XXXV

1.2K 85 196
                                    

*pov Suga*
Rano mojej mamy nie było już w domu, więc to był plus.Chciałem się specjalnie spóźnić na poranny trening, żeby ominąć rozmowę z drużyną, więc nie śpieszyłem się z przygotowaniami.Dopiero skończyłem jeść śniadanie, a jeszcze muszę się ubrać i takie tam.Po treningu i tak muszę pogadać z trenerem, więc wszystko jest przemyślane i dopięte na ostatni guzik.Taa...,ale jak to w moim życiu wszystko się pieprzy.Nagle ktoś zapukał do mych drzwi.Po cichu do nich podszedłem i zaglądnąłem przez wizjer.Daichi...chollleraaa.
Odwróciłem się tak, że plecami podpierałem drzwi.

-Suga...wiem, że tam jesteś!-odezwał się.

-Nie prawda! Nikogo nie ma w domu!-krzyknąłem i po chwili przywaliłem sobie ręką w czoło za swój idiotyzm.

-Otwórz drzwi.

-Nie! Nigdzie nie idę! I nie będę Ci otwierać.

-To sam wejdę.-Klamka się poruszyła i drzwi (na moje nieszczęście) otworzyły się do środka.(Dlaczego nie mogą się otwierać na zewnątrz!? I czemu o tym zapomniałem!?)Przez co zostałem nimi uderzony i poleciałem twarzą prosto na podłogę.

-Em...co ty robisz...na podłodze?

-Stwierdziłem, że jest taka fajna zimna i sobie poleżę.-Ale mnie nos boli.Ajajajajaj.Przeszedłem do pozycji siedzącej, trzymając ręką za nos.Nagle na mojej czystej, nieskazitelnie białej piżamce pojawiły się czerwone plamki.

-S-Suga...Krew Ci z nosa leci! Wstawaj.Em najpierw trzeba uh...

-Daichi uspokój się.Przestań panikować.-Wstałem i poszedłem do łazienki.Przemyłem nos zimną wodą i położyłem równie zimny okład.Po kilku minutach krew przestała mi lecieć.Brunet jedynie przyglądał się całemu zajściu.

-Słaby z Ciebie ratownik.-stwierdziłem.

-Tak myślisz?

-Mhm.-pokierowałem się do kuchni, a za mną Sawamura.

-W takim razie...-podszedł do mnie i przykleił mi coś na nos.-Ta dam! Zostałem bohaterem!-Podszedłem do lustra na przedpokoju (do którego miałem najbliżej).Uśmiechnąłem się do siebie widząc mały różowy plasterek w serduszka na moim nosie.Wróciłem do kuchnii z uśmiechem na twarzy.

-Nawet nie chce pytać skąd go masz.

-Twoja apteczka skrywa wiele sekretów.-uśmiechnął się.-A tak swoją drogą...możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś jeszcze o tej porze w piżamie!?

-Ehehe...bo widzisz...

-Czy ty chciałeś się specjalnie spóźnić?-zapytał, przymrużając oczy.

-C-Co!? Niee... Jakbym śmiał... Ja...-próbowałem coś wymyślić, ale nic mi się nie udało.Brunet podszedł do mnie i wziął mnie na ramię. Wyglądałem jak wyginający się kot.Zaczął iść na górę do mojego pokoju.

-Daichi!! Puść mnie!-Zacząłem uderzać rękami zwiniętymi w pięści o jego plecy.

-Nie ma takiej opcji.

-Powiedziałem...PUŚĆ MNIE!!!-Na nic moje próby.Weszliśmy do pokoju, a w zasadzie to on wszedł.

-Ubierasz się sam czy mam Ci pomóc?-zapytał z chytrym uśmieszkiem, kiedy w końcu mnie odstawił na ziemię.

-Nawet o tym nie myśl!

-Nie myślę! ...Ja to sobie wyobrażam.-Oblałem się lekkim rumieńcem.

-Ugh...-wypchanąłem go za drzwi do mojego pokoju.-I nawet nie waż mi się tu zaglądać!!

-I tak będę do tego zmuszony, jeżeli w ciągu 2 minut się nie wyrobisz.

-To nie ty tu ustalasz warunki!

°~Szczęśliwe Trudy~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz