiem, że przy nim nic mi nie grozi. Ufam mu jak tylko mogę, ale w przeciwieństwie do niego, nie zaprzeczam, że jestem o niego zazdrosny. Jest osobą dzięki, której nadal żyje. Pomógł mi w ciężkich czasach jak na przykład przy moim załamaniu. Do dzisiaj zostały mi dwie blizny po "wypadku". To samo jest z tym debilem, który sam sobie je zrobił. Mimo, że przez jakiś czas nie mieliśmy możliwości częstego widywania się przez nasze studia, to ostatecznie zamieszkaliśmy ze sobą (dokładniej w Tokio) zaraz po ich ukończeniu. Szczęśliwe zakończenie, a przynajmniej tak bym chciał. Tą osobą, której zawdzięczam praktycznie wszystko jest mój chłopak, Daichi Sawamura. Może nie da się uwierzyć, ale od czasów liceum, kiedy wyznaliśmy sobie uczucia minęły już 4 lata. Daichi, jak i ja zaczęliśmy pracę. Ja jako nauczyciel w szkole podstawowej, a brunet dołączył do tokijskiej kadry policyjnej. Pomimo, że trwa to już od około pół roku, przyznam.., że nadal nakręca mnie widok Sawamury w mundurze...
CZYTASZ
°~Szczęśliwe Trudy~°
RomanceSugawara Koushi-Szarowłosy trzecioklasista."Mama" drużyny siatkarskiej Karasuno. Sawamura Daichi-Przystojny trzecioklasista."Tata" drużyny siatkarskiej Karasuno."Mama" zakochała sięw w "tacie". Postanawia mu to wyznać. Zgadnijcie czy odwzajemnił jeg...