4

321 17 1
                                    

Siedziałem jak wryty, kompletnie nie wiedząc co mam zrobić. Lekko przerażony nie ruszyłem się nawet na milimetr. Przymknąłem oczy i po niedługiej chwili poczułem na swoich ustach ciepło. Ciepło miękkich, malinowych warg Jeongguka. Pomimo tego, że pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, dla mnie wtedy świat jakby się zatrzymał. Brunet odsunął się ode mnie a ja uchyliłem powieki patrząc w jego ciemne jak węgiel oczy. Chciałem jeszcze czuć te usta na swoich. Chciałem zapamiętać ten smak, gdyż nie miałem pojęcia kiedy znów się spotkamy. Zarzuciłem jedną dłoń na jego kark a drugą na ramię, znów łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Brązowooki postanowił przejąć kontrolę, na co mu pozwoliłem. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, prosząc tym samym o dostęp. Rozchyliłem usta, by po chwili poczuć w środku śliski mięsień Jeongguka. Stoczyliśmy walkę na języki, którą tamten wygrał. Czując jak Gguk stara się przysunąć mnie do siebie, usiadłem na jego udach okrakiem, przy czym spotkałem się z pytającym wzrokiem bruneta. Przerażony, że coś zrobiłem nie tak, chciałem zejść, jednak ten mnie skutecznie powstrzymał, dociskając moje biodra do swoich i składając pocałunki na szyi i żuchwie.

To uczucie było na tyle przyjemne, że nie było szans bym powstrzymywał ciche westchnięcia i jęki wydobywające się z moich ust. Poczułem jak dłoń chłopaka wsuwa się pod koszulkę, po czym przestraszony przerwałem wszystko schodząc z jego ud i poprawiając ubranie. Jedyne co byłem w stanie z siebie w tamtym momencie wydusić, to ciche "Przepraszam", po czym zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z domu, ignorując krzyki bruneta, bym wrócił i porozmawiał z nim. Nie chciałem. Nie wstydziłem się tego co zrobiłem, ale swojego ciała. Jest na nim pełno zadrapań i blizn po ranach spowodowanych walką z ojcem. Z lekko załzawionymi oczami ruszylem w stronę domu wiedząc co mnie czeka.

***

Przekroczyłem próg domu, na dzień dobry wyczuwając napięcie. Ojciec jak gdyby nigdy nic siedział na fotelu przed telewizorem, popijając piwo. Starałem się jak najciszej przebyć odcinek kilku kroków do swojego pokoju, lecz jak na złość coś musiało pójść nie tak.

- Gdzie byłeś?
- Spałem u przyjaciela, a potem spotkałem się z kimś.
- Nie nauczyli cię odbierać telefonu?
- Przepraszam..
- Przeprosisz inaczej.

Mówiąc to, wiedziałem co się szykuje, i wiedziałem że nie mam szans żeby jakoś się obronić. Byłem wychudzonym nastolatkiem, a on wysokim umięśnionym facetem. To logiczne że nie dałbym z nim rady. Cofnąłem się kilka kroków, jednak starszy szarpnął mnie za bluzę rzucając mnie na kanapę, znajdującą się zaraz obok fotela. Teraz już nie było odwrotu. Szybkim ruchem rozerwał moje dresy razem z bielizną, od razu zadając kilka uderzeń w pośladki. Praktycznie już płacząc leżałem na kanapie i czekałem aż wszystko się skończy. To było jedyne sensowne wyjście w tamtym momencie. Starszy nakierował swoją męskość na moje wejście i bez ostrzeżenia wszedł, co spowodowało, że z mojego gardła wydobył się gardłowy wrzask. Poczułem jak po udach spływa mi ciepła ciecz. Wiedziałem że to krew, zawsze mnie w ten sposób rani. Zanim doszedł zdążył mnie podnieść i obrócić przodem do siebie. Z zaskoczenia oraz przerażenia pisnąłem.

- Klękaj.
- C-co?
- Klękaj dziwko!

Zrobiłem co kazał, po czym nie ostrzegając pieprzył moje gardło, nie zwracając uwagi na moje mokre od łez policzki. Nie obchodziły go moje odruchy wymiotne czy fakt że się krztuszę i nie mam czym za bardzo oddychać. Po niedługiej chwili poczułem w ustach ciepłą substancję. Na rozkaz ojca połknąłem wszystko.

-Spierdalaj mi stąd. I żebyś zapamiętał tą nauczkę.

Trzęsąc się z zimna i płaczu, powoli podniosłem się na nogi i pozbierałem swoje zniszczone rzeczy wychodząc do swojego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi, po czym do moich uszu dobiegł dźwięk powiadomienia. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniała wiadomość, a właściwie spam wiadomości od Gguka.

KookieBunny: Skarbie, co się stało?
KookieBunny: Dlaczego uciekłeś?
KookieBunny: Nic się nie stało.
KookieBunny: Proszę odezwij się!
KookieBunny: Kochanie, martwię się.
KookieBunny: Wyślij chociaż głupią kropkę!!
KookieBunny: Taehyung!!!
SweetTaeTae: .
KookieBunny: Boże Tae, żyjesz!
KookieBunny: Dlaczego uciekłeś? Przecież nic się nie stało. Przestraszyłeś się?
SweetTaeTae: Nie, po prostu musiałem wrócić do domu.
KookieBunny: Nie uwierzę w to. Chcę wyjaśnień.
SweetTaeTae: Ważne że żyję, tak?
KookieBunny: Racja, to też. Ale wyjaśnień w temacie ci nie odpuszczę
SweetTaeTae: ...
KookieBunny: No co? Martwię się o ciebie kotku, to normalne.
SweetTaeTae: Przecież nic nie mówię.

Odrzuciłem telefon na drugi koniec biurka, a sam zabrałem się za szukanie nie zniszczonych ubrań. Otworzyłem drzwi szafy, z której wysypało się kilka koszulek. Pozbierałem je, niedbale wrzucając na półkę, a wyciągnąłem czyste spodnie. Nie chciało mi się szukać bielizny więc naciągnąłem dresy na biodra i kładąc się na łóżku włożyłem do uszu słuchawki, i zamknąłem oczy, chcąc się przespać.

***

2 godziny potem, obudził mnie trzask zamykanych drzwi wejściowych. Uchyliłem powieki rozglądając się po pokoju. Podniosłem się do siadu i prztarłem twarz dłońmi. Zapewne ojciec gdzieś był, i wrócił właśnie do domu. Przeniosłem się do biurka, i zacząłem odrabiać lekcje, których swoją drogą było naprawdę sporo. Zignorowałem ból pośladków i skupiłem na zadaniach które mam rozwiązać. Do najłatwiejszych nie należały, jednak godzinę potem, miałem książki ładnie złożone w kącie biurka. Westchnąłem cicho, i po chwili poczułem nieprzyjemny ścisk w żołądku. Zgłodniałem, dlatego wyszedłem z pokoju kierując się w stronę kuchni. Przygotowałem dla siebie miskę płatków i w międzyczasie dotarł do mnie krzyk ojca, proszącego o szklankę whiskey. Posłusznie nalałem niewielką ilość trunku do szklanki i zaniosłem starszemu, który siedział obecnie nad jakimiś papierami. Postawiłem naczynie na biurku i poczułem mocne klepnięcie w tyłek. Zaskoczony pisnąłem na ten ruch, na co ojciec tylko się zaśmiał. Ten śmiech, ten obleśny śmiech zapamiętam sobie na zawsze. Będzie mi się śnił po nocach. Zabrałem swoje jedzenie z kuchni i wróciłem do pokoju. Postanowiłem napisać do Gguka.

***

SweetTaeTae: Co robisz?
KookieBunny: *jungshook*
SweetTaeTae: ?
KookieBunny: Napisałeś pierwszy!
SweetTaeTae: Aaj tam, przeżywasz..
KookieBunny: Jestem z ciebie dumny skarbie :*
SweetTaeTae: Więc co robisz?
KookieBunny: Kończę projekt, który mam jutro dostarczyć klientowi w firmie, i będę szedł prysznic wziąć, a ty Kotku?
SweetTaeTae: Właśnie jem kolację, i chyba się położę, bo coś źle się czuję..
KookieBunny: A co ci jest kochanie?
SweetTaeTae: Jest mi strasznie zimno, i co chwilę mi niedobrze.
KookieBunny: Może przyjadę jutro, i ci pomogę?
SweetTaeTae: Nie! Zarazisz się jeszcze.
KookieBunny: Dam sobie radę, teraz najważniejsze, żebyś ty był zdrowy :*
SweetTaeTae: Nie Jeongguk, naprawdę. To nic takiego, i dam sobie radę.
KookieBunny: No dobrze, skoro tak uważasz..

***

Nie mając na nic ochoty, wyszedłem do łazienki by wziąć szybki prysznic i wracając z powrotem do pokoju, doszedł mnie głos mojego ojca, informujący, że wyjeżdża w związku projektem na cztery dni do Japonii. W duchu cieszyłem się, że nie będę musiał oglądać tego człowieka przez CZTERY DNI. Cztery dni, pod czas których będę mógł widzieć Gguka tak długo jak chcę. Rzuciłem się na telefon, od razu pisząc do Jimina i Jeongguka, o zmianie planów.
Jimn napisał że nie może wpaść, z tego względu że sam jest chory, zaś Gguk zadeklarował się wpaść po pracy i zostać ze mną tak długo jak może. Uśmiechnąłem się pod nosem, od razu tworząc scenariusze naszego kolejnego spotkania, i położyłem pod kołdrę, od razu zasypiając.

__________
Czwarty rozdział za nami!! Komu się podoba ta książka?

Jak myślicie? Czy Tae przyzna się w końcu do uczuć które żywi do Jeongguka?

Gwiazdka + komentarz = Duuużo miłości od autorki! ❤😇❤😇❤😇

Magic Shop || J.JK × K.THOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz