To mój pierwszy raz...

731 59 11
                                    

I.

Grupa jednostki specjalnej uderzała w drzwi mieszkania na parterze. Raz, drugi, trzeci... Poddały się z trzaskiem, przypominającym śmignięcie bata.

Policjanci weszli, rozglądając się, z bronią w pogotowiu.

Przywitała ich głucha cisza.

- Zwiał. - mruknął jeden z operacyjnych. - Ktoś go musiał uprzedzić...

- Nie pleć bzdur. Rozejrzyj się. Mieszkanie jest puste już od jakiegoś czasu. Pewnie przynajmniej od miesięca - dowódca uważnie oglądał pomieszczenia.

- No to jak ładował filmy? I gdzie je kręcił? Spójrz na ten pokój! To ten sam, co z ostatniego wideo!

- Zgrać mógł skądkolwiek. Ale pokój... tu masz rację. Coś mi się nie zgadza... Ostatni film jest sprzed tygodnia, tak?

- Tak.

Dowódca zastanowił się

- To by oznaczało, że... albo go tu nie było, tylko scenografię stworzył sobie identyczną, albo...

- ...albo nagranie jest starsze.

- Zgadza się. Ale tego na razie nie wiemy. Nie mamy ciała tego ostatniego.

Obaj funkcjonariusze umilkli; kontynuowali inspekcję już w ciszy. Krzywo położone panele skrzypiały pod ich stopami. Na zakurzonych półkach znaleźli puste i nagrane płyty CD bez opisu, karty pamięci, wysokiej klasy obiektywy do aparatu. W szafach, oprócz ubrań i pakowarki próżniowej, nic. Porysowane czymś ostrym biurko samo stanowiło dowód: wyryto na nim słowa typu "kutasy", "śmierdziele", "zdychajcie" oraz tym podobne poematy. Zabezpieczono je, decydując o przejrzeniu zawartości już w jednostce.

Komputer. Najważniejsza rzecz. Dowódcę kusiło, by wyrzucić operacyjnych z mieszkania, a samemu zerknąć na zawartość twardego dysku tego człowieka. Powstrzymał się jednak. Zabrali sprzęt, pakując go ostrożnie w wymoszczone pudło.

Wychodząc z mieszkania, dowódca jeszcze raz rzucił okiem na pokój. Niby to był ten sam, co na ostatnim nagraniu, ale... coś mu nie pasowało. Nie umiał sprecyzować, co dokładnie.

Pomógł pieczętować drzwi z męczącym uczuciem, że umknął mu najważniejszy szczegół.

II.

Telefon na biurku zabrzęczał z pretensją. Dowódca JS zgrzytnął zębami nad kubkiem z kawą - nie mógł znieść tego popeerelowskiego dźwięku; niestety, jego supernowoczesny aparat kilka dni temu rzekł mu "Wal się" i przestał działać. Dopóki nie wróci z naprawy, był skazany na przedpotopowego rzęcha, bez możliwości nagrywania wiadomości czy identyfikacji rozmówcy. Uch.

Podniósł słuchawkę.

- Pozwól tu do mnie, wiem, że ciekawi cię ta sprawa - głos głównego śledczego wypełnił mu ucho, zanim zdążył się odezwać. - Byłeś przy przeszukaniu domu, może zobaczysz na nagraniach coś, co nam umknęło?

- Już idę.

Zabrał swój kubek, spojrzał z obrzydzeniem na telefon i wyszedł.

III.

Gazety podchwyciły temat dopiero po pobiciu. Różnie usiłowały go nazywać: "Morderczy Youtuber", "Krwawy Influencer" i inne, po stokroć bardziej durne przezwiska. Pismacy głośno debatowali nad powodami jego działań: kryzys twórczy? Depresja? Zbyt duża presja sławy? Nie wiadomo. Snuto jedynie przypuszczenia.

Co natomiast jest pewne, to fakty. A oto one:

1. 23 sierpnia pewien popularny youtuber o pseudonimie SteelPen, nagrywający własne opowiadania w wersji dźwiękowej, wrzucił filmik, nazwany "Rant noobów". Wypowiadał się w nim dosyć krytycznie o ludziach, którzy zamieszczając coś gdzieś po raz pierwszy, dodają adnotację: "To moje pierwsze opowiadanie/pasta/nagranie/cokolwiek, więc proszę o wyrozumiałość". Twierdził, że wyjaśnienie takie "obnaża całą głupotę twórcy, który zamiast sprawdzić to, co zamieszcza i być z tego dumnym, wrzuca jakiś szajs, a potem liczy na przypadkowy fejm". Wideo podzieliło zwolenników SteelPena - jedni zarzucali mu zarozumiałość, inni zaś uważali, że ma sporo racji.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz