13

200 9 0
                                    

Słuchałem opowiadań mojego Aniołka na temat tego jak dobrze bawił się na imprezie.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk otwierania drzwi więc domyśliłem się, że właśnie wszedł do domu. W tle było słychać jakieś śmiechy oraz krzyki. Pomyślałem że pewnie jego rodzice mają gości więc byłem cicho, ale tylko do czasu.

- Taehyung! Zapraszam do mnie.
- I-idę..
- Co ja powiedziałem? Czego ty kurwa nie rozumiesz? Kiedy powiedziałem że masz być w domu?

Lekko zmarszczyłem brwi na reakcję jego taty. Rozumiałem jego zdenerwowanie, pewnie zareagowałbym tak samo lub podobnie, ale to nie oznaczało, że powinny się dziać rzeczy które później usłyszałem.

Dobiegł mnie huk upadania ciała, a potem domyśliłem się po głosach że poza jego ojcem w pokoju jest jeszcze dwóch mężczyzn, zapewne w wieku jego ojca. Usłyszałem tylko płacz a potem krzyki mojego Aniołka.

- Jeongguk przepraszam...

Wyszeptał resztkami sił, a ja czym prędzej rozłączyłem się i wsiadłem w samochód jadąc w stronę jego domu. Byłem wkurzony i to tak solidnie. Nie chciałem by ktokolwiek krzywdził mojego skarba, a tym bardziej nie banda zboczeńców.
W międzyczasie wykonałem telefon pod numer alarmowy, podałem adres i streściłem sytuację.

Gdy udało mi się dojechać do domu Taehyunga, to co zobaczyłem na miejscu przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

POV. TAEHYUNG

Przestąpiłem próg domu i na wejściu w moje nozdrza uderzył smród alkoholu i papierosów. Lekko się skrzywiłem na ten zapach a po chwili przy mnie znalazł się mój ojciec. Czułem że mam przesrane i to tak konkretnie. Nie dał mi szansy na rozebranie się tylko zaciągnął do pokoju, gdzie było pozostałych dwóch znajomych ojca i rzucił mną na podłogę. Zapłakałem uderzając głową w podłogę a jego znajomi się zaśmiali. Nie byłem w stanie się bronić, byłem zmęczony, pijany i nie miałem kompletnie siły. Jeden z mężczyzn trzymał moje ręce a ojciec zajął się wręcz zdzieraniem ze mnie ubrań. Krzyczałem i wierciłem się jak mogłem choć wiedziałem, że to nie pomoże mi w żaden sposób.


Trzeci z nich uderzył mnie pięścią w twarz na co zapłakałem. Nie miałem pojęcia kiedy, ojciec wsunął się we mnie i rżnął doprowadzając do tego że poczułem na swoich udach ciepłą ciecz. Wiedziałem co to było. Płakałem jak dziecko, jednak nie byłem w stanie nic zrobić. Jeden z mężczyzn trzymający moje ręce uderzył mnie w policzek próbując mi tym samym pokazać gdzie moje miejsce. Wierzgałem nogami i w pewnym momencie udało mi się odepchnąć ojca od siebie w taki sposób że upadł na lampkę rozbijając ją głową.

- Ty mała dziwko. Myślisz że kim jesteś? Nikim! Zwykłą szmatą!

Wrzeszczał mój ojciec, a pozostała dwójka kopała mnie gdzie popadnie. Zamknąłem oczy modląc się by wszystko się skończyło, by może mnie zabili, bym nie musiał nic czuć. Do moich uszu dobiegł dźwięk wyważanych drzwi. Poddałem się.
Było mi na tyle słabo, że nie byłem w stanie zobaczyć kim była osoba która dopadła jednego z mężczyzn.

Leżałem bezwładnie na podłodze a wokół mnie było słychać tylko pokrzykiwania które z czasem znikneły gdyż straciłem przytomność.

POV. JEONGGUK

Wpadłem do mieszkania wyważając drzwi a sekundę później pod domem znalazło się kilku funkcjonariuszy oraz karetka. Rozejrzałem się po mieszkaniu i zobaczyłem ich. Stali nad moim aniołkiem i kopali go tak, jakby był nic nie znaczącą zabawką. Zdenerwowałem się niesamowicie i zaciskając szczękę oraz pięści, rzuciłem się na jednego z nich. Funkcjonariusze zajęli się pozostałą dwójką a ja okładałem pięściami jednego z nich czując niesamowitą furię oraz łzy spływające po policzkach.

Chciałem by cała trójka zgniła w pierdlu za to co zrobili niczemu winnemu Taehyungowi. Jeden z funkcjonariuszy odciągnął mnie od mężczyzny któremu krew leciała z brwi, nosa oraz wargi. Mało mi było. Chciałem, by zginął, ale nie chciałem zaś zostawiać swojego Aniołka samego.

Pobiegłem do Taehyunga, który leżał nieprzytomny na podłodze. Spojrzałem na jego ciało i wybuchłem płaczem. Pełno siniaków ran, oznaki wychudzenia oraz wiele różnych blizn. Nie wiedziałem, że jest tak źle. Nie wiedziałem że jego sytuacja właśnie tak wygląda. Obwiniałem się za to, myślałem, że gdybym wiedział coś wcześniej, zareagowałbym znacznie szybciej i nie doszłoby do takiej sytuacji.

Zgarnąłem jego bezwładne ciałko w swoje ramiona i tuliłem zanosząc się płaczem. Nienawidziłem ich. Nienawidziłem całym sercem. Oby zginęli w tym pudle. Zdjąłem swój płaszcz i okryłem nim młodszego, zabierając na ręce i kierując w stronę karetki pogotowia. Ułożyłem delikatnie na noszach, a ratownicy podziękowali oraz poinformowali do którego szpitala ruszając. Wiedziałem że jako iż nie jestem jego opiekunem, nie wezmą mnie z sobą. Pobiegłem do swojego samochodu i skierowałem się zaraz za karetką w stronę szpitala.

Po dojechaniu na miejsce, wbiegłem do budynku i od razu znalazłem swojego Aniołka. Szedłem razem z lekarzami oraz pielęgniarkami głaszcząc swojego Skarba po miękkich włosach szepcząc rzeczy, które miałem nadzieję, że sprawią iż mniejszy się obudzi. W pewnym momencie za ramię pociągnął mnie lekarz.

- Powinien Pan zostać tutaj. Pana Taehyunga czeka skomplikowana operacja. Proszę być dobrej myśli.

Lekarz uśmiechnął się ciepło w moją stronę i odszedł w stronę sali operacyjnej zostawiając mnie zdezorientowanego i załamanego. Nie byłem w stanie chociażby wyobrazić sobie co czuł Taehyung przez te wszystkie lata. Przez ten cały czas. Nie byłem w stanie zrozumieć dlaczego los tak go ukarał, dlaczego trafił na takiego potwora jakim był jego ojciec. Szczerze współczułem mu, ale to chyba ostatnie co mogłem zrobić w tamtym momencie. Gdy tylko odzyska przytomność po operacji, przypilnuję by cała trójka nie wyszła z pierdla.

Siedziałem na korytarzu przed salą wylewając litry łez. Byłem ogromnie zły na siebie. Nie potrafiłem się w żaden sposób uspokoić, ani tym bardziej składać logicznych zdań. Podeszła pewna kobieta. Kiedy na nią spojrzałem, widziałem w jej oczach wyraźne współczucie. Nie miałem pojęcia kim jest. Podała mi kubeczek z wodą oraz tabletkę, zapewne na uspokojenie. Wziąłem lek i popiłem wodą dziękując kobiecie, a ta usiadła obok. Patrzyła na mnie chwilę, a kiedy znów wybuchłem płaczem, po prostu mnie przytuliła i gładziła po włosach. To było coś czego potrzebowałem. Wsparcie, pocieszenie, podniesienie na duchu. Chwilę później udało mi się uspokoić a nadeszło zmęczenie. Nie mam pojęcia kiedy i jakim sposobem zasnąłem będąc dalej przytulonym do kobiety która gładziła moje włosy tak, jakbym był jej synem. Czułem się bezpieczny i spokojny.

___________
Hai Kraby, jak się czujecie po tym rozdziale? Jak się trzymacie?
Piszcie czy wam się podobało i czy chcielibyście next.
Nie zapominajcie ogwiazdkach. Nie tylko oglądalność, ale i głosy oraz komentarze sprawiają że chce mi się pisać i publikować te wypociny.

Magic Shop || J.JK × K.THOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz